Wysiliłam się na lekki uśmiech i uścisnęłam dłoń wilkołaka.
-Tak w ogóle to jestem Mourder... -Mruknęłam
-Theo -Uśmiechnął się szeroko ukazując rządek białych i równych zębów.
-A ten... Ten budyń... On tam jeszcze jest? -Uśmiechnęłam się zadziornie puszczając dłoń chłopaka i chowając je w kieszeni mojej bluzy, na co Lara parsknęła śmiechem.
-A właśnie, zapomniał bym! -Ucieszył się Theo -Też lubisz? -Zapytał krzyżując ręce na piersiach
-Trochę... -Mruknęłam i obróciłam się do Lary -Idziemy? -Zapytałam bardziej ją niż jego, lecz on tylko wyminął nas i przystanął przy wyjściu z mojego pokoju, czekając na nas.
Spuściłam wzrok i ruszyłam w kierunku drzwi, a Lara za mną. Wyszłam z pokoju, a tamta dwójka chyba czekała, aż ich tam zaprowadzę.
-Tylko wiecie, że ja nie wiem jak tam dojść?... Ledwo co znalazłam mój pokój! A ten recepcjonista... Ygh... -Warknęłam na wspomnienie recepcjonisty z tym sztucznym uśmiechem
-Nie polubiłaś go, co? -Zaśmiali się obaj wypowiadając te słowa chórkiem, na co ja tylko pokręciłam przecząco głową, z czego oni się tak śmieją? Czy to takie dziwne, że kogoś nie polubiłam od pierwszego wejrzenia? Z kim ja będę żyć, przez ten cały czas...
-Nad czym tak myślisz? -Zapytała w końcu dziewczyna przestając się tak śmiać
-O zagryzaniu małych kotków... -Mruknęłam sarkastycznie
-Hej! Sarkazmem mówię tu ja! -Warknął z dumny z siebie Theo
-Oh, doprawdy? Tak, zauważyłam... -Teatralnie zakryłam dłonią usta i udałam zaszokowaną, wypowiadając słowa ,,Oh", reszta to jak zwykle ironia.Theo udał obrażonego się patrząc na mnie z ukosa, lecz widać było, jak jego kąciki ust drgają, na co obie z Larą się zaśmiałyśmy. Weszliśmy na stołówkę, gdzie siedziało już kilku nadnaturalnych, takich jak my. Spojrzałam na Theo, który bez słowa podbiegł do szwedzkiego bufetu i wziął największą miskę z budyniem czekoladowym, jaka tam była. Ja i Lara podeszłyśmy spokojnie gawędząc o różnych rzeczach. W rogu zauważyłam budyń waniliowy, wymieszany z czekoladowym, z dodatkiem bitej śmietany i soku malinowego, mój ulubiony! Nie jadłam go od tak dawna... Ostatnio jeszcze wtedy, gdy mam żyła... Często mi taki robiła. Westchnęłam cicho i chwyciłam miseczkę z deserem, a następnie ruszyłam w kierunku stolika, przy którym siedzieli moi nowi znajomi. Żywo dyskutowali o czymś między sobą, byli radośni... Cały czas mi się wydaje, że do nich nie pasuję, że tu nie pasuję... Spuściłam wzrok i pozbawiona jakichkolwiek chęci do czegokolwiek usiadłam na krześle obok Lary. Wsadziłam łyżkę w budyń i zaczęłam konsumpcję wciąż myśląc nade mną i swoim zachowaniem, a także nad ich zachowaniem.
-Co o tym myślisz Mycha? -Zapytała nagle Lara szturchając mnie w ramię. Bez zastanowienia i zbita z tropu odpowiedziałam, by się wymigać:
-Yyy... Tak, tak, to dobry pomysł...
-Serio?! -Zakrztusił się swoim ukochanym budyniem Theo
-Yyy... Tak? -Bardziej zapytałam niż stwierdziłam
-Na prawdę mam sobie zrobić tatuaż z napisem #WilkołakiForever na pośladku!? -Zaśmiała się Lara, na co ja prawie wyplułam budyń, który właśnie wylądował w moich ustach
-Co?! Nie, nie! -Jąkałam się wciąż zaszokowana -Poje***o Cię?! -Zaśmiałam się lekko rozumiejąc że to żart -Okej, o co tak naprawdę chodzi? -Zapytałam unosząc jedną brew ku górze i nabierając następną łyżkę deseru.
Lara, Theo? Tylko uprzedzam, nie chcę umrzeć z powodu zakrztuszenia się budyniem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz