poniedziałek, 6 lipca 2015

Od Arthur'a

-A Ty znowu tutaj. - Usłyszałem za sobą znajomy głos. Był to głos mojego ducha stróża, jak zawsze mroczny oraz drwiący. Na mojej twarzy pojawił się bardzo delikatny uśmiech. Zatrzymałem bujający się worek treningowy, zdjąłem rękawice i spojrzałem na Lucivara. Usiadłem na macie, nie byłem zmęczony.
-Czego chcesz?
-Musimy ruszać. Ludzie zaczynają coś podejrzewać. - Duch zaczął krążyć po sali i rozglądać się. - Kiedyś nie było takiego sprzętu. - Zaśmiał się.
-Podejrzane jest to, że z Tobą rozmawiam. Ja Cię widzę oni nie. Zaraz przyjdą inni, nie strasz ich. - Podniosłem się i wróciłem do treningu.
Kilkadziesiąt minut później wyszedłem z budynku siłowni. Był już późny wieczór, poprawiłem torbę, założyłem kaptur na głowę i włożyłem dłonie do kieszeni. Ruszyłem do domu, nie miałem szczerze mówiąc na nic ochoty. Całą drogę ktoś nas śledził.
Wszedłem do mieszkania, od razu użyłem Jedności Ducha. Lucivar wszedł w moje ciało, dzięki temu stałem się niewidzialny. Sekundę później do środka wpadła grupa uzbrojonych po zęby ludzi. Zaczęli przeszukiwać mój dom, zdenerwowałem się. Nie mogłem patrzyć na to co się działo. Wyrzuciłem ducha stróża ze swojego ciała i zaczęła się rzeź. Napastnicy padali jeden po drugim, niczym muchy. W moich oczach była widoczna furia. Lucivar przyglądał się wszystkiemu z boku.
Ostatni mężczyzna stał przy oknie, nie wiedział co się dzieje. Był przerażony, chodź nie używałem żadnej mocy. Podchodziłem do niego powoli, aż złapałem go i szybko skręciłem kark. Odwróciłem się w stronę ducha.
-Przebierz się i wynosimy się stąd. Nie mam ochoty siedzieć z Tobą w więzieniu. - Lewitował nad ciałami ludzi.
***Kilka dni później***
-Jeszcze góry. K***a, czy coś jeszcze się przytrafi? - Warknąłem pod nosem, cały czas w drodze. Miałem już tego dość.
-Użyj Hyoui Gattai. - Szepnął mi na ucho duch. Jak powiedział tak zrobiłem. Po chwili Lucivar i ja byliśmy jednością. Użyłem jugo mocy przenikania i po prostu przeszedłem przez góry.
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tam zupełnie nikogo, a co dopiero miasta. Wróciłem do normalnej postaci. Ruszyliśmy przed siebie, nie mieliśmy najmniejszego celu.
-Kim jesteś? - Zapytał mnie nieznajomy głos. Odwróciłem się.
Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz