Wybrałem się do lasu na polowanie. Spędzałem tam każdą wolną chwilę. Nigdy nie przepadałem za miastem, a przez wilcze zmysły hałas był jeszcze bardziej nieznośny niż mogłoby się wydawać. Moją pierwszą ofiarą stała się młoda sarna, która pasła się na łące. Jej matka oddaliła się na tyle bym zdołał ją zaatakować nim mnie zauważy. Przemieniłem się w postać wilka i delikatnie stawiając łapy by nie nadepnąć na gałąź zbliżałem się do mojej ofiary. Wbiłem zęby w szyje sarny przegryzając główną tętnice. Zjadłem mięso lecz zostawiłem odrobinę dla innych stworzeń z lasu. Nastawiłem uszy gdyż z pewnej odległości doszedł do mnie dźwięk. Z ciekawości pobiegłem w tamtą stronę. Pod drzewem siedziała brunetka, która notowała coś w swoim zeszycie. Nadepnąłem na jedną z gałęzi by zwrócić jej uwagę. Ta szybko wstała a z buta wyciągnęła różdżkę. Świetnie czarodziej. Wiedziałem co tacy jak ona myślą o moim gatunku. Nie zamierzałem zostać ani chwili dłużej więc uciekłem. Zmieniłem swą postać i skierowałem się z powrotem do Hotelu Grand. Wpadła na mnie dziewczyna, którą wcześniej widziałem w lesie. Byłem ciekawy czy zdoła mnie rozpoznać. Przedstawiła się lecz ja odpowiedziałem jedynie krótkim śmiechem.
-Co cię tak śmieszy?-spytała.
-Nie pytałem się cię jak się nazywasz.
-Chciałam być uprzejma.
-No tak czarodzieje dobrem tego świata- prychnąłem. -Ale ty nie jesteś jedną z nich. Różnisz się.
-A skąd niby to wiesz?
Uśmiechnąłem się i jednym palcem dotknąłem czubka jej nosa.
-Wilczy węch.
Katniss?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz