Od ponad dwóch godzin wpatrywałam się w księżyc. Siedziałam na dachu jakiegoś budynku, rozpamiętując swój koszmar, który śni mi się co noc od ponad trzech lat. Wtedy to ludzie zabili moją najmłodszą siostrę Miku.
- Nawet jej nie mogłam ocalić. - Zwiesiłam głowę. Wiedziałam, że rozpaczanie po niej nie przywróci jej do życia. Z torby wyjęłam rysunek własnego autorstwa na którym widniała podobizna Miku
- Gomene Miku. - Moje słowa przeprosin porwał wiatr i zaniósł je daleko w świat.
-Hej. Nie będzie ci przeszkadzało,jak tu sobie usiądę? - Nagle usłyszałam czyjś głos. Spojrzałam w tamtą stronę. Stała tam dziewczyna, o drobnej budowie, mająca na oko 175 cm wzrostu i włosy sięgające do piersi. Cicho westchnęłam.
- Nie.
Dziewczyna usiadła na skraju dachu.
- Jestem Victoria. Victoria Laxert.
Przyjrzałam się jej znowu. Nie było po niej widać że jest aniołem.
- Usagi, Usagi Shiro. - Powiedziałam krótko. Po moich słowach zapanowała cisza. Nagle zawiał wiatr i wyrwał z moich rąk rysunek. Próbowałam go chwycić, ale nie udało mi się. Victoria jedynie ruszyła ręką i rysunek przyleciał do niej. Byłam tym zszokowana.
- Kto to jest? - Z szoku wyrwało mnie jej pytanie. Jednym sprawnym ruchem zabrałam jej rysunek.
- Nie twój interes. - Odpowiedziałam niezbyt miłym tonem.
- Czy wszystko w porządku? - Spojrzałam na nią.
- Niezbyt. - Odpowiedziałam krótko.
Victoria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz