To może pójdźmy do przywódców i spytajmy o to?- Powiedziała Usagi. Zastanowiłam się nad tym. To byłoby pójście na łatwiznę. Poza tym co im powiemy? "Dzień dobry! Właśnie dowiedzieliśmy się,że w tym mieście żył człowiek"?
-A może tak... zajmiemy się tym same?
-Same?!-zdziwiła się Usagi.
-Według mnie nie powinnyśmy tego mówić... Bo co im powiemy? "Dzień dobry! Właśnie dowiedziałyśmy się,że nasza tajemnica została poznana i możliwe,że niedługo napłyną tu ludzie i będzie Walka Ostateczna? pomiędzy ludźmi i naprzyodzonymi"
-To byłoby super...-zamyśliła się Usagi.-Tyle trupów... Ludzkich.
-Wiesz... podobno ludzie mają nowsze technologie,w tym bronie... Poza tym ludzi jest o wiele więcej,niż nas. Technologia się "posuwa dalej" i u nas też byłyby straty.
-Co nie zmienia faktu,że byłoby super.
-Może powinnyśmy się zastanowić nad tym gdzieś na odludziu?-proponuję.
-Co masz na myśli?-powiedziała demonica. Zastanowiłam się. Rzeczywiście-nie wiem,gdzie możemy iść.
-Masz jakieś propozycje?
-Las?-zaproponowała.
-OK.-Złapałam demonicę za rękę i poniósł nas wiatr. Bezpiecznie wylądowałyśmy na drzewie..
-Tego nie było w planach...
Usagi zaczęła się śmiać.
-No proszę. Żywiołak,który nie panuję nad żywiołami.
-No co.... dopiero od nie dawna mogę bez konsekfenci używać swoich mocy.. Moja była rodzina uważała moce żywiołaka za prze...
I w tedy zauważyłam osobę-kobietę.
-No proszę.. Nowa osoba do naszego miasta?-powiedziała.-Chodź się przywitać!
-Stój!-powiedziałam,zatrzymując dziewczynę.
-No co?-spytała Usagi.
-Jesteś zbyt wyrywcza.. Powąchaj ją. Poczuj jej krew. To nie jest krew wampira,czy czarodzieja. To krew człowieka. Nie nadprzyrodzonej osoby.... Naszego wroga.
Usagi? W końcu ^^
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
niedziela, 26 lipca 2015
Od Lary-CD Theo
-Wygląda mi to na walke o terytorium, trzymajmy sie od nich z daleka.-Mruknelam i spojrzałam w kierunku Theo, ktory kiewnął łbem. Zaczeliśmy skradać sie do młodej łani, ktora stala oddalona troche od stada. Podchodzilismy po cichu, żeby niesploszyc stada. Nagle uslyszelismy wycie, ani my, ani tamta trojka nie wyla. Łanie rzucily sie do ucieczki, a my w poscig. Bylam blisko sarny, skoczylam na nia powalajac na ziemie. Trzymalam lanie, kiedy Theo ja zabil.
-Kto zawyl?-Zapytalam i spojrzalam na chlopaka.
-Nie wiem, ale pewnie zaraz sie dowiemy.-Powiedzial i wskazal w strone lasu, z ktorego zaczely wylaniac sie sylwetki wilkow. Kiedy staly sie wyrazne Theo zamarl.
-Znasz ich?-Zapytalam patrzac na niego.
-Niestety.-Szepnał.
Theo sorry ze takie krotkie
-Kto zawyl?-Zapytalam i spojrzalam na chlopaka.
-Nie wiem, ale pewnie zaraz sie dowiemy.-Powiedzial i wskazal w strone lasu, z ktorego zaczely wylaniac sie sylwetki wilkow. Kiedy staly sie wyrazne Theo zamarl.
-Znasz ich?-Zapytalam patrzac na niego.
-Niestety.-Szepnał.
Theo sorry ze takie krotkie
sobota, 25 lipca 2015
Od Theo-CD Victorii
Dziewczyna rozejrzała się dookoła by na końcu spojrzeć się na mnie.
-Co masz na myśli?
-W środku -odpowiedziałem krótko.
-To może wejdźmy i sprawdźmy?-westchnęła.
Pociągnąłem dziewczynę za sobą i swoim ciałem zakryłem ją przed osobą, która otwierała drzwi. Victoria opierała się plecami o ścianę przyglądając się owemu nieznajomemu. Gdy oddalił się wystarczająco dziewczyna odepchnęła mnie od siebie i skrzyżowała ramiona.
-Kto to był?
-A skąd mam wiedzieć?-warknąłem. Znałem go ale nie mogłem się do tego przyznać.
-Nie schowalibyśmy się przed nieznajomym, który wychodzi z hotelu. To musiał być ktoś kogo znasz. Nie chciałeś by nas zobaczył. Więc powiedz mi kto to był.
-To był Blaine -powiedziałem niechętnie. -Jeden z synów mojego wspaniałego ojca.
-To był twój brat?
-Nie do końca. Widzisz mój ojciec lubi kobiety i...
-Nie musisz kończyć. Wiem co masz na myśli. Ale dlaczego się przed nim chowasz?
-Nie przyszedł by tu gdyby nie miał powodu. Wychował się w lesie. Nie zna świata ludzi. Bardzo przypomina mi ojca.
-Myślisz że przyszedł tu po ciebie?
-Na pewno nie. Dla nich już nie istnieję. Musiało chodzić o coś innego.
-Nie wiem czy zauważyłeś ale miał przy sobie czarną walizkę. Najczęściej chowa się w nich pieniądze. Gdybyśmy poszli za nim...
-Żadnych my rozumiemy się? Nie wiem co knuje ale nie wolno ci się w to mieszać.
-Myślisz że się boję? -prychnęła. -A może martwisz się o mnie? Idę z tobą i nie podlega to dyskusji.
Vic? c: jestem już w domku
-Co masz na myśli?
-W środku -odpowiedziałem krótko.
-To może wejdźmy i sprawdźmy?-westchnęła.
Pociągnąłem dziewczynę za sobą i swoim ciałem zakryłem ją przed osobą, która otwierała drzwi. Victoria opierała się plecami o ścianę przyglądając się owemu nieznajomemu. Gdy oddalił się wystarczająco dziewczyna odepchnęła mnie od siebie i skrzyżowała ramiona.
-Kto to był?
-A skąd mam wiedzieć?-warknąłem. Znałem go ale nie mogłem się do tego przyznać.
-Nie schowalibyśmy się przed nieznajomym, który wychodzi z hotelu. To musiał być ktoś kogo znasz. Nie chciałeś by nas zobaczył. Więc powiedz mi kto to był.
-To był Blaine -powiedziałem niechętnie. -Jeden z synów mojego wspaniałego ojca.
-To był twój brat?
-Nie do końca. Widzisz mój ojciec lubi kobiety i...
-Nie musisz kończyć. Wiem co masz na myśli. Ale dlaczego się przed nim chowasz?
-Nie przyszedł by tu gdyby nie miał powodu. Wychował się w lesie. Nie zna świata ludzi. Bardzo przypomina mi ojca.
-Myślisz że przyszedł tu po ciebie?
-Na pewno nie. Dla nich już nie istnieję. Musiało chodzić o coś innego.
-Nie wiem czy zauważyłeś ale miał przy sobie czarną walizkę. Najczęściej chowa się w nich pieniądze. Gdybyśmy poszli za nim...
-Żadnych my rozumiemy się? Nie wiem co knuje ale nie wolno ci się w to mieszać.
-Myślisz że się boję? -prychnęła. -A może martwisz się o mnie? Idę z tobą i nie podlega to dyskusji.
Vic? c: jestem już w domku
Od Schuyler cd. Simona
- To co teraz robimy? - spytałam, a chłopak spojrzał na mnie zamyślony.
- Hmm, nie wiem. Masz jakieś propozycje? - zapytał, a ja dalej milcząc usiadłam na pobliskiej skale.
- Zależy jakie masz upodobania. - odparłam krzyżując nogi w siadzie tureckim. Mężczyzna stał chwilę w miejscu, ale nie długo, bo już po paru krótkich chwilach siedział obok mnie. Milczałam, nie miałam mu nic do powiedzenia, niemniej, jednak nie ufałam mu zbytnio. Kątem oka obserwowałam jak bawi się swoimi dłońmi.
Simon?
- Hmm, nie wiem. Masz jakieś propozycje? - zapytał, a ja dalej milcząc usiadłam na pobliskiej skale.
- Zależy jakie masz upodobania. - odparłam krzyżując nogi w siadzie tureckim. Mężczyzna stał chwilę w miejscu, ale nie długo, bo już po paru krótkich chwilach siedział obok mnie. Milczałam, nie miałam mu nic do powiedzenia, niemniej, jednak nie ufałam mu zbytnio. Kątem oka obserwowałam jak bawi się swoimi dłońmi.
Simon?
piątek, 24 lipca 2015
Od Theo-CD Lary
Nastąpiła chwila ciszy. Zbliżyłem się do dziewczyny na tyle że oboje oddychaliśmy tym samym powietrzem. Czułem jej oddech na policzku. Dłońmi objąłem jej szyję. Zamknęła swoje ciemno brązowe oczy. Moje usta znalazły się niebezpiecznie blisko jej ale wtedy wygięły się w krzywy uśmiech. Nie chciałem jej całować z przymusu. Po za tym może i jestem staromodny ale zapytałbym o pozwolenie. Szanuję kobiety w przeciwieństwie do swojego ojca. Odsunąłem się a dziewczyna świdrowała mnie swoim wzrokiem.
-Chcę żebyś za mną zapolowała. Zrobiłem się głodny.
Uśmiechnęła się i oboje zmieniliśmy się w wilki. Czułem jak zostawiam odciski łap na drodze. W górze było słychać śpiew ptaków, które powoli ucichały. Mrok ogarnął niebo, a na nim pojawił się księżyc. Przystanąłem na chwilę by zawyć. Po chwili dołączyła do mnie również Lara. Miała cudny głos. Gdy skończyliśmy wróciliśmy do polowania. Z oddali dochodził odgłos kopyt. było to stadko łań, które mieszkało tu już od jakiegoś czasu. Nie byliśmy jednak jedynymi, którzy chcieli zapolować. Po naszej prawej pojawiło się stado złożone z trzech wilków. Wyglądali na rannych i zmęczonych. Ktoś musiał ich zaatakować. Tylko gdzie reszta? Stado przeważnie składa się z około 20 wilków...
Lara?
-Chcę żebyś za mną zapolowała. Zrobiłem się głodny.
Uśmiechnęła się i oboje zmieniliśmy się w wilki. Czułem jak zostawiam odciski łap na drodze. W górze było słychać śpiew ptaków, które powoli ucichały. Mrok ogarnął niebo, a na nim pojawił się księżyc. Przystanąłem na chwilę by zawyć. Po chwili dołączyła do mnie również Lara. Miała cudny głos. Gdy skończyliśmy wróciliśmy do polowania. Z oddali dochodził odgłos kopyt. było to stadko łań, które mieszkało tu już od jakiegoś czasu. Nie byliśmy jednak jedynymi, którzy chcieli zapolować. Po naszej prawej pojawiło się stado złożone z trzech wilków. Wyglądali na rannych i zmęczonych. Ktoś musiał ich zaatakować. Tylko gdzie reszta? Stado przeważnie składa się z około 20 wilków...
Lara?
środa, 15 lipca 2015
Od Katniss-CD Akiro
Nie wiedziałam co powiedzieć, to było...Świetne.
-Cześć-odparłam po dłuższej chwili czasu.
Akiro czy...Misaki zaśmiała się cicho. Odpowiedziałam uśmiechem.
-Cała moja siostra-powiedział Akiro już normalnym głosem.
-To było super-uśmiechnęłam się.
Spojrzałam na czarne niebo i ziewnęłam.
-Trzeba się zbierać do domu-powiedziałam, na twarzy chłopaka zauważyłam grymas.
-Co jest?-zapytałam.
-Teraz z pół godziny drogi-odparł.
-Jak chcesz możesz przenocować u mnie, mam własny apartament a hotel jest dużo bliżej, jeszcze jak chcesz mogę nas teleportować-powiedziałam i zanim zdążył coś powiedzieć-a i jutro muszę cię odwiedzić, wtedy będę mogła cię do ciebie teleportować, ale na razie nie mogę, to jak?
Akiro?
-Cześć-odparłam po dłuższej chwili czasu.
Akiro czy...Misaki zaśmiała się cicho. Odpowiedziałam uśmiechem.
-Cała moja siostra-powiedział Akiro już normalnym głosem.
-To było super-uśmiechnęłam się.
Spojrzałam na czarne niebo i ziewnęłam.
-Trzeba się zbierać do domu-powiedziałam, na twarzy chłopaka zauważyłam grymas.
-Co jest?-zapytałam.
-Teraz z pół godziny drogi-odparł.
-Jak chcesz możesz przenocować u mnie, mam własny apartament a hotel jest dużo bliżej, jeszcze jak chcesz mogę nas teleportować-powiedziałam i zanim zdążył coś powiedzieć-a i jutro muszę cię odwiedzić, wtedy będę mogła cię do ciebie teleportować, ale na razie nie mogę, to jak?
Akiro?
poniedziałek, 13 lipca 2015
Od Akiry cd. Katniss
No cóż, pokaz umiejętności szamańskich mógłby być nieco kłopotliwy. Jakby zrobił to na środku ulicy w zwyczajnym mieście, to nie wyglądałoby to zbyt normalnie. Ale skoro nie jest to normalne miasto... to nie zaszkodzi spróbować!
- Dobrze. Tylko od razu mówię, że przez chwilę będziesz miała kontakt jednocześnie ze mną i z moją siostrą
Dziewczyna kiwnęła głową ze zrozumieniem, po czym zwróciłem się do Misaki
- Gotowa? - spytałem
- Jak nigdy! - zawołała uśmiechając się
Odwzajemniłem uśmiech i uniosłem rękę do góry. Duch mojej siostry zamienił się w kulę światła (a przynajmniej ja tak to widziałem), a wszyscy wokół mogli odczuć lekki wiatr
- Hyoui Gattai, Misaki! - zawołałem po japońsku przykładając rękę do serca, dzięki czemu duch siostry mógł we mnie wniknąć. Przez chwilę tak stałem, po czym się wyprostowałem. A właściwie nie ja, a moja siostra
- Cześć - powiedziała podwójnym głosem - moim i swoim. Brzmiało to trochę jakbyśmy mówili jednocześnie - Jestem Misaki, siostra Akiry. Miło mi cię poznać - mówiła z delikatnym uśmiechem. Przez nią wyraz mojej twarzy wydawał się jakby łagodniejszy. Umilkła widocznie czekając na odpowiedź
<DiCiN?>
- Dobrze. Tylko od razu mówię, że przez chwilę będziesz miała kontakt jednocześnie ze mną i z moją siostrą
Dziewczyna kiwnęła głową ze zrozumieniem, po czym zwróciłem się do Misaki
- Gotowa? - spytałem
- Jak nigdy! - zawołała uśmiechając się
Odwzajemniłem uśmiech i uniosłem rękę do góry. Duch mojej siostry zamienił się w kulę światła (a przynajmniej ja tak to widziałem), a wszyscy wokół mogli odczuć lekki wiatr
- Hyoui Gattai, Misaki! - zawołałem po japońsku przykładając rękę do serca, dzięki czemu duch siostry mógł we mnie wniknąć. Przez chwilę tak stałem, po czym się wyprostowałem. A właściwie nie ja, a moja siostra
- Cześć - powiedziała podwójnym głosem - moim i swoim. Brzmiało to trochę jakbyśmy mówili jednocześnie - Jestem Misaki, siostra Akiry. Miło mi cię poznać - mówiła z delikatnym uśmiechem. Przez nią wyraz mojej twarzy wydawał się jakby łagodniejszy. Umilkła widocznie czekając na odpowiedź
<DiCiN?>
sobota, 11 lipca 2015
Od Katniss-CD Theo
Westchnęłam i zwróciłam się już od smoka.
-A ty zawsze musisz się chwalić-powiedziałam.
Dayton na odpowiedź ryknął i zmniejszył się do moich rozmiarów. Widać było że jest z siebie zadowolony. Przekręciłam oczami, pogłaskałam go i spojrzałam na chłopaka który nie mógł uwierzyć w to co widzi.
~Wiedziałam że będą problemy~pomyślałam.
Zawsze gdy ktoś zobaczył Day'a w dużym rozmiarze ostrzegał mnie abym uważała, co jest...głupie, powinni sami uważać.
Opuściłam różdżkę.
-Daj spokój, nic ci ani zwłaszcza mi nie zrobi-powiedziałam i jeszcze raz pogłaskałam smoka.
Theo? Jednak nie kreatura ^^
Od Lary-CD Theo
-Jesteś niemożliwy.-Stwierdziłam, a Theo spojrzał na mnie poważnie.
-Ty jeszcze nie wiesz do czego jestem zdolny.-Szepnął mi do ucha.
-Dawaj najlepsze teksty.
-Czy to wyzwanie?-Zapytał, a ja się uśmiechnęłam zadziornie.
-Tak.-Odparłam, a Theo się uśmiechnął.
-Zaczynaj.-Mruknął,
-Byłeś w zoo?-Zapytałam, a chłopak spojrzał na mnie niepewnie.
-Tak.-Mruknął.
-A ile lat?-Zapytałam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Gdyby cię pies zobaczył,to by się o własną budę zabił -Odparł Theo, a ja westchęłam.
-To będzie długa rywalizacja.-Pomyślałam i przemyślałam kolejną riposte.
-Lepiej się schowaj-małpa dzieci szuka -Odparłam i czekałam na kontre chłopaka.
-Idź do parku sufit malować.-Mruknął przedzierając się przez jakieś drzewa.
-Nie bądź taki do przodu,bo cie sznurówki wyprzedzą.-Bąknełam po dłuższej chwili.
-Masz takie perfumy...one są przeznaczone dla samoobrony czy do atakowania?-Odparł od razu, a ja westchnelam. Blondyn sie usmiechnąl, a mi wpadla do glowy odpowiesz.
-Jakie masz piękne rzadkie zęby.-Chlopakowi od razu usmieszek zszedł z twarzy, jednak po chwili powrocil.
-A Tobie ktoś mówił że jesteś piękna? Nie? Kurcze ,do jakiego stopnia wszyscy są szczerzy!
-Jakie masz długie nogi...szczególnie lewa.-Odpowiedzialam. Juz kompletnie nic nie,przychodzilo mi do glowy.
-Masz tak duże oczy że można się w nich utopić...a na nosie powiesić się... Masz takie piękne włosy...zupełnie jak peruka. A nogi jak u sarenki... Zgrabne? Nie takie owłosione... A oczy jak gwiazdy...jedno wyżej a drugie niżej... . -Powiedział i uśmiechnął się tryumfalnie. Westchnełam przewracając oczami.
-Dobra wygrałeś.-Mruknełam i spojrzałam na Theo.
-Jaką dostanę nagrode?-Zapytał, a ja starałam się coś wymyślic, jednak nic sensownego nie wpadło mi do głowy.
-Wymyśl sobie.-Mruknęłam i po chwili pomyślałam, że moge żałować tych słów
Theo
-Ty jeszcze nie wiesz do czego jestem zdolny.-Szepnął mi do ucha.
-Dawaj najlepsze teksty.
-Czy to wyzwanie?-Zapytał, a ja się uśmiechnęłam zadziornie.
-Tak.-Odparłam, a Theo się uśmiechnął.
-Zaczynaj.-Mruknął,
-Byłeś w zoo?-Zapytałam, a chłopak spojrzał na mnie niepewnie.
-Tak.-Mruknął.
-A ile lat?-Zapytałam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Gdyby cię pies zobaczył,to by się o własną budę zabił -Odparł Theo, a ja westchęłam.
-To będzie długa rywalizacja.-Pomyślałam i przemyślałam kolejną riposte.
-Lepiej się schowaj-małpa dzieci szuka -Odparłam i czekałam na kontre chłopaka.
-Idź do parku sufit malować.-Mruknął przedzierając się przez jakieś drzewa.
-Nie bądź taki do przodu,bo cie sznurówki wyprzedzą.-Bąknełam po dłuższej chwili.
-Masz takie perfumy...one są przeznaczone dla samoobrony czy do atakowania?-Odparł od razu, a ja westchnelam. Blondyn sie usmiechnąl, a mi wpadla do glowy odpowiesz.
-Jakie masz piękne rzadkie zęby.-Chlopakowi od razu usmieszek zszedł z twarzy, jednak po chwili powrocil.
-A Tobie ktoś mówił że jesteś piękna? Nie? Kurcze ,do jakiego stopnia wszyscy są szczerzy!
-Jakie masz długie nogi...szczególnie lewa.-Odpowiedzialam. Juz kompletnie nic nie,przychodzilo mi do glowy.
-Masz tak duże oczy że można się w nich utopić...a na nosie powiesić się... Masz takie piękne włosy...zupełnie jak peruka. A nogi jak u sarenki... Zgrabne? Nie takie owłosione... A oczy jak gwiazdy...jedno wyżej a drugie niżej... . -Powiedział i uśmiechnął się tryumfalnie. Westchnełam przewracając oczami.
-Dobra wygrałeś.-Mruknełam i spojrzałam na Theo.
-Jaką dostanę nagrode?-Zapytał, a ja starałam się coś wymyślic, jednak nic sensownego nie wpadło mi do głowy.
-Wymyśl sobie.-Mruknęłam i po chwili pomyślałam, że moge żałować tych słów
Theo
Od Usagi CD Victorii
Po raz kolejny czytałam te kartki. Usiadłam na krześle, a nogi położyłam na stoliku.
- No to niezłe rzeczy działy się tu zanim przybyłyśmy. - Skomentowałam to co przeczytałyśmy. Victoria tylko skinięciem głowy zgodziła się.
- Czemu nie mogła przemienić tego dziecka? Tylko debil by tego nie zrobił.
- Usagi uważaj na to co mówisz. Może miała powody żeby tego nie robić.
- Ciekawe jakie Victoria. - Cicho westchnęłam. Dziewczyna zabrała list i przyglądała mu się. Postanowiłam poukładać jeszcze kilka książek. Wstałam i poleciałam do najwyższych półek regału.
~3 godziny później~
Zmęczona usiadłam na krześle. Victoria dalej przeglądała coś w liście.
- Jestem pewna że da się jeszcze wyczytać coś z tego listu. -Powiedziała zamyślonym głosem.
- To może pójdźmy do przywódców i spytajmy o to?
Victoria?
- Czemu nie mogła przemienić tego dziecka? Tylko debil by tego nie zrobił.
- Usagi uważaj na to co mówisz. Może miała powody żeby tego nie robić.
- Ciekawe jakie Victoria. - Cicho westchnęłam. Dziewczyna zabrała list i przyglądała mu się. Postanowiłam poukładać jeszcze kilka książek. Wstałam i poleciałam do najwyższych półek regału.
~3 godziny później~
Zmęczona usiadłam na krześle. Victoria dalej przeglądała coś w liście.
- Jestem pewna że da się jeszcze wyczytać coś z tego listu. -Powiedziała zamyślonym głosem.
- To może pójdźmy do przywódców i spytajmy o to?
Victoria?
Od Theo-CD Lary
-Nie mam szczególnych zainteresowań. Nie lubię monotonności. Co chwilę podejmuję się nowych rzeczy, które wydaja się z początku interesujące ale po chwili nie mam już na to ochoty.
-Na pewno jest coś co sprawia ci przyjemność.
-Lubię polować jednak nie nazwałbym tego hobby. Nie lubię zabijać bez potrzeby. Masz jakieś zwierzę?
-A co czujesz się zagrożony? -zaśmiała się - Nie, nie mam. Podoba ci się ktoś?
-Czy liczy się dama, którą obecnie niosę? -uśmiechnąłem się.
-Pytam poważnie.
-A ja poważnie odpowiadam. Nie myślałaś by schudnąć? -prychnąłem a dziewczyna spojrzała na mnie z pod przymrużonych oczu.
-Uważasz że jestem gruba?
-Ciężko mi trochę - zaśmiałem się i pocałowałem dziewczynę w policzek.
-Nikt cię nie prosił żebyś mnie niósł - uśmiechnęła się. Cieszyłem sie że mogłem z nią porozmawiać i pożartować. Nie wszyscy mają do siebie taki dystans.
-Czekam na ostatnie pytanie.
-Zawsze jesteś takim dupkiem?
-Tylko we wtorki lub jak rozmawiam z pięknymi wilczycami.
-Uważasz że jestem piękna?
-Aktualnie mamy wtorek - zaśmiałem się a po chwili Lara się do mnie dołączyła.
Lara? :v
-Na pewno jest coś co sprawia ci przyjemność.
-Lubię polować jednak nie nazwałbym tego hobby. Nie lubię zabijać bez potrzeby. Masz jakieś zwierzę?
-A co czujesz się zagrożony? -zaśmiała się - Nie, nie mam. Podoba ci się ktoś?
-Czy liczy się dama, którą obecnie niosę? -uśmiechnąłem się.
-Pytam poważnie.
-A ja poważnie odpowiadam. Nie myślałaś by schudnąć? -prychnąłem a dziewczyna spojrzała na mnie z pod przymrużonych oczu.
-Uważasz że jestem gruba?
-Ciężko mi trochę - zaśmiałem się i pocałowałem dziewczynę w policzek.
-Nikt cię nie prosił żebyś mnie niósł - uśmiechnęła się. Cieszyłem sie że mogłem z nią porozmawiać i pożartować. Nie wszyscy mają do siebie taki dystans.
-Czekam na ostatnie pytanie.
-Zawsze jesteś takim dupkiem?
-Tylko we wtorki lub jak rozmawiam z pięknymi wilczycami.
-Uważasz że jestem piękna?
-Aktualnie mamy wtorek - zaśmiałem się a po chwili Lara się do mnie dołączyła.
Lara? :v
Od Katniss-CD Akiro
-Jasne że nie, wiesz ale miej świadomość że ja jej nie widzę-odparłam i się uśmiechnęłam.
-A no..tak-odpowiedziała i przeczesał ręką tył głowy.
Zamówiłam sobie miętową herbatę. Niedługo potem przyniesiono nam zamówienia.
-Od kiedy wiesz że jesteś Szamanem?-zapytałam.
-Od urodzenia-uśmiechnął się.
Chłopak wydał mi się bardzo miły, zresztą taki chyba był.
Gdy wypiliśmy napoje zaproponował:
-Może się przejdziemy.
-Z chęcią-zgodziłam się.
***
Szliśmy przez niewielki lasek.
-Co się potrafi gdy jest się czarodziejem?-zapytał nagle Akiro.
Trochę zdziwiło mnie to pytanie ale się uśmiechnęłam.
Wyciągnęłam różdżkę i teleportowałam się za chłopaka. Gdy się obrócił ja już się unosiłam nad ziemią. Potem na nią opadłam.
-Wiesz różne rzeczy, ciągle jednak rozwijam swoje zdolności-powiedziałam-a gdy jest się Szamanem?-zapytałam.
Akiro?
-A no..tak-odpowiedziała i przeczesał ręką tył głowy.
Zamówiłam sobie miętową herbatę. Niedługo potem przyniesiono nam zamówienia.
-Od kiedy wiesz że jesteś Szamanem?-zapytałam.
-Od urodzenia-uśmiechnął się.
Chłopak wydał mi się bardzo miły, zresztą taki chyba był.
Gdy wypiliśmy napoje zaproponował:
-Może się przejdziemy.
-Z chęcią-zgodziłam się.
***
Szliśmy przez niewielki lasek.
-Co się potrafi gdy jest się czarodziejem?-zapytał nagle Akiro.
Trochę zdziwiło mnie to pytanie ale się uśmiechnęłam.
Wyciągnęłam różdżkę i teleportowałam się za chłopaka. Gdy się obrócił ja już się unosiłam nad ziemią. Potem na nią opadłam.
-Wiesz różne rzeczy, ciągle jednak rozwijam swoje zdolności-powiedziałam-a gdy jest się Szamanem?-zapytałam.
Akiro?
Od Theo-CD Katniss
-Wiedz ze nie wszyscy dostąpią takiego zaszczytu -powiedziałem.
Nagle przed nami pojawił się ogromny smok. Był ogromnych rozmiarów a jego łuski mieniły się odcieniami czerni i zieleni. Z pyska wydobywały się błękitne płomienie. Zareagowałem natychmiastowo i zmieniłem się w wilka. Wystawiłem kły gotując się do ataku. Drogę jednak zastąpiła mi dziewczyna.
-Zostaw go -warknęła wyciągając różdżkę i kierując ją w moją stronę. W odpowiedzi jedynie zawyłem. Dziewczyna i tak by nie zrozumiała co mówię.
-Dayton spokojnie - czy mi się zdawało czy ona własnie nazwała tą kreaturę za sobą. Czyżby to był jej smok? Czyżby nie wiedziała jak bardzo są niebezpieczne? Szybko wróciłem do dawnej postaci i wskazałem palcem na ogromne stworzenie.
-To coś jest niebezpieczne.
-Odsuń się albo będę musiała jej użyć. -Miała na myśli różdżkę dalej skierowaną na mnie.
-Jesteś szalona -prychnąłem.-Jednym zionięciem mógłby spalić twe ciało.
-O mnie się nie martw.
Pokręciłem głową. Nie zauważała kto tu jest zagrożeniem. Chciałem jej pomóc, a ona zwyczajnie ją odrzuciła.
Katniss?
Nagle przed nami pojawił się ogromny smok. Był ogromnych rozmiarów a jego łuski mieniły się odcieniami czerni i zieleni. Z pyska wydobywały się błękitne płomienie. Zareagowałem natychmiastowo i zmieniłem się w wilka. Wystawiłem kły gotując się do ataku. Drogę jednak zastąpiła mi dziewczyna.
-Zostaw go -warknęła wyciągając różdżkę i kierując ją w moją stronę. W odpowiedzi jedynie zawyłem. Dziewczyna i tak by nie zrozumiała co mówię.
-Dayton spokojnie - czy mi się zdawało czy ona własnie nazwała tą kreaturę za sobą. Czyżby to był jej smok? Czyżby nie wiedziała jak bardzo są niebezpieczne? Szybko wróciłem do dawnej postaci i wskazałem palcem na ogromne stworzenie.
-To coś jest niebezpieczne.
-Odsuń się albo będę musiała jej użyć. -Miała na myśli różdżkę dalej skierowaną na mnie.
-Jesteś szalona -prychnąłem.-Jednym zionięciem mógłby spalić twe ciało.
-O mnie się nie martw.
Pokręciłem głową. Nie zauważała kto tu jest zagrożeniem. Chciałem jej pomóc, a ona zwyczajnie ją odrzuciła.
Katniss?
piątek, 10 lipca 2015
Od Alaider - CD Lucasa
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak zamknął drzwi. Szybko odstawiłam miskę, wyszłam z pokoju i pobiegłam za nim.
- Już uciekasz? - rzuciłam, gdy go dogoniłam.
- A co, stęskniłaś się? - Odparł Luke, uśmiechając się ironicznie.
- Nie. - Czasami naprawdę siebie nie cierpię przez brak prawidłowego wyczucia sarkazmu. - I tak chciałam wyjść na dwór, to pomyślałam sobie, że ci potowarzyszę w poszukiwaniach zaginionego pokoju.
- Bardzo zabawne.
Dalej szliśmy po schodach w milczeniu. Gdy byliśmy już na ostatniej prostej przed holem, zauważyłam, że na ostatnim stopniu stał wózek sprzątaczki.
- Uważaj! - krzyknęłam, gdy zorientowałam się, że Lucas nie ma zamiaru go ominąć. Chłopak wpadł na wózek i czekał go rychły upadek ze schodów. Instynktownie wyrzuciłam przed siebie ramiona i Luke przeleciał nad całym bałaganem, który zdążył się zrobić, po czym wylądował nieco dalej na podłodze.
O choroba, miałam nie ujawniać czarów tak szybko, pomyślałam, może nie zauważy?
Poszłam szybko na hol i udając, że to był zwykły wypadek, podeszłam do Lucasa i spytałam, czy wszystko gra.
*Lucas?*
- Już uciekasz? - rzuciłam, gdy go dogoniłam.
- A co, stęskniłaś się? - Odparł Luke, uśmiechając się ironicznie.
- Nie. - Czasami naprawdę siebie nie cierpię przez brak prawidłowego wyczucia sarkazmu. - I tak chciałam wyjść na dwór, to pomyślałam sobie, że ci potowarzyszę w poszukiwaniach zaginionego pokoju.
- Bardzo zabawne.
Dalej szliśmy po schodach w milczeniu. Gdy byliśmy już na ostatniej prostej przed holem, zauważyłam, że na ostatnim stopniu stał wózek sprzątaczki.
- Uważaj! - krzyknęłam, gdy zorientowałam się, że Lucas nie ma zamiaru go ominąć. Chłopak wpadł na wózek i czekał go rychły upadek ze schodów. Instynktownie wyrzuciłam przed siebie ramiona i Luke przeleciał nad całym bałaganem, który zdążył się zrobić, po czym wylądował nieco dalej na podłodze.
O choroba, miałam nie ujawniać czarów tak szybko, pomyślałam, może nie zauważy?
Poszłam szybko na hol i udając, że to był zwykły wypadek, podeszłam do Lucasa i spytałam, czy wszystko gra.
*Lucas?*
Od Akiry cd. Katniss
Imię dziewczyny nieco mnie zaskoczyło. W życiu takiego nie słyszałem. Może to ktoś znany, albo pochodzi z jakiegoś innego kraju? Po krótkiej wymianie zdań zaprosiła mnie do pobliskiej kawiarni. Kiwnąłem głową
- Pewnie, chodźmy! - powiedziałem z uśmiechem. Po drodze spytałem ją o coś, co mnie przez cały czas nurtowało
- Czyli że są tutaj tacy jak my?
- Tak, zwykli ludzie nie mają tu wstępu - odpowiedziała DiCiN
Ogarnęła mnie wewnętrzna radość, nareszcie zero szyderstw! A przynajmniej tak mi się wydawało. W końcu dotarliśmy do kawiarni, gdzie zamówiłem Cafe Latte
- Pff. Cafe Latte to nie kawa! - powiedziała Misaki ironicznym tonem
- Cicho siedź - powiedziałem gromiąc ją wzrokiem - Tylko ją lubię - wtedy spojrzałem na DiCiN - Wybacz, to moja siostra. Ma na imię Misaki. Nie będzie ci przeszkadzać?
<DiCiN?>
- Pewnie, chodźmy! - powiedziałem z uśmiechem. Po drodze spytałem ją o coś, co mnie przez cały czas nurtowało
- Czyli że są tutaj tacy jak my?
- Tak, zwykli ludzie nie mają tu wstępu - odpowiedziała DiCiN
Ogarnęła mnie wewnętrzna radość, nareszcie zero szyderstw! A przynajmniej tak mi się wydawało. W końcu dotarliśmy do kawiarni, gdzie zamówiłem Cafe Latte
- Pff. Cafe Latte to nie kawa! - powiedziała Misaki ironicznym tonem
- Cicho siedź - powiedziałem gromiąc ją wzrokiem - Tylko ją lubię - wtedy spojrzałem na DiCiN - Wybacz, to moja siostra. Ma na imię Misaki. Nie będzie ci przeszkadzać?
<DiCiN?>
Od Lary-CD Theo
-No dobra, to moim będzie czekolada.-Stwierdziłam, a chłopak spojrzał na mnie unosząc brwi do góry.-No co? Ty masz lemoniadę, a ja czekoladę.
Zaśmialiśmy się na moje słowa.
-Urodziłaś się jako wilkołak, czy zostałaś przemieniona?-Zapytał, a ja przełknęłam gule, która stanęła mi w gardle.
-Zostałam ugryziona.-Szepnęłam, a Theo spojrzał na mnie.
-Skąd pochodzisz?-Przejęłam pałeczkę, zanim blondyn zdążył coś powiedzieć.
-Z małego miasteczka we Francji. Kto cie przemienił?-Odparł szybko.
-Ojczym.-Mruknęłam przypominając sobie tą przeklętą noc.
-Opowiesz mi...-Zaczął, ale mu przerwałam.
-Czekolada.-Powiedziałam szybko, mając nadzieje, że chłopak nie będzie drążył tematu
-Ja nie...-Zaczął, widząc że nie chce o tym mówić.
-Nic się nie stało.-Odparłam, a między nami zapanowała cisza, widać było, że Theo był zmieszany.
-Czym się interesujesz?-Zapytałam i uśmiechnęłam się przerywając krępującą cisze.
Theo (sorry że takie krótkie)
Zaśmialiśmy się na moje słowa.
-Urodziłaś się jako wilkołak, czy zostałaś przemieniona?-Zapytał, a ja przełknęłam gule, która stanęła mi w gardle.
-Zostałam ugryziona.-Szepnęłam, a Theo spojrzał na mnie.
-Skąd pochodzisz?-Przejęłam pałeczkę, zanim blondyn zdążył coś powiedzieć.
-Z małego miasteczka we Francji. Kto cie przemienił?-Odparł szybko.
-Ojczym.-Mruknęłam przypominając sobie tą przeklętą noc.
-Opowiesz mi...-Zaczął, ale mu przerwałam.
-Czekolada.-Powiedziałam szybko, mając nadzieje, że chłopak nie będzie drążył tematu
-Ja nie...-Zaczął, widząc że nie chce o tym mówić.
-Nic się nie stało.-Odparłam, a między nami zapanowała cisza, widać było, że Theo był zmieszany.
-Czym się interesujesz?-Zapytałam i uśmiechnęłam się przerywając krępującą cisze.
Theo (sorry że takie krótkie)
Od Victorii-CD Theo
Ból przeszedł w mgnieniu oka. I to wszystko dzięki magicznej sztuczce wilkołaka.
-Myślałam,że magia to specjalność czarodziejów.
-Czyżby?-powiedział chłopak.- Dobra chodźmy z tego szpitala.
-Masz rację.
-Pomogę ci iść-powiedział chłopak.
-Nie trzeba,przecież mnie dopiero co mnie cudownie uleczyłeś..
-Kurde, mogłem tego nie robić-powiedział z uśmieszkiem Theo.
-Mogłeś tego nie robić-stwierdziłam.
Wyszliśmy ze szpitala. Droga minęła nam w ciszy. W tedy Theo ją przerwał.
-Co miałaś na myśli, mówiąc "Zawsze byłam piątym kołem u wozu"?
-To długa historia....
-Mamy czas-powiedział wilkołak. Wiedziałam,że z nim nie wygram. Jest zbyt nieustępliwy.
-Moi rodzice pochodzili z dwóch nienawidzących się rodzin. Kłócili się przez jakby to powiedzieć.. Poglądy?
-Poglądy? Przez to się nienawidzą?-zdziwił się Theo.
-Rodzina ojca uważa nasze moce za dary. Rodzina matki natomiast za przekleństwo. Ale to szczegół... To moja matka zaszła w ciąże i jak mnie zobaczyła to umarła. Zostawiła mnie ze swoją głupią rodziną,która wychowywała mnie na człowieka i zabroniła mi widywania się z ojcem do tego stopnia,że nie przejęłam jego nazwiska. No i jak dorosłam to dowiedziałam się o śmierci ojca,którego nawet nie znałam.. bo on nawet nie chciał mnie poznać... No i dowiedziałam się,że.... - Tu się zastanowiłam. Lepiej nie mówić praktycznie nieznajomemu o pieniądzach.
-Dowiedziałaś się,że?-spytał Theo.
-Y... nieważne. ... Ale postanowiłam uciec i jestem tu.. A jak jest u ciebie?
Chłopak zignorował moje pytanie... Widocznie on nie uporał się z jego historią.. Powoli dochodziliśmy do hotelu. W ciszy. Mieliśmy już wejść,lecz Theo się zatrzymał.
-Co się stało?-spytałam.
-Ktoś tu jest...
Theo? nie wiem? pieski? kotki? wilki? :P
-Myślałam,że magia to specjalność czarodziejów.
-Czyżby?-powiedział chłopak.- Dobra chodźmy z tego szpitala.
-Masz rację.
-Pomogę ci iść-powiedział chłopak.
-Nie trzeba,przecież mnie dopiero co mnie cudownie uleczyłeś..
-Kurde, mogłem tego nie robić-powiedział z uśmieszkiem Theo.
-Mogłeś tego nie robić-stwierdziłam.
Wyszliśmy ze szpitala. Droga minęła nam w ciszy. W tedy Theo ją przerwał.
-Co miałaś na myśli, mówiąc "Zawsze byłam piątym kołem u wozu"?
-To długa historia....
-Mamy czas-powiedział wilkołak. Wiedziałam,że z nim nie wygram. Jest zbyt nieustępliwy.
-Moi rodzice pochodzili z dwóch nienawidzących się rodzin. Kłócili się przez jakby to powiedzieć.. Poglądy?
-Poglądy? Przez to się nienawidzą?-zdziwił się Theo.
-Rodzina ojca uważa nasze moce za dary. Rodzina matki natomiast za przekleństwo. Ale to szczegół... To moja matka zaszła w ciąże i jak mnie zobaczyła to umarła. Zostawiła mnie ze swoją głupią rodziną,która wychowywała mnie na człowieka i zabroniła mi widywania się z ojcem do tego stopnia,że nie przejęłam jego nazwiska. No i jak dorosłam to dowiedziałam się o śmierci ojca,którego nawet nie znałam.. bo on nawet nie chciał mnie poznać... No i dowiedziałam się,że.... - Tu się zastanowiłam. Lepiej nie mówić praktycznie nieznajomemu o pieniądzach.
-Dowiedziałaś się,że?-spytał Theo.
-Y... nieważne. ... Ale postanowiłam uciec i jestem tu.. A jak jest u ciebie?
Chłopak zignorował moje pytanie... Widocznie on nie uporał się z jego historią.. Powoli dochodziliśmy do hotelu. W ciszy. Mieliśmy już wejść,lecz Theo się zatrzymał.
-Co się stało?-spytałam.
-Ktoś tu jest...
Theo? nie wiem? pieski? kotki? wilki? :P
Od Katniss-CD Theo
Nie mogłam zdecydować się co wybrać.
-Wybierzesz coś w końcu?-zniecierpliwił się chłopak.
W końcu zdecydowałam się na frytki, cole i łagodne kawałki kurczaka.
Niedługo po tym przyniesiono nam jedzenie. Zaczęłam jeść, gdy ja zjadłam połowę, na talerzu chłopaka nic nie było.
-Wiesz co może masz i wilczy węch, ale wilczy apetyt też-uśmiechnęłam się i dojadłam swój posiłek.
Zostawiliśmy pieniądze i wyszliśmy po za lokal.
-Jak było?-zapytałam.
-Wiesz, może lepiej nie zaprowadzaj mnie do knajpy pełnej czarodziejów-mruknął.
-Tia...jak chcesz-odparłam-teraz może zdradzisz mi swoje imię.
-Theo-uśmiechnął się.
-W końcu się dowiedziałam-też się uśmiechnęłam.
Theo?
-Wybierzesz coś w końcu?-zniecierpliwił się chłopak.
W końcu zdecydowałam się na frytki, cole i łagodne kawałki kurczaka.
Niedługo po tym przyniesiono nam jedzenie. Zaczęłam jeść, gdy ja zjadłam połowę, na talerzu chłopaka nic nie było.
-Wiesz co może masz i wilczy węch, ale wilczy apetyt też-uśmiechnęłam się i dojadłam swój posiłek.
Zostawiliśmy pieniądze i wyszliśmy po za lokal.
-Jak było?-zapytałam.
-Wiesz, może lepiej nie zaprowadzaj mnie do knajpy pełnej czarodziejów-mruknął.
-Tia...jak chcesz-odparłam-teraz może zdradzisz mi swoje imię.
-Theo-uśmiechnął się.
-W końcu się dowiedziałam-też się uśmiechnęłam.
Theo?
Od Lucasa-CD Alaider
Po otrzymaniu kluczy do pokoju szybko znalazłem go i rozpakowałem się. Położyłem się na łóżku i wsunąłem do uszu moje słuchawki, a z telefonu puściłem pierwszą piosenkę. Okazała się nią być ,,Kick Me" zespołu Sleeping With Sirens. Wsłuchałem się w słowa i znów odpłynąłem w ,,swój świat".
Jednak moje rozmyślanie przerwało burczenie brzucha i jego ból... Spojrzałem na zegarek w telefonie.
16:18... Ile ja tek już leżę?! -Zamyśliłem się i westchnąłem.
Wyłączyłem playlistę i ruszyłem do drzwi. Szybko je otworzyłem i zamknąłem wychodząc. Byłem już przy wyjściu z hotelu, jednak przypomniało mi się, że nie zamknąłem drzwi na klucz... Potruchtałem do pokoju i zakluczyłem je, upewniając się potem, że na pewno są zamknięte. Wychodząc przemieniłem się w moją wilczą postać i pognałem do lasu. Nie chce mi się bawić w jakieś obiadki i śniadanka do łóżka, kocham polować i nigdy tego nie zaprzestanę. Poczułem ten zapach... O tak... 4 łanie, 2 jelenie i jeden jelonek. Schowałem się w krzakach, czekając na odpowiedni moment. Na szczęście nie musiałem długo czekać... Jedna z samic podeszła do krzaków, skubiąc tu trawę. Odczekałem jeszcze chwilkę w bezruchu, aż będzie pewna, że nic jej tu nie grozi i skoczyłem. Jednym kłapnięciem wbiłem kły w aortę łani i powaliłem na ziemię, szarpiąc ją dodatkowo. Samica nawet się nie ruszała, jakby wiedziała, że to i tak już jej koniec, a reszta uciekła w popłochu. Gdy łania przestała się ruszać, a także oddychać wziąłem się za konsumpcję.
Po skończonym obiedzie już jako chłopak ruszyłem do hotelu. Wszedłem na moje piętro i skierowałem się do mojego pokoju. Jednak coś mi tu nie pasowało, wyglądało tu jakoś inaczej, a na recepcji siedziała kobieta... Nie ważne... Wyciągnąłem klucze i wsadziłem do zamka próbując przekręcić, lecz nic z tego. Zapukałem kilka razy, a jakiś kobiecy głos w środku odparł, że otwarte. Nacisnąłem klamkę całkowicie zdezorientowany i zdziwiony. Wszedłem do środka i zmarszczyłem brwi rozglądając się dookoła. To nie wyglądało jak mój pokój...
-Gdzie ja jestem? -Zapytałem drapiąc się po karku, trochę niezręcznie
-Hotel Lotos, mój pokój... -Odpowiedziała zdziwiona
-Lotos?! Oh f*ck... Pomyliłem hotele! -Zaśmiałem się ze swojej głupoty
-Hahahah! -Dziewczyna z trudem ukrywała śmiech, jak ja -Jak ty to zrobiłeś?! -Zapytała pomiędzy salwami śmiechu
-Sam nie wiem... -Zaśmiałem się ostatni raz i znów podrapałem się po karku, uśmiechając się przepraszająco -To może ja już lepiej pójdę...
-Czekaj, jak masz na imię? -Zapytała również uspakajając się -Ja jestem Alaider
-Lucas, ale mów mi Luke... To... Yyy... Pa -Zaśmiałem się jeszcze cicho i zmierzałem ku wyjściu.
Alaider?
Jednak moje rozmyślanie przerwało burczenie brzucha i jego ból... Spojrzałem na zegarek w telefonie.
16:18... Ile ja tek już leżę?! -Zamyśliłem się i westchnąłem.
Wyłączyłem playlistę i ruszyłem do drzwi. Szybko je otworzyłem i zamknąłem wychodząc. Byłem już przy wyjściu z hotelu, jednak przypomniało mi się, że nie zamknąłem drzwi na klucz... Potruchtałem do pokoju i zakluczyłem je, upewniając się potem, że na pewno są zamknięte. Wychodząc przemieniłem się w moją wilczą postać i pognałem do lasu. Nie chce mi się bawić w jakieś obiadki i śniadanka do łóżka, kocham polować i nigdy tego nie zaprzestanę. Poczułem ten zapach... O tak... 4 łanie, 2 jelenie i jeden jelonek. Schowałem się w krzakach, czekając na odpowiedni moment. Na szczęście nie musiałem długo czekać... Jedna z samic podeszła do krzaków, skubiąc tu trawę. Odczekałem jeszcze chwilkę w bezruchu, aż będzie pewna, że nic jej tu nie grozi i skoczyłem. Jednym kłapnięciem wbiłem kły w aortę łani i powaliłem na ziemię, szarpiąc ją dodatkowo. Samica nawet się nie ruszała, jakby wiedziała, że to i tak już jej koniec, a reszta uciekła w popłochu. Gdy łania przestała się ruszać, a także oddychać wziąłem się za konsumpcję.
Po skończonym obiedzie już jako chłopak ruszyłem do hotelu. Wszedłem na moje piętro i skierowałem się do mojego pokoju. Jednak coś mi tu nie pasowało, wyglądało tu jakoś inaczej, a na recepcji siedziała kobieta... Nie ważne... Wyciągnąłem klucze i wsadziłem do zamka próbując przekręcić, lecz nic z tego. Zapukałem kilka razy, a jakiś kobiecy głos w środku odparł, że otwarte. Nacisnąłem klamkę całkowicie zdezorientowany i zdziwiony. Wszedłem do środka i zmarszczyłem brwi rozglądając się dookoła. To nie wyglądało jak mój pokój...
-Gdzie ja jestem? -Zapytałem drapiąc się po karku, trochę niezręcznie
-Hotel Lotos, mój pokój... -Odpowiedziała zdziwiona
-Lotos?! Oh f*ck... Pomyliłem hotele! -Zaśmiałem się ze swojej głupoty
-Hahahah! -Dziewczyna z trudem ukrywała śmiech, jak ja -Jak ty to zrobiłeś?! -Zapytała pomiędzy salwami śmiechu
-Sam nie wiem... -Zaśmiałem się ostatni raz i znów podrapałem się po karku, uśmiechając się przepraszająco -To może ja już lepiej pójdę...
-Czekaj, jak masz na imię? -Zapytała również uspakajając się -Ja jestem Alaider
-Lucas, ale mów mi Luke... To... Yyy... Pa -Zaśmiałem się jeszcze cicho i zmierzałem ku wyjściu.
Alaider?
Od Theo-CD Katniss
-Jestem niczym rzep -zaśmiałem się. -Ciężko jest się mnie pozbyć.
-Zauważyłam -lekko się uśmiechnęła. -Szłam właśnie coś zjeść. Chcesz się dołączyć?
-A będą serwować czarodziei z grilla?
Dziewczyna odpowiedziała trącając mnie łokciem.
-Nie dziś niestety tylko podają dania wegetariańskie.
-Jakie?
-Wegetariańskie. Bez mięsa.
-Chcesz karmić wilkołaka sałatkami? -prychnąłem.
-Żartowałam - uśmiechnęła się- Na pewno znajdziesz coś dla siebie. tylko żadnych żartów o czarodziejach, zrozumiałeś?
-Nie jestem głupi -mruknąłem.
-Sprawdzę tylko czy można wprowadzać zwierzęta -zażartowała i razem weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy stoliku niedaleko okna. Sala była zapełniona ludźmi a blizej im się przyglądając zauważyłem że większość z nich to czarodzieje. Dwie lewitujące karty unosiły się nad nami głowami. Szarpnąłem jedną a kelner, który do nas podszedł wyglądał na bardzo rozbawionego.
-Pierwszy raz tutaj? -jego śmiech był irytujący.
-Tak.
-Mam nadzieję że nie ostatni.
Otworzyłem kartę i wybrałem jedno z dań mięsnych. Dziewczyna jednak dalej się zastanawiała przekładając strony w karcie.
Katniss?
-Zauważyłam -lekko się uśmiechnęła. -Szłam właśnie coś zjeść. Chcesz się dołączyć?
-A będą serwować czarodziei z grilla?
Dziewczyna odpowiedziała trącając mnie łokciem.
-Nie dziś niestety tylko podają dania wegetariańskie.
-Jakie?
-Wegetariańskie. Bez mięsa.
-Chcesz karmić wilkołaka sałatkami? -prychnąłem.
-Żartowałam - uśmiechnęła się- Na pewno znajdziesz coś dla siebie. tylko żadnych żartów o czarodziejach, zrozumiałeś?
-Nie jestem głupi -mruknąłem.
-Sprawdzę tylko czy można wprowadzać zwierzęta -zażartowała i razem weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy stoliku niedaleko okna. Sala była zapełniona ludźmi a blizej im się przyglądając zauważyłem że większość z nich to czarodzieje. Dwie lewitujące karty unosiły się nad nami głowami. Szarpnąłem jedną a kelner, który do nas podszedł wyglądał na bardzo rozbawionego.
-Pierwszy raz tutaj? -jego śmiech był irytujący.
-Tak.
-Mam nadzieję że nie ostatni.
Otworzyłem kartę i wybrałem jedno z dań mięsnych. Dziewczyna jednak dalej się zastanawiała przekładając strony w karcie.
Katniss?
Od Mourder-CD Theo
Wysiliłam się na lekki uśmiech i uścisnęłam dłoń wilkołaka.
-Tak w ogóle to jestem Mourder... -Mruknęłam
-Theo -Uśmiechnął się szeroko ukazując rządek białych i równych zębów.
-A ten... Ten budyń... On tam jeszcze jest? -Uśmiechnęłam się zadziornie puszczając dłoń chłopaka i chowając je w kieszeni mojej bluzy, na co Lara parsknęła śmiechem.
-A właśnie, zapomniał bym! -Ucieszył się Theo -Też lubisz? -Zapytał krzyżując ręce na piersiach
-Trochę... -Mruknęłam i obróciłam się do Lary -Idziemy? -Zapytałam bardziej ją niż jego, lecz on tylko wyminął nas i przystanął przy wyjściu z mojego pokoju, czekając na nas.
Spuściłam wzrok i ruszyłam w kierunku drzwi, a Lara za mną. Wyszłam z pokoju, a tamta dwójka chyba czekała, aż ich tam zaprowadzę.
-Tylko wiecie, że ja nie wiem jak tam dojść?... Ledwo co znalazłam mój pokój! A ten recepcjonista... Ygh... -Warknęłam na wspomnienie recepcjonisty z tym sztucznym uśmiechem
-Nie polubiłaś go, co? -Zaśmiali się obaj wypowiadając te słowa chórkiem, na co ja tylko pokręciłam przecząco głową, z czego oni się tak śmieją? Czy to takie dziwne, że kogoś nie polubiłam od pierwszego wejrzenia? Z kim ja będę żyć, przez ten cały czas...
-Nad czym tak myślisz? -Zapytała w końcu dziewczyna przestając się tak śmiać
-O zagryzaniu małych kotków... -Mruknęłam sarkastycznie
-Hej! Sarkazmem mówię tu ja! -Warknął z dumny z siebie Theo
-Oh, doprawdy? Tak, zauważyłam... -Teatralnie zakryłam dłonią usta i udałam zaszokowaną, wypowiadając słowa ,,Oh", reszta to jak zwykle ironia.Theo udał obrażonego się patrząc na mnie z ukosa, lecz widać było, jak jego kąciki ust drgają, na co obie z Larą się zaśmiałyśmy. Weszliśmy na stołówkę, gdzie siedziało już kilku nadnaturalnych, takich jak my. Spojrzałam na Theo, który bez słowa podbiegł do szwedzkiego bufetu i wziął największą miskę z budyniem czekoladowym, jaka tam była. Ja i Lara podeszłyśmy spokojnie gawędząc o różnych rzeczach. W rogu zauważyłam budyń waniliowy, wymieszany z czekoladowym, z dodatkiem bitej śmietany i soku malinowego, mój ulubiony! Nie jadłam go od tak dawna... Ostatnio jeszcze wtedy, gdy mam żyła... Często mi taki robiła. Westchnęłam cicho i chwyciłam miseczkę z deserem, a następnie ruszyłam w kierunku stolika, przy którym siedzieli moi nowi znajomi. Żywo dyskutowali o czymś między sobą, byli radośni... Cały czas mi się wydaje, że do nich nie pasuję, że tu nie pasuję... Spuściłam wzrok i pozbawiona jakichkolwiek chęci do czegokolwiek usiadłam na krześle obok Lary. Wsadziłam łyżkę w budyń i zaczęłam konsumpcję wciąż myśląc nade mną i swoim zachowaniem, a także nad ich zachowaniem.
-Co o tym myślisz Mycha? -Zapytała nagle Lara szturchając mnie w ramię. Bez zastanowienia i zbita z tropu odpowiedziałam, by się wymigać:
-Yyy... Tak, tak, to dobry pomysł...
-Serio?! -Zakrztusił się swoim ukochanym budyniem Theo
-Yyy... Tak? -Bardziej zapytałam niż stwierdziłam
-Na prawdę mam sobie zrobić tatuaż z napisem #WilkołakiForever na pośladku!? -Zaśmiała się Lara, na co ja prawie wyplułam budyń, który właśnie wylądował w moich ustach
-Co?! Nie, nie! -Jąkałam się wciąż zaszokowana -Poje***o Cię?! -Zaśmiałam się lekko rozumiejąc że to żart -Okej, o co tak naprawdę chodzi? -Zapytałam unosząc jedną brew ku górze i nabierając następną łyżkę deseru.
Lara, Theo? Tylko uprzedzam, nie chcę umrzeć z powodu zakrztuszenia się budyniem
-Tak w ogóle to jestem Mourder... -Mruknęłam
-Theo -Uśmiechnął się szeroko ukazując rządek białych i równych zębów.
-A ten... Ten budyń... On tam jeszcze jest? -Uśmiechnęłam się zadziornie puszczając dłoń chłopaka i chowając je w kieszeni mojej bluzy, na co Lara parsknęła śmiechem.
-A właśnie, zapomniał bym! -Ucieszył się Theo -Też lubisz? -Zapytał krzyżując ręce na piersiach
-Trochę... -Mruknęłam i obróciłam się do Lary -Idziemy? -Zapytałam bardziej ją niż jego, lecz on tylko wyminął nas i przystanął przy wyjściu z mojego pokoju, czekając na nas.
Spuściłam wzrok i ruszyłam w kierunku drzwi, a Lara za mną. Wyszłam z pokoju, a tamta dwójka chyba czekała, aż ich tam zaprowadzę.
-Tylko wiecie, że ja nie wiem jak tam dojść?... Ledwo co znalazłam mój pokój! A ten recepcjonista... Ygh... -Warknęłam na wspomnienie recepcjonisty z tym sztucznym uśmiechem
-Nie polubiłaś go, co? -Zaśmiali się obaj wypowiadając te słowa chórkiem, na co ja tylko pokręciłam przecząco głową, z czego oni się tak śmieją? Czy to takie dziwne, że kogoś nie polubiłam od pierwszego wejrzenia? Z kim ja będę żyć, przez ten cały czas...
-Nad czym tak myślisz? -Zapytała w końcu dziewczyna przestając się tak śmiać
-O zagryzaniu małych kotków... -Mruknęłam sarkastycznie
-Hej! Sarkazmem mówię tu ja! -Warknął z dumny z siebie Theo
-Oh, doprawdy? Tak, zauważyłam... -Teatralnie zakryłam dłonią usta i udałam zaszokowaną, wypowiadając słowa ,,Oh", reszta to jak zwykle ironia.Theo udał obrażonego się patrząc na mnie z ukosa, lecz widać było, jak jego kąciki ust drgają, na co obie z Larą się zaśmiałyśmy. Weszliśmy na stołówkę, gdzie siedziało już kilku nadnaturalnych, takich jak my. Spojrzałam na Theo, który bez słowa podbiegł do szwedzkiego bufetu i wziął największą miskę z budyniem czekoladowym, jaka tam była. Ja i Lara podeszłyśmy spokojnie gawędząc o różnych rzeczach. W rogu zauważyłam budyń waniliowy, wymieszany z czekoladowym, z dodatkiem bitej śmietany i soku malinowego, mój ulubiony! Nie jadłam go od tak dawna... Ostatnio jeszcze wtedy, gdy mam żyła... Często mi taki robiła. Westchnęłam cicho i chwyciłam miseczkę z deserem, a następnie ruszyłam w kierunku stolika, przy którym siedzieli moi nowi znajomi. Żywo dyskutowali o czymś między sobą, byli radośni... Cały czas mi się wydaje, że do nich nie pasuję, że tu nie pasuję... Spuściłam wzrok i pozbawiona jakichkolwiek chęci do czegokolwiek usiadłam na krześle obok Lary. Wsadziłam łyżkę w budyń i zaczęłam konsumpcję wciąż myśląc nade mną i swoim zachowaniem, a także nad ich zachowaniem.
-Co o tym myślisz Mycha? -Zapytała nagle Lara szturchając mnie w ramię. Bez zastanowienia i zbita z tropu odpowiedziałam, by się wymigać:
-Yyy... Tak, tak, to dobry pomysł...
-Serio?! -Zakrztusił się swoim ukochanym budyniem Theo
-Yyy... Tak? -Bardziej zapytałam niż stwierdziłam
-Na prawdę mam sobie zrobić tatuaż z napisem #WilkołakiForever na pośladku!? -Zaśmiała się Lara, na co ja prawie wyplułam budyń, który właśnie wylądował w moich ustach
-Co?! Nie, nie! -Jąkałam się wciąż zaszokowana -Poje***o Cię?! -Zaśmiałam się lekko rozumiejąc że to żart -Okej, o co tak naprawdę chodzi? -Zapytałam unosząc jedną brew ku górze i nabierając następną łyżkę deseru.
Lara, Theo? Tylko uprzedzam, nie chcę umrzeć z powodu zakrztuszenia się budyniem
Od Katniss-CD Akiry
-Jesteś nowy, ja jestem DiCiN-przywitałam się, zauważyłam że od pewnego czasu chłopak spogląda w jedną stronę.
-Ja jestem Akiro-odparł i znów tam spojrzał.
-Na co ty tak patrzysz?-zapytałam.
Dopiero zrozumiałam że jest szamanem.
-Jesteś...szamanem-powiedziałam.
-Tak, a ty?-zaciekawił się.
-Czarodziejka-uśmiechnęłam się.
Czułam się nieswojo, staliśmy pośrodku placu.
-Może pójdziesz ze mną do baru obok-wskazałam głową miejsce.
Akira?
-Ja jestem Akiro-odparł i znów tam spojrzał.
-Na co ty tak patrzysz?-zapytałam.
Dopiero zrozumiałam że jest szamanem.
-Jesteś...szamanem-powiedziałam.
-Tak, a ty?-zaciekawił się.
-Czarodziejka-uśmiechnęłam się.
Czułam się nieswojo, staliśmy pośrodku placu.
-Może pójdziesz ze mną do baru obok-wskazałam głową miejsce.
Akira?
Od Alaider
Obudziłam się rano w pokoju hotelowym. Na początku się zdziwiłam, ale przypomniałam sobie, dlaczego tu jestem. Wtargnięcie niemagicznych zmusiło mnie do pospiesznego zabrania dobytku i ucieczki jak najdalej od niebezpieczeństwa. Choć gdybym umiała walczyć, może pomogłabym w ich przepędzeniu... Byłabym z braćmi...
Ubrałam się i poszłam na recepcję, by dopytać o śniadanie.
- Owszem, obiady wszyscy goście jedzą o określonej porze w dużej sali - powiedziała recepcjonistka - ale śniadanie można zamówić sobie do pokoju.
- Zamówić?
- Przez telefon. Dzwoni pani i zamawia posiłek z karty dań, która powinna leżeć obok.
- Ojej. - Musiałam mieć w tym momencie co najmniej śmieszny wyraz twarzy. - Nigdy nie korzystałam z "telefonu".
- To zrozumiałe. Elfowie nie mają takich wynalazków, ale zapewniam, że pani uda się ogarnąć, jak działa.
- Dobrze, dziękuję.
Wróciłam do siebie i rozejrzałam się. Na lewo od drzwi stał stolik, a na nim jakaś skrzynka. Podeszłam i zorientowałam się, że ktoś zostawił karteczkę, na której została zapisana instrukcja:
Aby zamówić śniadanie do pokoju:
1. Podnieś słuchawkę.
2. Na tablicy cyfr wystukaj kombinację: 33571 i potwierdź, wciskając guzik z zielonym symbolem.
3. Gdy połączenie zostanie odebrane, powiedz, co zamawiasz i do którego pokoju ma zostać dostarczone.
4. Poczekaj na potwierdzenie zamówienia, podziękuj i rozłącz się, wciskając guzik z czerwonym symbolem.
Następnym razem powinnam dwa razy się zastanowić, zanim zawrócę głowę tej miłej pani, pomyślałam.
Rzeczywiście, obsługa telefonu nie była aż tak trudna, więc po dwóch minutach mogłam spokojnie czekać na posiłek. Po kolejnych dziesięciu do drzwi zapukał boy, położył na stole sałatkę z tuńczykiem, życzył smacznego i wyszedł.
Chwyciłam miskę i usiadłam na łóżku. Jadłam w spokojnej ciszy, dopóki ktoś nie zapukał do drzwi.
- Otwarte! - zawołałam, myśląc, że to ktoś z obsługi.
*Ktoś zechce przywitać nową?
Ubrałam się i poszłam na recepcję, by dopytać o śniadanie.
- Owszem, obiady wszyscy goście jedzą o określonej porze w dużej sali - powiedziała recepcjonistka - ale śniadanie można zamówić sobie do pokoju.
- Zamówić?
- Przez telefon. Dzwoni pani i zamawia posiłek z karty dań, która powinna leżeć obok.
- Ojej. - Musiałam mieć w tym momencie co najmniej śmieszny wyraz twarzy. - Nigdy nie korzystałam z "telefonu".
- To zrozumiałe. Elfowie nie mają takich wynalazków, ale zapewniam, że pani uda się ogarnąć, jak działa.
- Dobrze, dziękuję.
Wróciłam do siebie i rozejrzałam się. Na lewo od drzwi stał stolik, a na nim jakaś skrzynka. Podeszłam i zorientowałam się, że ktoś zostawił karteczkę, na której została zapisana instrukcja:
Aby zamówić śniadanie do pokoju:
1. Podnieś słuchawkę.
2. Na tablicy cyfr wystukaj kombinację: 33571 i potwierdź, wciskając guzik z zielonym symbolem.
3. Gdy połączenie zostanie odebrane, powiedz, co zamawiasz i do którego pokoju ma zostać dostarczone.
4. Poczekaj na potwierdzenie zamówienia, podziękuj i rozłącz się, wciskając guzik z czerwonym symbolem.
Następnym razem powinnam dwa razy się zastanowić, zanim zawrócę głowę tej miłej pani, pomyślałam.
Rzeczywiście, obsługa telefonu nie była aż tak trudna, więc po dwóch minutach mogłam spokojnie czekać na posiłek. Po kolejnych dziesięciu do drzwi zapukał boy, położył na stole sałatkę z tuńczykiem, życzył smacznego i wyszedł.
Chwyciłam miskę i usiadłam na łóżku. Jadłam w spokojnej ciszy, dopóki ktoś nie zapukał do drzwi.
- Otwarte! - zawołałam, myśląc, że to ktoś z obsługi.
*Ktoś zechce przywitać nową?
Od Akiry
W końcu udało mi się znaleźć to miejsce. Tu chociaż nie było nikogo, kto by ze mnie szydził. A przynajmniej tak sądziłem. Spojrzałem w górę, ponad drzewa
- Misaki, widzisz coś?! - zawołałem do swojej siostry, a właściwie jej ducha. Rozejrzała się ona nieco zakłopotana. Chyba niczego nie widziała. Nagle jednak coś przykuło jej wzrok i wskazała na coś
- 4 kilometry na wschód jest jakieś miasto! - zawołała podlatując bliżej mnie. Zawsze się zastanawiałem, jak to jest być duchem. Jak to jest nic nie czuć, jak to określiła Misaki. Oczywiście jeszcze nie myślę o umieraniu. Na mnie jeszcze nie czas. Ruszyłem w kierunku wskazanym przez siostrę. Droga z jakiegoś powodu niesamowicie mi się dłużyła. Po dłuższym czasie las się urwał i wkroczyłem do miasta. Było całkiem spore i przebywali tam ludzie tacy jak ja. Jedni się w coś zmieniali, inni czarowali... i zdałem sobie sprawę, że czułem na sobie czyjś wzrok. Spojrzałem w tamtą stronę.
- Kim jesteś? - spytałem
<Kto dokończy?>
- Misaki, widzisz coś?! - zawołałem do swojej siostry, a właściwie jej ducha. Rozejrzała się ona nieco zakłopotana. Chyba niczego nie widziała. Nagle jednak coś przykuło jej wzrok i wskazała na coś
- 4 kilometry na wschód jest jakieś miasto! - zawołała podlatując bliżej mnie. Zawsze się zastanawiałem, jak to jest być duchem. Jak to jest nic nie czuć, jak to określiła Misaki. Oczywiście jeszcze nie myślę o umieraniu. Na mnie jeszcze nie czas. Ruszyłem w kierunku wskazanym przez siostrę. Droga z jakiegoś powodu niesamowicie mi się dłużyła. Po dłuższym czasie las się urwał i wkroczyłem do miasta. Było całkiem spore i przebywali tam ludzie tacy jak ja. Jedni się w coś zmieniali, inni czarowali... i zdałem sobie sprawę, że czułem na sobie czyjś wzrok. Spojrzałem w tamtą stronę.
- Kim jesteś? - spytałem
<Kto dokończy?>
Akira Nakane
Imię: Akira
Przezwisko: Aki
Nazwisko: Nakane
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
Rasa: Szaman
Mieszkanie: Hotel Lotos LINK
Zauroczenie: Szuka
Charakter: Akira ma charakter nieprzewidywalny. Raz jest oazą spokoju, a na następny dzień lepiej do niego bez kija nie podchodzić. Właściwie nie wiadomo od czego zależy jego charakter - w czasie burzy potrafi spokojnie popijać herbatkę w hotelu i czytać książkę, a w słoneczny dzień wypowiadać całą wiązankę przekleństw i być wściekłym na wszystko i wszystkich. Zazwyczaj jest on raczej pracowity, lubi pomagać innym. Nie znosi być sam, chociaż często jest na to skazany. Przez bycie szamanem, wszyscy zawsze uważali go za dziwaka, ponieważ widział duchy. Czasem bywa nieco zbyt wygadany, głównie wtedy, gdy długo przebywał w samotności
Aparycja: Akira jest dobrze zbudowanym, wysokim (185 cm wzrostu) młodym mężczyzną. Ma lekką niedowagę, z której nie zdaje sobie sprawy. Włosy ma czarne, oczy natomiast są ciemnoszare i (co jest typowe dla Japończyków) skośne. Nie jest przekonany co do specjalnie eleganckich i drogich ubrań. Woli raczej luźne dresy, w których dobrze się czuje.
Historia: Akira urodził się w Osace, w Japonii. Miał siostrę bliźniaczkę Misaki, z którą miał świetny kontakt. Oboje od urodzenia byli szamanami, tak jak zresztą ich cała rodzina. Dzieciństwo mieli raczej zwyczajne pomijając fakt, że wszyscy ich unikali. Kiedyś nawet chciano ich zamknąć w zakładzie psychiatrycznym. W wieku 17-stu lat jego siostra znalazła sobie - jej zdaniem - idealnego chłopaka. Zerwał z nią rok później, przez co się powiesiła. Dla całej rodziny była to wielka tragedia. Gdy chłopak znalazł jej ducha łkającego gdzieś w ciemnej uliczce, oboje postanowili, że od tamtej pory Misaki zostanie jego duchem stróżem. To miejsce odkrył całkiem niedawno, za pośrednictwem znajomych duchów
Zainteresowania: Sport (głównie bieganie), gotowanie, czasem książki
Głos: LINK
Duch stróż: LINK
Imię: Misaki
Rodzaj: Człowiek
Opiekun: Usagi 289
Upomnienia:
Sterujący: smok7
czwartek, 9 lipca 2015
Od Theo-CD Mourder
Wyminąłem dziewczynę i wszedłem do jej pokoju. Ta odwróciła się i złożyła ramiona na piersi.
-Nie zapomniałeś się?
-Chciałem ominąć te wszystkie uprzejmości i cie nie męczyć - odpowiedziałem i usiadłem na kanapie.
-Tak czuj się jak u siebie -westchnęła i wpuściła Larę. -Czego chcecie?
Wstałem i wyjąłem dłoń w geście powitania.
-Witam wilczą koleżankę. W tym momencie ty ściskasz ją z powrotem.-Drugie zdanie powiedziałem ciszej lekko się uśmiechając.
-Nie wiem czy chcę witać się z osobą, która chamsko na mnie wpadła.
-Przecież przeprosił -wtrąciła Lara a ja kiwnąłem głową.
-Usprawiedliwię się że biegłem do stołówki. Podobno był budyń czekoladowy.
-Twój głód zaważył na moim życiu -prychnęła.
-Nie wyglądasz na taką, która nie przeżyłaby upadku ze schodów.
-Na twoje szczęście. Jednak teraz będę musiała omijać cię szerokim łukiem.
-Wątpię. Przez następne, niech pomyślę, około tysiąc lat będzie ponownie budyń czekoladowy.
-Wilkołaki trzymają się razem -powiedziała uśmiechnięta Lara.
Mourder? Lara? Jestem z wami ☯
-Nie zapomniałeś się?
-Chciałem ominąć te wszystkie uprzejmości i cie nie męczyć - odpowiedziałem i usiadłem na kanapie.
-Tak czuj się jak u siebie -westchnęła i wpuściła Larę. -Czego chcecie?
Wstałem i wyjąłem dłoń w geście powitania.
-Witam wilczą koleżankę. W tym momencie ty ściskasz ją z powrotem.-Drugie zdanie powiedziałem ciszej lekko się uśmiechając.
-Nie wiem czy chcę witać się z osobą, która chamsko na mnie wpadła.
-Przecież przeprosił -wtrąciła Lara a ja kiwnąłem głową.
-Usprawiedliwię się że biegłem do stołówki. Podobno był budyń czekoladowy.
-Twój głód zaważył na moim życiu -prychnęła.
-Nie wyglądasz na taką, która nie przeżyłaby upadku ze schodów.
-Na twoje szczęście. Jednak teraz będę musiała omijać cię szerokim łukiem.
-Wątpię. Przez następne, niech pomyślę, około tysiąc lat będzie ponownie budyń czekoladowy.
-Wilkołaki trzymają się razem -powiedziała uśmiechnięta Lara.
Mourder? Lara? Jestem z wami ☯
Od Theo-CD Victorii
Zaczekałem na dziewczynę w poczekalni. Może i nie jestem dżentelmenem ale wiem jak postępować z płcią przeciwną. Mimo że mój ojciec to istny pies na baby, tu ironia jest aż zbyt przesadna, a ja przejąłem tą cechę to szanuję innych i o nich się martwię. Niektórzy się tego po mnie nie spodziewają ale mam dobre serce. Skrywam je dosyć głęboko by nikt nie mógł tego wykorzystać. Gdy dziewczyna wyszła z gabinetu wyglądała na zdziwioną. Pewnie nie myślała że z nią zostanę. Jednak jej reakcja nie była taka jakiej oczekiwałem.
-żartujesz - prychnąłem.
-Czemu tak uważasz? Czyżby znowu ten twój wilczy węch - wypowiadając dwa ostatnie słowa w powietrzu zakreśliła cudzysłowie.
-Ty nie masz powodzenia? Błagam dzisiaj rzuciły się na ciebie dwa niedźwiedzie. Musiały uważać cię za bardzo atrakcyjną - zaśmiałem się a dziewczyna posłała mi kuksańca.
-Wszystko obracasz w żart? -spytała z nutą ironii.
-Tylko jeśli czuję taką potrzebę. Boli cię dalej noga? -spytałem a w moim głosie dało się usłyszeć troskę.
-Nie -odpowiedziała.
-Kolejne kłamstwo. Mnie nie oszukasz młoda damo.
Złapałem jej zimną dłoń. Moje żyły rozszerzyły się i zabarwiły na kolor czarny. Usta dziewczyny, które wcześniej były zaciśnięte powoli się otwierały. Zabierałem jej ból, który dla mnie był nieszkodliwy.
-Jak to zrobiłeś?
-Nauczył mnie tego przyjaciel - westchnąłem.
Vic? Małpki, niedźwiedzie... co potem ? xD
-żartujesz - prychnąłem.
-Czemu tak uważasz? Czyżby znowu ten twój wilczy węch - wypowiadając dwa ostatnie słowa w powietrzu zakreśliła cudzysłowie.
-Ty nie masz powodzenia? Błagam dzisiaj rzuciły się na ciebie dwa niedźwiedzie. Musiały uważać cię za bardzo atrakcyjną - zaśmiałem się a dziewczyna posłała mi kuksańca.
-Wszystko obracasz w żart? -spytała z nutą ironii.
-Tylko jeśli czuję taką potrzebę. Boli cię dalej noga? -spytałem a w moim głosie dało się usłyszeć troskę.
-Nie -odpowiedziała.
-Kolejne kłamstwo. Mnie nie oszukasz młoda damo.
Złapałem jej zimną dłoń. Moje żyły rozszerzyły się i zabarwiły na kolor czarny. Usta dziewczyny, które wcześniej były zaciśnięte powoli się otwierały. Zabierałem jej ból, który dla mnie był nieszkodliwy.
-Jak to zrobiłeś?
-Nauczył mnie tego przyjaciel - westchnąłem.
Vic? Małpki, niedźwiedzie... co potem ? xD
Od Victorii-CD Usagi
Przyglądałam się tej kartce. Była bardzo stara- papier już zdążył zżółknąć a długopis trochę wyblaknąć. Na kartce była też krew. Pisane było to bardzo na szybko,jakby ktoś się śpieszył,albo pisał to przed śmiercią. Była to kartka pamiętnika, notatnika lub z czegoś podobnego.
Znalazłem ją w górach. Mimo,że była mała to widać było,że się bała. Nie mogłem jej zostawić, jednak wiem,że za to grozi kara śmierci... Będzie musiała żyć w ukryciu.Dorośnie i pomogę jej się stąd wydostać. Raczej nie zdradzi swojego wybawcy. Będzie musiała żyć tak do końca życia. Ma tylko mnie. Rodzice ją porzucili a ja nie mogłem jej zostawić. To nieludzkie zostawiać dziecko.. Niestety. Ja jestem wampirem. Ona człowiekiem. Samotny wampir wychowuje człowieka. Dziwne, prawda? Ale prawdziwe.
Dowiedzieli się! Mój najlepszy przyjaciel mnie zdradził! Moja ukochana Alice już nie żyje. Zaraz umrę i ja. Ludzie w cale nie są źli. Tylko pojedyncze jednostki... Nie musimy ich skreślać.. Zostawiam tę kartkę w jednej z rzadko otwieranych książek. Może ktoś przeczyta i... zrozumie
-To chyba jakieś jaja.. ludzie nie są złośliwi-prychnęła Usagi.
-Mnie bardziej martwi to,że był tu kiedyś człowiek..
Usagi? Teraz ty sobie radź :D
Znalazłem ją w górach. Mimo,że była mała to widać było,że się bała. Nie mogłem jej zostawić, jednak wiem,że za to grozi kara śmierci... Będzie musiała żyć w ukryciu.
Na odwrocie kartki. Kartki są sklejone.
Dowiedzieli się! Mój najlepszy przyjaciel mnie zdradził! Moja ukochana Alice już nie żyje. Zaraz umrę i ja. Ludzie w cale nie są źli. Tylko pojedyncze jednostki... Nie musimy ich skreślać.. Zostawiam tę kartkę w jednej z rzadko otwieranych książek. Może ktoś przeczyta i... zrozumie
-To chyba jakieś jaja.. ludzie nie są złośliwi-prychnęła Usagi.
-Mnie bardziej martwi to,że był tu kiedyś człowiek..
Usagi? Teraz ty sobie radź :D
Od Theo-CD Lary
-Pomogę ci - zanim dziewczyna zdążyła zaprotestować uniosłem ją. Była bardzo lekka i szczupła więc nie był to żaden problem.
-Wiesz ze potrafię sama iść - mruknęła cicho choć na jej twarzy zauważyłem cień uśmiechu.
-Wiem ale chciałbym ci w tym pomóc - wyszczerzyłem zęby a dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Muszę zająć czymś myśli - powiedziała. -Może opowiesz mi coś o sobie.
-A co tu opowiadać? Jestem niczym otwarta księga.
-Może zagramy w 5 pytań - zaproponowała spoglądając na mnie swoimi ciemnymi oczami.
-Będę miał szansę zadać ci jakieś?
-Na tym to polega -zaśmiała się. - Jeśli ktoś nie chce na nie odpowiedzieć mówi bezpieczne słowo. Co będzie twoim?
-Niech będzie Lemoniada -uśmiechnąłem się krzepiąco myśląc o chłodnym napoju. Pamiętam jak podczas pierwszej przemiany w wilka zabrała mnie tam Rose- moja opiekunka. Było to wspaniałe wspomnienie jednak Lara nie musi o tym wiedzieć. Zastanawiam się ile razy dziś padnie to słowo.
-Pozwól że zacznę. Znam już twoje imię i znam twoją rasę ale tak naprawdę nic o tobie nie wiem. -Kiwnąłem głową a dziewczyna kontynuowała. -Masz jakąś rodzinę? Rodzeństwo?
Zastanawiałem się czy nie wymówić mojego bezpiecznego słowa lecz czułem że jest to pytanie, na które znam odpowiedź.
-Moją rodziną było stado lecz musiałem je opuścić. Rodzeństwa nie mam, a przynajmniej o nim nie wiem.
-Niech ci będzie ale wiedz ta odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje.
-Moje pytanie. Ale zanim spytam musisz wybrać bezpieczne słowo.
Zaśmiałem się. Ta gra nie jest wyszukana ale dzięki niej możemy się bliżej poznać i dowiedzieć się czegoś nowego. Uwielbiałem słuchać innych lecz tym razem i ja muszę odpowiadać.
Lara? :>
-Wiesz ze potrafię sama iść - mruknęła cicho choć na jej twarzy zauważyłem cień uśmiechu.
-Wiem ale chciałbym ci w tym pomóc - wyszczerzyłem zęby a dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Muszę zająć czymś myśli - powiedziała. -Może opowiesz mi coś o sobie.
-A co tu opowiadać? Jestem niczym otwarta księga.
-Może zagramy w 5 pytań - zaproponowała spoglądając na mnie swoimi ciemnymi oczami.
-Będę miał szansę zadać ci jakieś?
-Na tym to polega -zaśmiała się. - Jeśli ktoś nie chce na nie odpowiedzieć mówi bezpieczne słowo. Co będzie twoim?
-Niech będzie Lemoniada -uśmiechnąłem się krzepiąco myśląc o chłodnym napoju. Pamiętam jak podczas pierwszej przemiany w wilka zabrała mnie tam Rose- moja opiekunka. Było to wspaniałe wspomnienie jednak Lara nie musi o tym wiedzieć. Zastanawiam się ile razy dziś padnie to słowo.
-Pozwól że zacznę. Znam już twoje imię i znam twoją rasę ale tak naprawdę nic o tobie nie wiem. -Kiwnąłem głową a dziewczyna kontynuowała. -Masz jakąś rodzinę? Rodzeństwo?
Zastanawiałem się czy nie wymówić mojego bezpiecznego słowa lecz czułem że jest to pytanie, na które znam odpowiedź.
-Moją rodziną było stado lecz musiałem je opuścić. Rodzeństwa nie mam, a przynajmniej o nim nie wiem.
-Niech ci będzie ale wiedz ta odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje.
-Moje pytanie. Ale zanim spytam musisz wybrać bezpieczne słowo.
Zaśmiałem się. Ta gra nie jest wyszukana ale dzięki niej możemy się bliżej poznać i dowiedzieć się czegoś nowego. Uwielbiałem słuchać innych lecz tym razem i ja muszę odpowiadać.
Lara? :>
Alaider Edinoir
Imię: Alaider
Przezwisko: brak
Nazwisko: Edinoir (czytaj: "Edinuar")
Płeć: kobieta
Wiek: Wiadomo, że wygląda bardzo młodo, ale ma za sobą 30 lat (to i tak mało, jak na elfa).
Rasa: elf
Mieszkanie: Hotel Lotos-LINK
Zauroczenie: brak
Charakter: Jak każdy elf, Alaider potrafi długo utrzymywać spokój ducha, rzadko się denerwuje. Życie nauczyło ją, że nie powinno się obdarzać pełnym zaufaniem każdego, kto się uśmiechnie lub powie dwa miłe słowa - może tak naprawdę udawać. Dziewczyna toleruje obecność innych istot, jednak w towarzystwie rzadko się odzywa, przez co ma trudności z nawiązywaniem przyjaźni, jednak nie przeszkadza jej to. Woli kształtować swoje umiejętności magiczne gdzieś w terenie.
Aparycja: Alaider ma długie włosy koloru ciemny blond, rozdzielone przedziałkiem prawie na środku głowy, jasną cerę i ciemne oczy. Odkąd zadomowiła się w Walhalii, stara się nosić ubrania jak najbardziej podobne do tych z rodzinnych stron; skóropodobne kozaki, tunika i dowolne przylegające spodnie (np. jeansy, legginsy) to jej ulubiony strój.
Historia: Przed wojną z niemagicznymi ludźmi elfka żyła normalnie, od dzieciaka ucząc się magii. Brak minimum zdolności bojowych zmusił Alaider do opuszczenia rodzinnych stron wraz z innymi nadprzyrodzonymi uciekającymi przed wojną, więc nie wie, co się stało z jej rodziną. Teraz musi się dostosować do życia wśród istot innych niż elfowie.
Zainteresowania: Nauka magii w praktyce, jazda konna, zwierzęta. Czasem też śpiewa i czyta książki, by dowiedzieć się, jak wygląda świat nadprzyrodzonych według niemagicznych.
Głos: LINK
Zwierzątko: brak
Opiekun: Usagi 289
Upomnienia: 0
Sterujący: Deni520
Opanowane zaklęcia: lewitacyjne oraz umożliwiające oddychanie pod wodą przez około godzinę. Więcej jeszcze nie poznała.
Przezwisko: brak
Nazwisko: Edinoir (czytaj: "Edinuar")
Płeć: kobieta
Wiek: Wiadomo, że wygląda bardzo młodo, ale ma za sobą 30 lat (to i tak mało, jak na elfa).
Rasa: elf
Mieszkanie: Hotel Lotos-LINK
Zauroczenie: brak
Charakter: Jak każdy elf, Alaider potrafi długo utrzymywać spokój ducha, rzadko się denerwuje. Życie nauczyło ją, że nie powinno się obdarzać pełnym zaufaniem każdego, kto się uśmiechnie lub powie dwa miłe słowa - może tak naprawdę udawać. Dziewczyna toleruje obecność innych istot, jednak w towarzystwie rzadko się odzywa, przez co ma trudności z nawiązywaniem przyjaźni, jednak nie przeszkadza jej to. Woli kształtować swoje umiejętności magiczne gdzieś w terenie.
Aparycja: Alaider ma długie włosy koloru ciemny blond, rozdzielone przedziałkiem prawie na środku głowy, jasną cerę i ciemne oczy. Odkąd zadomowiła się w Walhalii, stara się nosić ubrania jak najbardziej podobne do tych z rodzinnych stron; skóropodobne kozaki, tunika i dowolne przylegające spodnie (np. jeansy, legginsy) to jej ulubiony strój.
Historia: Przed wojną z niemagicznymi ludźmi elfka żyła normalnie, od dzieciaka ucząc się magii. Brak minimum zdolności bojowych zmusił Alaider do opuszczenia rodzinnych stron wraz z innymi nadprzyrodzonymi uciekającymi przed wojną, więc nie wie, co się stało z jej rodziną. Teraz musi się dostosować do życia wśród istot innych niż elfowie.
Zainteresowania: Nauka magii w praktyce, jazda konna, zwierzęta. Czasem też śpiewa i czyta książki, by dowiedzieć się, jak wygląda świat nadprzyrodzonych według niemagicznych.
Głos: LINK
Zwierzątko: brak
Opiekun: Usagi 289
Upomnienia: 0
Sterujący: Deni520
Opanowane zaklęcia: lewitacyjne oraz umożliwiające oddychanie pod wodą przez około godzinę. Więcej jeszcze nie poznała.
Od Victorii-CD Theo
Więc to ja mam zabić tego niedźwiedzia. Okej! Theo stał z tyłu i patrzył. Już miałam zadać niedźwiedziowi ognisty cios,gdy nagle drugi wziął mnie od tyłu. Nie byłam przygotowana na taki przebieg wydarzeń. Niedźwiedź zranił mnie w nogę i w tedy do akcji wszedł Theo i pokonał niedźwiedzie.
-Dałabym sobie radę-odpowiedziałam.
-Oczywiście-odpowiedział chłopak, uśmiechając się.
-Czyżbyś wątpił w moje umiejętności?
-Nie śmiałbym-odpowiedział zawadiacko wilkołak, nadal się uśmiechając.
-Ta zniewaga krwi wymaga!-krzyknęłam żartobliwie. Już miałam go gonić,gdy noga dała o sobie znać. Rana bolała niemiłosiernie. Już miałam upaść,gdy chłopak mnie złapał,ale pod wilczą postacią. Zaczął gdzieś biec. Ja na jego grzbiecie. Dobiegliśmy do szpitala.
-Po co?-spytałam,będącego już w ludzkiej skórze chłopaka.
-Jeszcze się pyta.. Niech ci zbadają te nogę.
-Do wesela się zagoi. Jeszcze u istoty nadprzyrodzonej...
-Może wystąpić zakażenie albo amputacja nogi..
Nie odpowiedziałam nic. I tak nie ma po co się z nim kłócić,bo to on jest teoretycznie zdrowy a ja ranna. Weszliśmy do szpitala,gdzie przeczyścili mi ranę i założyli opatrunek. Nie było to nic strasznego. Wychodząc z gabinetu,zauważyłam,że Theo czekał. Pewnie ma tu kogoś,lecz kiedy ja zamierzałam podejść po swoje rzeczy,ten mnie uprzedził.
-I co czym się tam zaraziłaś? Wścieklizną?
-Niczym... A ty nie masz domu?
-Mam a co?
-To po co na mnie czekałeś?
-Tak odpowiadasz na moją życzliwość?
-Nie po prostu...-tu zastanowiłam się, jak powiedzieć to,żeby nie zabrzmiało,jakbym kokietowała, flirtowała czy coś.-Nie jestem przyzwyczajona,że ktoś na mnie czeka... Od dziecka jestem piątym kołem u wozu...
Theo? "nagle drugi wziął mnie od tyłu" xD
Od Katniss-CD Theo
-Wiesz co..może i masz racje-uśmiechnęłam się.
Potajemnie wyciągnęłam różdżkę i schowałam za siebie. Zaczęłam się teleportować, po jego prawej stronie, lewej, z tyłu, a na końcu tak blisko, że aż stykaliśmy się nosami. Przejechałam dwoma palcami po podbródku chłopaka i teleportowałam się dość daleko. Szłam sobie spacerkiem, nagle obok mnie coś przebiegło. Szybko wskoczyłam na najbliższe drzewo i spojrzałam w dół. Nagle usłyszałam wycie wilka. Z szerokim uśmiechem zeskoczyłam z drzewa.
-Wiem że to ty-powiedziałam.
Chłopak znalazł się przede mną w mgnieniu oka bardzo blisko.
-Ciebie nie da się zgubić-mruknęłam z uśmiechem, który malował się również na twarzy chłopaka.
Theo? Zabawa w podchody ^^
Potajemnie wyciągnęłam różdżkę i schowałam za siebie. Zaczęłam się teleportować, po jego prawej stronie, lewej, z tyłu, a na końcu tak blisko, że aż stykaliśmy się nosami. Przejechałam dwoma palcami po podbródku chłopaka i teleportowałam się dość daleko. Szłam sobie spacerkiem, nagle obok mnie coś przebiegło. Szybko wskoczyłam na najbliższe drzewo i spojrzałam w dół. Nagle usłyszałam wycie wilka. Z szerokim uśmiechem zeskoczyłam z drzewa.
-Wiem że to ty-powiedziałam.
Chłopak znalazł się przede mną w mgnieniu oka bardzo blisko.
-Ciebie nie da się zgubić-mruknęłam z uśmiechem, który malował się również na twarzy chłopaka.
Theo? Zabawa w podchody ^^
Od Mourder-CD Lary
Spojrzałam ostatni raz na Larę i obróciłam klucz w ręce kilka razy. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do recepcji. Mężczyzna stojący za mną od razu oderwał się od komputera i spojrzał na mnie z uśmiechem. Był to jednak jeden z tych sztucznych uśmiechów, jakie często noszą stewardessy.
-W czym mogę pomóc? -Zapytał przesłodzonym głosem, na co ja skrzywiłam się.
-Jak dojdę do... -Nie skończyłam zdania, bo chamsko mi przerwał
-Tymi schodami, 3 piętro, drugi pokój od lewej. -Wypowiedział na jednym tchu
-Dzięki... -Rzuciłam odchodząc. Tsa, już zapomniałam jak mam iść. ale to nie ważne.
Wchodziłam właśnie na drugie piętro, gdy ktoś na mnie wpadł, a siła z jaką mnie pchnął sprawiła że upadłam i zleciałam na półpiętro.
-Uważaj jjak leziesz idioto! -Warknęłam, gdy już spadłam
-O boże, nic ci nie jest?! -Zapytał przejęty i natychmiast zszedł, by pomóc mi wstać. Wyciągnął rękę w moją stronę, lecz ja tylko warknęłam na niego i wstałam samodzielnie.
-Idiota... -Prychnęłam wymijając go.
Nagle na korytarz wpadło kilka osób.
-Co się tu stało? -Zapytała Lara unosząc jedną brew ku górze
-Nic... -Mruknęłam i wyminęłam ich wszystkich wspinając się na moje piętro. Lara posłała zdziwione spojrzenie chłopakowi, który mnie potrącił.
W końcu odnalazłam swój pokój... Czym prędzej weszłam do środka zamykając drzwi i rzucając się na łóżko. Ledwo co zamknęłam oczy, a ktoś mi przerwał pukając do drzwi. Zignorowałam to jednak i dalej próbowałam rozkoszować się samotnością. Pukanie jednak nasiliło się. Zerwałam się z łóżka i wkutmrzona podbigłm do drzwi, otwierając je szybko.
-Czego?! -Zmierzyłam wilkołczą dwójkę. O tak, czułam to, ten chłopak obok Lary jest wilkołakiem jak my.
-Chciałem tylko przeprosić... -Mruknął siląc się na uśmiech
-Nie trzeba... -Mruknęłam wpuszczając wzrok -Nic mi nie jest... -Wróciłam wzrokiem do tej dwójki i ponownie skanowałam ich twarze -Coś jeszcze?
Lara, Theo? Nwm co mnie naszło, ale mi się nudzi xdd
-W czym mogę pomóc? -Zapytał przesłodzonym głosem, na co ja skrzywiłam się.
-Jak dojdę do... -Nie skończyłam zdania, bo chamsko mi przerwał
-Tymi schodami, 3 piętro, drugi pokój od lewej. -Wypowiedział na jednym tchu
-Dzięki... -Rzuciłam odchodząc. Tsa, już zapomniałam jak mam iść. ale to nie ważne.
Wchodziłam właśnie na drugie piętro, gdy ktoś na mnie wpadł, a siła z jaką mnie pchnął sprawiła że upadłam i zleciałam na półpiętro.
-Uważaj jjak leziesz idioto! -Warknęłam, gdy już spadłam
-O boże, nic ci nie jest?! -Zapytał przejęty i natychmiast zszedł, by pomóc mi wstać. Wyciągnął rękę w moją stronę, lecz ja tylko warknęłam na niego i wstałam samodzielnie.
-Idiota... -Prychnęłam wymijając go.
Nagle na korytarz wpadło kilka osób.
-Co się tu stało? -Zapytała Lara unosząc jedną brew ku górze
-Nic... -Mruknęłam i wyminęłam ich wszystkich wspinając się na moje piętro. Lara posłała zdziwione spojrzenie chłopakowi, który mnie potrącił.
W końcu odnalazłam swój pokój... Czym prędzej weszłam do środka zamykając drzwi i rzucając się na łóżko. Ledwo co zamknęłam oczy, a ktoś mi przerwał pukając do drzwi. Zignorowałam to jednak i dalej próbowałam rozkoszować się samotnością. Pukanie jednak nasiliło się. Zerwałam się z łóżka i wkutmrzona podbigłm do drzwi, otwierając je szybko.
-Czego?! -Zmierzyłam wilkołczą dwójkę. O tak, czułam to, ten chłopak obok Lary jest wilkołakiem jak my.
-Chciałem tylko przeprosić... -Mruknął siląc się na uśmiech
-Nie trzeba... -Mruknęłam wpuszczając wzrok -Nic mi nie jest... -Wróciłam wzrokiem do tej dwójki i ponownie skanowałam ich twarze -Coś jeszcze?
Lara, Theo? Nwm co mnie naszło, ale mi się nudzi xdd
środa, 8 lipca 2015
Od Lary-CD Mourder
-Zostałam ugryziona, ale nie chce o tym opowiadać, tak samo jak ty.-Szepnęłam, a dziewczyna kiwnęła głową w geście zrozumienia. Nastała dłuższa chwila, którą na szczęście przerwał kelner przynosząc nasze dania. Zjadłyśmy posiłek w ciszy, a potem zaczęłyśmy się zbierać. Zapłaciłam za posiłek i ruszyłam za dziewczyną.
-Gdzie teraz?-Zapytała dziewczyna, a ja chwile się zastanowiłam.
-Odprowadzę cię do hotelu. Powinnaś odpocząć.-Stwierdziłam, na co Mourder westchnęła. Po piętnastominutowym spacerze dotarłyśmy do budynku. Weszłyśmy do recepcji, którą obsługiwała młoda blondynka. Każdy mógł pomyśleć, że to normalny człowiek, ale ja mam swoje wtyczki w hotelu i wiem, że to sukub. Dziewczyna zaczeła rejestrować się, a ja czekałam. Wreszcie wróciła do mnie z kluczykiem.
-Ja cię zostawiam, nie będę cię męczyć. Do zobaczenia.-Powiedziałam uśmiechając się. Odwróciłam się i zaczełam iść w kierunku schodów.
Mourder
-Gdzie teraz?-Zapytała dziewczyna, a ja chwile się zastanowiłam.
-Odprowadzę cię do hotelu. Powinnaś odpocząć.-Stwierdziłam, na co Mourder westchnęła. Po piętnastominutowym spacerze dotarłyśmy do budynku. Weszłyśmy do recepcji, którą obsługiwała młoda blondynka. Każdy mógł pomyśleć, że to normalny człowiek, ale ja mam swoje wtyczki w hotelu i wiem, że to sukub. Dziewczyna zaczeła rejestrować się, a ja czekałam. Wreszcie wróciła do mnie z kluczykiem.
-Ja cię zostawiam, nie będę cię męczyć. Do zobaczenia.-Powiedziałam uśmiechając się. Odwróciłam się i zaczełam iść w kierunku schodów.
Mourder
Od Lary-CD Theo
Przemieniłam się w człowieka, a blondyn powtórzył tą czynność.
Od tej dziewczyny biła, bardzo zła energia. Złapałam Theo za rękę.
-Wracajmy.-Szepnęłam, a chłopak spojrzał na mnie i kiwnął głową. Zawróciliśmy i zaczęliśmy się oddalać.
-Nie chcecie się ze mną bawić!?-Wrzasnęła rudowłosa, a ja dostałam ciarek na plecach. Zaczęliśmy biec, ale na drodze stanęły nam drzewa.
-Mamy przechlapane.-Szepnęłam i spojrzałam na Theo. Zmieniliśmy się w wilki i staraliśmy się uciec, ale wszystkie drogi zasłoniły drzewa. Stanęłam przy Theo.
-Musimy z nią walczyć.-Szepnął, a ja kiwnęłam łbem. Rzuciliśmy się w jej kierunku, ale dziewczyna tylko ruszyła ręką, a silny podmuch wiatru zmiótł nas na bok. Uderzyliśmy w drzewa i osunęliśmy się po nich w dół.
-Musimy zaatakować z różnych stron.-Warknęłam, a Theo zgodził się ze mną. Pobiegłam na drugą stronę unikając ciosów. Zatrzymałam się przed bramą z drzew. Obróciłam się i spojrzałam na wilka, który kiwnął łbem. Zaczęliśmy biec w stronę rudowłosej. Trudno było jej atakować w jedną i drugą stronę. Więc skupiła się na jednym z nas, czyli z moim szczęściem na mnie. Dziewczyna skupiła na mnie całą swoją moc. Odrzuciło mnie do tyłu z ogromną siłą. Uderzyłam ponownie z drzewo, ale tym razem miałam mroczki pod oczami. Leżałam na ziemi nie mając siły się podnieść. Wróciłam do postaci człowieka i zobaczyłam jak Theo dopadł dziewczynę, która wyparowała zanim wilkołak zadał kolejny cios. Theo wrócił do postaci człowieka i podbiegł do mnie. Pomógł mi wstać.
-wszystko w porządku?-Zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
-Tak, jestem po prostu wykończona. Cała ta ucieczka i podróż przez góry, a teraz to.-Szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko, ale jedna po chwili nogi ugieły się pod ciężarem mojego ciała.
-Ta, wszystko w porządku.-Mruknął sarkastycznie blondyn podtrzymując mnie w talii.
Theo
Od tej dziewczyny biła, bardzo zła energia. Złapałam Theo za rękę.
-Wracajmy.-Szepnęłam, a chłopak spojrzał na mnie i kiwnął głową. Zawróciliśmy i zaczęliśmy się oddalać.
-Nie chcecie się ze mną bawić!?-Wrzasnęła rudowłosa, a ja dostałam ciarek na plecach. Zaczęliśmy biec, ale na drodze stanęły nam drzewa.
-Mamy przechlapane.-Szepnęłam i spojrzałam na Theo. Zmieniliśmy się w wilki i staraliśmy się uciec, ale wszystkie drogi zasłoniły drzewa. Stanęłam przy Theo.
-Musimy z nią walczyć.-Szepnął, a ja kiwnęłam łbem. Rzuciliśmy się w jej kierunku, ale dziewczyna tylko ruszyła ręką, a silny podmuch wiatru zmiótł nas na bok. Uderzyliśmy w drzewa i osunęliśmy się po nich w dół.
-Musimy zaatakować z różnych stron.-Warknęłam, a Theo zgodził się ze mną. Pobiegłam na drugą stronę unikając ciosów. Zatrzymałam się przed bramą z drzew. Obróciłam się i spojrzałam na wilka, który kiwnął łbem. Zaczęliśmy biec w stronę rudowłosej. Trudno było jej atakować w jedną i drugą stronę. Więc skupiła się na jednym z nas, czyli z moim szczęściem na mnie. Dziewczyna skupiła na mnie całą swoją moc. Odrzuciło mnie do tyłu z ogromną siłą. Uderzyłam ponownie z drzewo, ale tym razem miałam mroczki pod oczami. Leżałam na ziemi nie mając siły się podnieść. Wróciłam do postaci człowieka i zobaczyłam jak Theo dopadł dziewczynę, która wyparowała zanim wilkołak zadał kolejny cios. Theo wrócił do postaci człowieka i podbiegł do mnie. Pomógł mi wstać.
-wszystko w porządku?-Zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
-Tak, jestem po prostu wykończona. Cała ta ucieczka i podróż przez góry, a teraz to.-Szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko, ale jedna po chwili nogi ugieły się pod ciężarem mojego ciała.
-Ta, wszystko w porządku.-Mruknął sarkastycznie blondyn podtrzymując mnie w talii.
Theo
wtorek, 7 lipca 2015
Lucas Sevil
Imię: Lucas
Przezwisko: Luke, dla nielicznych Lukey
Nazwisko: Sevil
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
Rasa: Wilkołak
Mieszkanie: Hotel Grand - LINK
Zauroczenie: -
Charakter: Luke jest bardzo specyficzny. Jak to mówią jego znajomi ma swój świat, jest marzycielem i często ucieka w swój wyimaginowany własny świat. Jest lekkoduchem, mało rzeczy bierze na poważnie, żyje tak by łapać chwilę. Jesto on także bardzo zabawny i lubi flirtować, w czym jest mistrzem. Niestety Luke nie jest romantykiem, ba! Daleko mu do tego! Jest bardzo odważny i rzadko kiedy odmawia postawionego mu zadania. Lecz jest on także pomocny, nie zostawi drugiego w potrzebie i zawsze staje w obronie słabszych. Niestety Lucas ma także te gorsze cechy... Jest bipolarny. Raz miły i przyjazny, a chwile później dosłownie rzuca się do gardła. Na ogół stara się on jednak nad tym panować. Bardzo łatwo jest wyprowadzić go z równowagi, wtedy też przemienia się w swoje wilcze wcielenie. Ma specyficzne poczucie humoru, jest bardzo sarkastyczny a także szczery do bólu... Choćby prawda nie wiadomo jak bolała on i tak powie to bez żadnych uczuć, wyrzutów sumienia czy czegokolwiek...
Aparycja: Lucas jest wysoki, wysportowany i umięśniony. Ma miodowe oczy, czarne włosy, które czasami stylizuje na i rok w za, oraz jasną, kremową karnację. Nosi się jak zwykły punk, jego umięśniony tors zwykle opinają koszule w kratę, lub zwykłe t-shirty z logami jego ulubionych zespołów. Na nogach najczęściej noszi czarne rurki dziurami na kolanach lub bez nich, albo przetarte jeansy z dziurami. Na stopach najczęściej widnieją glany z czerwonymi sznurówkami lub trampki.
Historia: Urodził się w zwykłej watasze. Jego ojciec był samcem alfa, a matka była omegą. Gdy partnerka Kevin'a dowiedziała się o zdradzie postanowiła wydalić go, a Chrissie zabić. Gdy tylko Chrissie urodziła została zabrana do więzienia, a Kevin wydalony. Lucas przez lata dorastał myśląc, że to Narcy jest jego matką, a ojciec po prostu nie żyje... Lecz wtedy nadszedł ten dzień...
Lucas wraz z paczką swoich znajomych bawili się nieopodal lasu. Nagle podbiegła do nich ,,matka" Luke'a. Powiedziała, że musi coś pokazać. całej watasze, bo to niespodzianka dla Lukey'a. Jadnak młody Lucas nie spodziewał się co zaraz zobaczy... Gdy tylko stanęli przed grotą alf ujrzał wilkołaczkę wyglądającą prawie identycznie jak ona... Wtedy Narcy żekła: ,,Pożegnaj się ze swoją matką Lukey". Luke jednak nie wiedział o co chodzi, miał łzy w oczach, nie wiedział co się dzieje... Wtedy jego dotychczasowa matka opowiedziała mu o wszystkim. Luke ostatni raz spojrzał na matkę, która klęczała przy kamieniu. Po chwili.ze łzami w oczach opuściła głowę, a kat odciął jej głowę. Wtedy Lucas nie wystrzał i rzucił się na osobę, którą śmiał nazywać matką... Zabił ją, a następnie kata. Cały we krwi i łzach zmienił się całkowicie w wilka i przez kilka lat tułał się po świecie, aż dotarł do Walhalli.
Zainteresowania:
-Motocykle
-Polowanie (Jako wilcza postać)
-Capoeira
Głos: LINK
Zwierzątko: -
Opiekun: uja2000
Upomnienia: 0
Po przemianie: LINK
Sterujący: Sad Mouse
Od Mourder-CD Lary
Odwzajemniłam uśmiech, w sumie to chyba nie chcę tak zaczynać znajomości... Yhh, czy tł znowu ta bipolarność?!
-Ym... Bo jeśli chodzi o tą bladą cerę... To ja mam tak normalnie... -Sprobowałam się uśmiechnąć, lecz wyszedł jakiś grymas, jak zawsze...
-Serio?! -Zapytała lekko ściągnięta z tropu...
-Yhym... -Mruknęłam -Pewnie miałam to po mamie... Ona też była niesamowicie blada... -Powiedziałam prawie szeptem, dzięki Bogu Laura zauważyła, że coś jest na rzeczy i nie dopytywała o resztę...
-Ile masz lat? -Zapytała po chwili ciszy łapiąc ze mną kontakt wzrokowy
-19... -Mruknęłam pod nosem, lecz przypominając sobie, że tym razem nie gadam sama ze sobą od razu Powiedziałam głośniej i bardziej stanowczo -19.
-Ja 18... Czyli nadal jestem tu najmłodsza... -Spuściła głowę
-Dokąd idziemy? -Zapytałam siląc się na uśmiech, tym razem wyszedł banan, a nie krzywy grymas
-Może do karczmy, pewnie jesteś głodna... -A ta znów wie lepiej czego mi potrzeba, nie skomentowałama tego jednak i po prostu szłam za dziewczyną.
Po chwili znalezłyśmy się w tej karczmie. Usiadałyśmy przy jednym ze stolików i zamówiłyśmy o dziwo to samo... Czekając na jedzenie Lara. chyba nie mogąc już wytrzymać zaczęła rozmowę...
-Urodziłaś się wilkołakiem? -No to trafiła w idealny temat, skrzywiłam się i wściekłym wzrokiem zaczęłama wgapiać się w talerz.
-Nie... -Wysyczałam -A ty? -Starałam się brzmieć miło, jednak słychać było jad i złość w moim głosie...
Lara??
-Ym... Bo jeśli chodzi o tą bladą cerę... To ja mam tak normalnie... -Sprobowałam się uśmiechnąć, lecz wyszedł jakiś grymas, jak zawsze...
-Serio?! -Zapytała lekko ściągnięta z tropu...
-Yhym... -Mruknęłam -Pewnie miałam to po mamie... Ona też była niesamowicie blada... -Powiedziałam prawie szeptem, dzięki Bogu Laura zauważyła, że coś jest na rzeczy i nie dopytywała o resztę...
-Ile masz lat? -Zapytała po chwili ciszy łapiąc ze mną kontakt wzrokowy
-19... -Mruknęłam pod nosem, lecz przypominając sobie, że tym razem nie gadam sama ze sobą od razu Powiedziałam głośniej i bardziej stanowczo -19.
-Ja 18... Czyli nadal jestem tu najmłodsza... -Spuściła głowę
-Dokąd idziemy? -Zapytałam siląc się na uśmiech, tym razem wyszedł banan, a nie krzywy grymas
-Może do karczmy, pewnie jesteś głodna... -A ta znów wie lepiej czego mi potrzeba, nie skomentowałama tego jednak i po prostu szłam za dziewczyną.
Po chwili znalezłyśmy się w tej karczmie. Usiadałyśmy przy jednym ze stolików i zamówiłyśmy o dziwo to samo... Czekając na jedzenie Lara. chyba nie mogąc już wytrzymać zaczęła rozmowę...
-Urodziłaś się wilkołakiem? -No to trafiła w idealny temat, skrzywiłam się i wściekłym wzrokiem zaczęłama wgapiać się w talerz.
-Nie... -Wysyczałam -A ty? -Starałam się brzmieć miło, jednak słychać było jad i złość w moim głosie...
Lara??
Od Theo-CD Lary
Lara miała racje. Ktoś się tutaj czaił i nie był nastawiony przyjaźnie. Można było to wyczuć tak jak każdą inną emocję. Nagle to coś lub ktoś zaczęło uciekać w przeciwnym kierunku. Kiwnąłem głową do dziewczyny i oboje zmieniliśmy się w wilki. Biegłem tak szybko jak tylko potrafiłem, a Lara biegła tuż przy mnie. Nagle urwał się trop. Momentalnie się zatrzymaliśmy lecz istoty nigdzie nie było.
-To dziwne...-powiedziała cicho Lara.
Podszedłem bliżej dziewczyny i ujrzałem odciski stóp.
-Żaden z ludzi nie potrafi biegać tak szybko.
-To nie był człowiek.
-Nimfa. To by wszystko tłumaczyło - powiedziałem.
-Już dawno żadnej nie widziałam.
-Rzadko kto je widział. Nie pokazują się nikomu ale też nikt ich nie szuka.
-Śmiem przeczyć - zza moich pleców doszedł kobiecy głos, który zmieniał się w melodyjny śmiech. Nie sądziłem że to możliwe. Odwróciłem się i zobaczyłem rudowłosą dziewczynę. Mogła mieć około 13 lat i wyglądała bardzo młodo. Miała na sobie zwiewną białą sukienkę do kolan i wianek ze stokrotek wpleciony we włosy. Była dziewczęca lecz jedna rzecz nie pasowała. Jej oczy co chwile zmieniały kolor aż stały się całkowicie czarne.
Lara? c:
-To dziwne...-powiedziała cicho Lara.
Podszedłem bliżej dziewczyny i ujrzałem odciski stóp.
-Żaden z ludzi nie potrafi biegać tak szybko.
-To nie był człowiek.
-Nimfa. To by wszystko tłumaczyło - powiedziałem.
-Już dawno żadnej nie widziałam.
-Rzadko kto je widział. Nie pokazują się nikomu ale też nikt ich nie szuka.
-Śmiem przeczyć - zza moich pleców doszedł kobiecy głos, który zmieniał się w melodyjny śmiech. Nie sądziłem że to możliwe. Odwróciłem się i zobaczyłem rudowłosą dziewczynę. Mogła mieć około 13 lat i wyglądała bardzo młodo. Miała na sobie zwiewną białą sukienkę do kolan i wianek ze stokrotek wpleciony we włosy. Była dziewczęca lecz jedna rzecz nie pasowała. Jej oczy co chwile zmieniały kolor aż stały się całkowicie czarne.
Lara? c:
Od Theo-CD Victorii
Zaśmiałem się cicho. Dziewczyna na przeciwko wydawała się nastawiona przyjaźnie. Inni rozpoznają mnie tylko po oczach, są bardzo charakterystyczne i są w tym samym kolorze co teraz. Obszedłem ją dookoła i jak każdy wilk spróbowałem złapać zapach. Nie była żadnym ze znanych mi ras. Przyglądałem się jej z ciekawością.
-Skończyłeś? -spytała ironicznie krzyżując ramiona.
-Czym ty do chole*y jesteś? -uniosłem jedną brew dalej wpatrując się w dziewczynę.
-Nigdy nie widziałeś żywiołaka? -Wyglądała na zdziwioną a jednocześnie znudzoną.
-Nie jestem chodzącą encyklopedią -mruknąłem.
Nagle zza krzaków wyszedł potężnej budowy niedźwiedź. Z ust kapała mu biała ślina a oczy miały kolor krwisto czerwony. Szykował się do ataku jednak na początku oceniał swoje szanse. Zanim zmieniłem swą postać skierowałem się do dziewczyny.
-Pokaż co potrafisz.
W postaci wilka odbiegłem kilka metrów by w razie wypadku pomóc Victorii. Wydawało się jednak ze nie będzie potrzebowała mojej pomocy. Niestety niedźwiedź nie przyszedł sam. Zza nim wyłonił się o wiele większy osobnik. Chciałem krzyknąć do dziewczyny lecz z mojego gardła wydobyło się jedynie wycie. Odwróciła się w moim kierunku jednak było zbyt późno. Zwierzę zaatakowało ją łapą pozostawiając ślad na jej nodze. Dziewczyna się przewróciła lecz zanim upadła na ziemie udało mi się ją złapać. Zwróciłem się ku niedźwiedziowi i zaatakowałem. Uciekł ranny jednak nie sądzę by zdążył dotrzeć do strumyka zanim się wykrwawi. Victoria stała już o własnych siłach i nie wyglądała na zadowoloną.
-Poradziłabym sobie.
-Nie wątpię - uśmiechnąłem się odsłaniając wilcze kły, które po chwili wróciły do ludzkich rozmiarów.
Vickey ? :>
-Skończyłeś? -spytała ironicznie krzyżując ramiona.
-Czym ty do chole*y jesteś? -uniosłem jedną brew dalej wpatrując się w dziewczynę.
-Nigdy nie widziałeś żywiołaka? -Wyglądała na zdziwioną a jednocześnie znudzoną.
-Nie jestem chodzącą encyklopedią -mruknąłem.
Nagle zza krzaków wyszedł potężnej budowy niedźwiedź. Z ust kapała mu biała ślina a oczy miały kolor krwisto czerwony. Szykował się do ataku jednak na początku oceniał swoje szanse. Zanim zmieniłem swą postać skierowałem się do dziewczyny.
-Pokaż co potrafisz.
W postaci wilka odbiegłem kilka metrów by w razie wypadku pomóc Victorii. Wydawało się jednak ze nie będzie potrzebowała mojej pomocy. Niestety niedźwiedź nie przyszedł sam. Zza nim wyłonił się o wiele większy osobnik. Chciałem krzyknąć do dziewczyny lecz z mojego gardła wydobyło się jedynie wycie. Odwróciła się w moim kierunku jednak było zbyt późno. Zwierzę zaatakowało ją łapą pozostawiając ślad na jej nodze. Dziewczyna się przewróciła lecz zanim upadła na ziemie udało mi się ją złapać. Zwróciłem się ku niedźwiedziowi i zaatakowałem. Uciekł ranny jednak nie sądzę by zdążył dotrzeć do strumyka zanim się wykrwawi. Victoria stała już o własnych siłach i nie wyglądała na zadowoloną.
-Poradziłabym sobie.
-Nie wątpię - uśmiechnąłem się odsłaniając wilcze kły, które po chwili wróciły do ludzkich rozmiarów.
Vickey ? :>
Od Simona-CD Schulyer
- Ok, żebym tylko zrozumiał - powiedziałem. Pod koniec rozmowy skrzydła Schulyer już całkiem zniknęły. Dziewczyna zobaczyła moje pytające spojrzenie, więc dodała:
- Chyba nie myślisz, że będą one widoczne dokąd będę chciała? Znikają po jakimś czasie.
- Aha, nie wiedziałem - odparłem. Rozglądałem się po tym lesie. Było tu dziwnie cicho, do czego nie byłem przyzwyczajony.
- No to teraz już wiesz - warknęła i przygotowała się do kolejnej transformacji.
- Ile ty masz w ogóle lat? - zapytałem.
- Nie wiem, ale dużo.
- Ja też mam dużo, ale dalej nie wiem w jakim wieku zrozumiem tą metodę, dzięki czemu zostają same skrzydła? - dopytywałem niepotrzebnie.
- To jakoś przychodzi z czasem, ale trzeba mieć +300 na pewno - wyjaśniła.
- Czyli jeszcze trochę czasu - westchnąłem.
- To co teraz robimy? - zapytała Schulyer po chwili milczenia.
Schulyer?
- Chyba nie myślisz, że będą one widoczne dokąd będę chciała? Znikają po jakimś czasie.
- Aha, nie wiedziałem - odparłem. Rozglądałem się po tym lesie. Było tu dziwnie cicho, do czego nie byłem przyzwyczajony.
- No to teraz już wiesz - warknęła i przygotowała się do kolejnej transformacji.
- Ile ty masz w ogóle lat? - zapytałem.
- Nie wiem, ale dużo.
- Ja też mam dużo, ale dalej nie wiem w jakim wieku zrozumiem tą metodę, dzięki czemu zostają same skrzydła? - dopytywałem niepotrzebnie.
- To jakoś przychodzi z czasem, ale trzeba mieć +300 na pewno - wyjaśniła.
- Czyli jeszcze trochę czasu - westchnąłem.
- To co teraz robimy? - zapytała Schulyer po chwili milczenia.
Schulyer?
Od Usagi CD Arthur'a
Gdy odprowadziłam Arthur;a poszłam od razu do pokoju. Gdy tylko otworzyłam drzwi z pokoju wybiegł mój królik i zaczął biegać wokół moich nóg. Wzięłam go na ręce i weszłam do pokoju. Położyłam królika na łóżku i z małej lodówki wyjęłam marchewkę. Dałam ją zwierzakowi, a sama poszłam się umyć. Po kilku minutach położyłam się na łóżku.
- Chrysis choć tutaj. - Pokazałam zwierzakowi poduszkę koło mojej głowy. Posłusznie położył się na niej i usnęłam.
~następnego dnia~
Po przebudzeniu ogarnęłam cały pokój. Zabrałam z szafy kilka noży i kosę. Wychodząc z pokoju królik pobiegł za mną. Cicho westchnęłam i wzięłam go ze sobą. Poszłam do parku i wskoczyłam na jakieś drzewo. Chrysis biegał wokół niego jak szalony, a ja rzucałam nożami do drzewa najbardziej oddalonego od tego na którym jestem. Kątem oka zauważyłam że ktoś siada na ławce pod drzewem. Był to Arthur, ale nigdzie nie widziałam jego ducha.
- Znowu się widzimy. - Mówiąc to usiadłam na gałęzi.
- Witaj Usagi. - Chłopak podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Zauważyłam jak Chrysis wskakuje mu na nogi.
- Co to za królik? - Cicho się zaśmiałam gdy chłopak patrzył to na mnie to na królika. Jednym sprawnym ruchem zeskoczyłam z drzewa i usiadłam koło Arthura.
- To mój zwierzak Chrysis. - Mówiąc to króliczek posłusznie skoczył na moje nogi.
- Lubisz walczyć Usagi?
- No jasne. Zanim cię spotkałam to trochę ćwiczyłam rzucanie nożami. - Pokazałam na drzewo gdzie widniały wbite noże.
- Może chcesz potrenować wspólnie walkę? - Zaproponowałam chłopakowi.
Arthur?
- Chrysis choć tutaj. - Pokazałam zwierzakowi poduszkę koło mojej głowy. Posłusznie położył się na niej i usnęłam.
~następnego dnia~
Po przebudzeniu ogarnęłam cały pokój. Zabrałam z szafy kilka noży i kosę. Wychodząc z pokoju królik pobiegł za mną. Cicho westchnęłam i wzięłam go ze sobą. Poszłam do parku i wskoczyłam na jakieś drzewo. Chrysis biegał wokół niego jak szalony, a ja rzucałam nożami do drzewa najbardziej oddalonego od tego na którym jestem. Kątem oka zauważyłam że ktoś siada na ławce pod drzewem. Był to Arthur, ale nigdzie nie widziałam jego ducha.
- Znowu się widzimy. - Mówiąc to usiadłam na gałęzi.
- Witaj Usagi. - Chłopak podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Zauważyłam jak Chrysis wskakuje mu na nogi.
- Co to za królik? - Cicho się zaśmiałam gdy chłopak patrzył to na mnie to na królika. Jednym sprawnym ruchem zeskoczyłam z drzewa i usiadłam koło Arthura.
- To mój zwierzak Chrysis. - Mówiąc to króliczek posłusznie skoczył na moje nogi.
- Lubisz walczyć Usagi?
- No jasne. Zanim cię spotkałam to trochę ćwiczyłam rzucanie nożami. - Pokazałam na drzewo gdzie widniały wbite noże.
- Może chcesz potrenować wspólnie walkę? - Zaproponowałam chłopakowi.
Arthur?
poniedziałek, 6 lipca 2015
Od Arthur'a-CD Usagi
W takim razie do następnego. - Uśmiechnąłem się do Usagi.
-Pa. - Pożegnała się i poszła do siebie.
Ta sytuacja była dla mnie dość dziwna. Miasto w którym nie ma ani jednego człowieka. Wydawało mi się to zbyt nierealne. Rzuciłem kluczę na szafkę, a sam skoczyłem na łóżko. Nie mogłem trafić na lepszy pokój. Westchnąłem i zacząłem lustrować sufit.
-Jak zwiedzanie? - Przerwałem panującą ciszę.
-Co tak leżysz i się cieszysz? - Padło pytanie Lucivara.
-Wszytko i nic. - Odpowiedziałem i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, uprałem spodnie, koszulkę i wróciłem do łóżka. Zgasiłem światło i poszliśmy spać, znaczy się ja to zrobiłem. Za mojego ducha nie gwarantuję.
*** Następnego dnia ***
Dzień zacząłem o dziwo nie od ćwiczeń lecz od wyprawy na zakupy. Nienawidziłem tego typu spędzania czasu, ale czasami trzeba.
W centrum kupiłem kilka nowych ciuchów i wróciłem do swojego pokoju. Oczywiście Lucivar musiał mi towarzyszyć oraz dogadywać.
-Wreszcie u siebie. - Zachowywał się jakby był najbardziej zmęczoną osobą na świecie. Cały czas musiał jęczeć, że chce wracać. Jakby nie mógł po prostu się gdzieś ulotnić.
Przebrałem się w szare dresy, czarną koszulkę i wyszedłem biegać. Krążyłem ulicami miasta, aż dotarłem do parku. Usiadłem na jednej z ławek. Duch stróż został w domu, nie miał ochoty mi towarzyszyć tym razem.
-Znowu się widzimy. - Usłyszałem z góry znajomy głos
-Witaj Usagi. - Za mną stało drzewo, podniosłem wzrok. Na jednej z gałęzi siedziała dziewczyna.
Usagi?
-Pa. - Pożegnała się i poszła do siebie.
Ta sytuacja była dla mnie dość dziwna. Miasto w którym nie ma ani jednego człowieka. Wydawało mi się to zbyt nierealne. Rzuciłem kluczę na szafkę, a sam skoczyłem na łóżko. Nie mogłem trafić na lepszy pokój. Westchnąłem i zacząłem lustrować sufit.
-Jak zwiedzanie? - Przerwałem panującą ciszę.
-Co tak leżysz i się cieszysz? - Padło pytanie Lucivara.
-Wszytko i nic. - Odpowiedziałem i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, uprałem spodnie, koszulkę i wróciłem do łóżka. Zgasiłem światło i poszliśmy spać, znaczy się ja to zrobiłem. Za mojego ducha nie gwarantuję.
*** Następnego dnia ***
Dzień zacząłem o dziwo nie od ćwiczeń lecz od wyprawy na zakupy. Nienawidziłem tego typu spędzania czasu, ale czasami trzeba.
W centrum kupiłem kilka nowych ciuchów i wróciłem do swojego pokoju. Oczywiście Lucivar musiał mi towarzyszyć oraz dogadywać.
-Wreszcie u siebie. - Zachowywał się jakby był najbardziej zmęczoną osobą na świecie. Cały czas musiał jęczeć, że chce wracać. Jakby nie mógł po prostu się gdzieś ulotnić.
Przebrałem się w szare dresy, czarną koszulkę i wyszedłem biegać. Krążyłem ulicami miasta, aż dotarłem do parku. Usiadłem na jednej z ławek. Duch stróż został w domu, nie miał ochoty mi towarzyszyć tym razem.
-Znowu się widzimy. - Usłyszałem z góry znajomy głos
-Witaj Usagi. - Za mną stało drzewo, podniosłem wzrok. Na jednej z gałęzi siedziała dziewczyna.
Usagi?
Od Lary- CD Mourder
Jakoś nie chciała chyba nowych znajomych, przynajmniej sprawiała takie wrażenie.
-Też jesteś wilkołakiem?-Zapytałam, czując że dziewczyna jest zmiennokształtna lub jak ja wilkołakiem.
-Też? Czyli nie jestem sama.-Szepnęła, a ja wstałam.
-Nie chce przerywać Ci tej sielanki, ale wyglądasz jak trup. Uciekałaś pewnie kilka dni, powinnaś coś zjeść.-Powiedziałam, a dziewczyna spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
-Nie mów mi co mam robić.-Warknęła, a ja westchnęłam.
-Ja tylko proponuję, żebyś poszła ze mną. -Odparłam spokojnie, a dziewczyna prychnęła.
-Panna wszystko wiedząca.-Mruknęła, a ja stanęłam przy niej.
-Nazywaj mnie jak chcesz, ale to ja wiem jak dojść do miasta i jakie tereny w twoim stanie omijać, a nie ty.-Powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
-Pa.-Dodałam i powoli zmierzałam w dół góry.
-Poczekaj.-Warknęła nieznajoma i wstała. Uśmiechnęłam się lekko, a dziewczyna dołączyła do mnie i zaczęłyśmy schodzić.
-Mourder.-Szepnęła, a ja spojrzałam na nią.
-Lara.-Odparłam i lekko się uśmiechnęłam.
MOURDER
-Też jesteś wilkołakiem?-Zapytałam, czując że dziewczyna jest zmiennokształtna lub jak ja wilkołakiem.
-Też? Czyli nie jestem sama.-Szepnęła, a ja wstałam.
-Nie chce przerywać Ci tej sielanki, ale wyglądasz jak trup. Uciekałaś pewnie kilka dni, powinnaś coś zjeść.-Powiedziałam, a dziewczyna spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
-Nie mów mi co mam robić.-Warknęła, a ja westchnęłam.
-Ja tylko proponuję, żebyś poszła ze mną. -Odparłam spokojnie, a dziewczyna prychnęła.
-Panna wszystko wiedząca.-Mruknęła, a ja stanęłam przy niej.
-Nazywaj mnie jak chcesz, ale to ja wiem jak dojść do miasta i jakie tereny w twoim stanie omijać, a nie ty.-Powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
-Pa.-Dodałam i powoli zmierzałam w dół góry.
-Poczekaj.-Warknęła nieznajoma i wstała. Uśmiechnęłam się lekko, a dziewczyna dołączyła do mnie i zaczęłyśmy schodzić.
-Mourder.-Szepnęła, a ja spojrzałam na nią.
-Lara.-Odparłam i lekko się uśmiechnęłam.
MOURDER
Od Usagi CD Arthur'a
Spojrzałam na Arthur'a i przewróciłam teatralnie oczami. Cicho się zaśmiałam.
- Co cię tak śmieszy? - Zapytał lekko zdziwiony.
- Nie nic. Co do twojego pytania, to tak wszyscy mieszkańcy mieszkają jednym z dwóch hoteli. Masz do wyboru Lotos i Grand. Ja mieszkam w tym, więc cię tu zaprowadziłam. - Wzruszyłam tylko ramionami i poszłam w stronę hotelu. Chłopak poszedł za mną. Gdy weszliśmy do holu zauważyłam że Arthur rozgląda się na wszystkie strony.
- I jak podoba ci się? - Zapytałam się chłopaka i pokierowałam do recepcji.
- Nieźle się tu urządzili, nie ma co. - Gdy byliśmy już przy recepcji przywitał nas Jason.
- Siema Jason, masz jakiś wolny pokój no nie? - Mówiąc to usiadłam na kontuarze. Jason tylko cicho westchnął i spojrzał na mnie.
- Usagi ile razy ci mówiłem że masz nie siadać tutaj. - Chwilę zastanowiłam się nad jego pytaniem.
- Może z czterdzieści w tym tygodniu. - Powiedziałam lekko zamyślona.
- Dobra, widzę że i tak nie masz zamiaru mnie słuchać. - Wyszczerzyłam jedynie do niego ząbki.
- O to klucz do pańskiego pokoju. Panie...
- Arthur Lovecraft. - Powiedział chłopak. Recepcjonista wstukał jego imię i nazwisko i podał mi klucz.
- Wiesz gdzie jest dany pokój, więc jeśli będziesz mogła zaprowadź go i powiedz mu wszystkie reguły tego hotelu. - Powiedział poważnym tonem. Zeskoczyłam z kontuaru i poprowadziłam Arthura pod pokój numer 20 i przekazałam mu kluczyk.
- Jak będziesz czegoś potrzebować znajdziesz mnie w pokoju 66. - Powiedziałam krótko.
- A co z tymi regułami?
- I tak nikt ich nie przestrzega. - Wzruszyłam tylko ramionami.
- To ja będę się zbierała.
Arthur?
- Co cię tak śmieszy? - Zapytał lekko zdziwiony.
- Nie nic. Co do twojego pytania, to tak wszyscy mieszkańcy mieszkają jednym z dwóch hoteli. Masz do wyboru Lotos i Grand. Ja mieszkam w tym, więc cię tu zaprowadziłam. - Wzruszyłam tylko ramionami i poszłam w stronę hotelu. Chłopak poszedł za mną. Gdy weszliśmy do holu zauważyłam że Arthur rozgląda się na wszystkie strony.
- I jak podoba ci się? - Zapytałam się chłopaka i pokierowałam do recepcji.
- Nieźle się tu urządzili, nie ma co. - Gdy byliśmy już przy recepcji przywitał nas Jason.
- Siema Jason, masz jakiś wolny pokój no nie? - Mówiąc to usiadłam na kontuarze. Jason tylko cicho westchnął i spojrzał na mnie.
- Usagi ile razy ci mówiłem że masz nie siadać tutaj. - Chwilę zastanowiłam się nad jego pytaniem.
- Może z czterdzieści w tym tygodniu. - Powiedziałam lekko zamyślona.
- Dobra, widzę że i tak nie masz zamiaru mnie słuchać. - Wyszczerzyłam jedynie do niego ząbki.
- O to klucz do pańskiego pokoju. Panie...
- Arthur Lovecraft. - Powiedział chłopak. Recepcjonista wstukał jego imię i nazwisko i podał mi klucz.
- Wiesz gdzie jest dany pokój, więc jeśli będziesz mogła zaprowadź go i powiedz mu wszystkie reguły tego hotelu. - Powiedział poważnym tonem. Zeskoczyłam z kontuaru i poprowadziłam Arthura pod pokój numer 20 i przekazałam mu kluczyk.
- Jak będziesz czegoś potrzebować znajdziesz mnie w pokoju 66. - Powiedziałam krótko.
- A co z tymi regułami?
- I tak nikt ich nie przestrzega. - Wzruszyłam tylko ramionami.
- To ja będę się zbierała.
Arthur?
Od Usagi CD Victorii
Gdy przywódcy dali nam kary i sobie poszli o mało co nie wybuchłam śmiechem. Przechodząc z Victorią koło aniołów nie mogłam się powstrzymać żeby im nie dopiec.
- Tylko pamiętajcie wszystko ma błyszczeć. - Zaczęłam się śmiać gdy ci posłali mi mordercze spojrzenia.
- Usagi nie śmiej się, bo my też nie mamy lekkiego zadania. - Upomniała mnie przyjaciółka.
- Będzie spoko, jak coś to zajmę się najwyższymi półkami, a ty tymi niższymi. - Zaproponowałam.
- A czemu ja nie mogę tego zrobić?
- Bo wiatr może pozrzucać inne książki.
- W sumie i racja. - Zgodziła się ze mną Victoria. Po kilku minutach zgłosiłyśmy się do biblioteki by odbyć naszą karę.
~3 godziny później~
Latałam przy ostatniej półce na samej górze. Skrzydła już mnie bolały od ciągłego latania w te i z powrotem. Sięgałam właśnie po ostatnie książki gdy z jednej z nich coś wypadło. Z lekkim strachem spojrzałam czy to aby nie były strony książki.
- Usagi co ty tam robisz? Zlatuj tutaj, zobaczymy co to jest. - Victoria machała czymś w moją stronę. Odłożyłam książki i poleciałam do niej.
- Co to jest? - Spytałam się zaciekawiona.
- Chyba jakiś list.
- To przeczytaj go Victoria.
- Jesteś pewna Usagi? - Pokiwałam jej jedynie głową na zgodę.
Victoria?
- Tylko pamiętajcie wszystko ma błyszczeć. - Zaczęłam się śmiać gdy ci posłali mi mordercze spojrzenia.
- Usagi nie śmiej się, bo my też nie mamy lekkiego zadania. - Upomniała mnie przyjaciółka.
- Będzie spoko, jak coś to zajmę się najwyższymi półkami, a ty tymi niższymi. - Zaproponowałam.
- A czemu ja nie mogę tego zrobić?
- Bo wiatr może pozrzucać inne książki.
- W sumie i racja. - Zgodziła się ze mną Victoria. Po kilku minutach zgłosiłyśmy się do biblioteki by odbyć naszą karę.
~3 godziny później~
Latałam przy ostatniej półce na samej górze. Skrzydła już mnie bolały od ciągłego latania w te i z powrotem. Sięgałam właśnie po ostatnie książki gdy z jednej z nich coś wypadło. Z lekkim strachem spojrzałam czy to aby nie były strony książki.
- Usagi co ty tam robisz? Zlatuj tutaj, zobaczymy co to jest. - Victoria machała czymś w moją stronę. Odłożyłam książki i poleciałam do niej.
- Co to jest? - Spytałam się zaciekawiona.
- Chyba jakiś list.
- To przeczytaj go Victoria.
- Jesteś pewna Usagi? - Pokiwałam jej jedynie głową na zgodę.
Victoria?
Od Arthur'a- CD Usagi
-Czyli jednak coś tu się dzieje. - Uśmiechnąłem się zadowolony.
-Jesteście nudni. - Powiedział duch i zniknął.
-On tak zawsze? - Zapytała. Spojrzałem na nią pytająco.
-Można powiedzieć, że żyje własnym życiem. - Na twarzy pojawił mi się tajemniczy uśmiech. -Znamy się bardzo długo, lecz nadal potrafi mnie zaskoczyć.
Wyjrzałem za okno, zaczynało robić się już ciemno.
-Idziemy? - Zapytała. Przytaknąłem i zapłaciłem za jedzenie. Wyszliśmy z karczmy, dziewczyna nas pokierowała. Okazało się, że zaprowadziła mnie pod jakiś hotel. Nad którego wejściem widniał szyld, z napisem "Grand".
-Po co mnie tutaj przyprowadziłaś? - Zapytałem lekko zdziwiony. - Co wszyscy mieszkają tutaj w hotelu? - Moje pytanie brzmiało ironicznie.
Usagi?
-Jesteście nudni. - Powiedział duch i zniknął.
-On tak zawsze? - Zapytała. Spojrzałem na nią pytająco.
-Można powiedzieć, że żyje własnym życiem. - Na twarzy pojawił mi się tajemniczy uśmiech. -Znamy się bardzo długo, lecz nadal potrafi mnie zaskoczyć.
Wyjrzałem za okno, zaczynało robić się już ciemno.
-Idziemy? - Zapytała. Przytaknąłem i zapłaciłem za jedzenie. Wyszliśmy z karczmy, dziewczyna nas pokierowała. Okazało się, że zaprowadziła mnie pod jakiś hotel. Nad którego wejściem widniał szyld, z napisem "Grand".
-Po co mnie tutaj przyprowadziłaś? - Zapytałem lekko zdziwiony. - Co wszyscy mieszkają tutaj w hotelu? - Moje pytanie brzmiało ironicznie.
Usagi?
Od Vicotrii-CD Usagi
Dwóch Japończyków patrzyło na mnie i czekało na odpowiedź co do tej bójki.. Co ja miałam powiedzieć. Usagi patrzyła na mnie z wyrazem "Pomóż". Anioły "Jak powiesz to jesteś cio*a". No cóż. Usagi to moja znajoma. Nie będę chroniła tych idiotów.
-Y.. więc.. no...y...
-Wykrztuś to z siebie-usłyszałam głos zza siebie. Była to kobieta. Przywódczyni żywiołaków.
-To tak.. ja i Usagi-pokazałam na demonicę-siedziałyśmy w karczmie i tam dosiadł się do nas anioł,który zaczął ją obrażać. Potem wyszliśmy i przyszedł z kolegami.
-Bo sam się bał-zadrwiła Usagi.
-Nie przerywaj!-powiedział jedne azjata, chyba ten demoniczny...
-Kontynuuj-powiedział drugi.
-Więc.. Zaczęli drwić z niej i Usagi nie wytrzymała i ...
-Ona mnie poparzyła-wrzasnęła anielica.
-Tak więc wszyscy dostaniecie kary-powiedzieli po naradzie przywódcy.
-Wy-powiedział anielski przywódca,wskazując na podopiecznych.-Za prowokacje musicie umyć wszystkie publiczne toalety i posprzątać ulicę.
-Wy za to-tu wskazał na nas- musicie poukładać książki w bibliotece.
Usagi?
-Y.. więc.. no...y...
-Wykrztuś to z siebie-usłyszałam głos zza siebie. Była to kobieta. Przywódczyni żywiołaków.
-To tak.. ja i Usagi-pokazałam na demonicę-siedziałyśmy w karczmie i tam dosiadł się do nas anioł,który zaczął ją obrażać. Potem wyszliśmy i przyszedł z kolegami.
-Bo sam się bał-zadrwiła Usagi.
-Nie przerywaj!-powiedział jedne azjata, chyba ten demoniczny...
-Kontynuuj-powiedział drugi.
-Więc.. Zaczęli drwić z niej i Usagi nie wytrzymała i ...
-Ona mnie poparzyła-wrzasnęła anielica.
-Tak więc wszyscy dostaniecie kary-powiedzieli po naradzie przywódcy.
-Wy-powiedział anielski przywódca,wskazując na podopiecznych.-Za prowokacje musicie umyć wszystkie publiczne toalety i posprzątać ulicę.
-Wy za to-tu wskazał na nas- musicie poukładać książki w bibliotece.
Usagi?
Od Usagi CD Arthur'a
Oprowadziłam Arthur'a po Walhalli. Na sam koniec poszliśmy do karczmy. Dość dziwnie czułam się w obecności Luciviara, ale nie mówiłam tego na głos. Po chwili przyszedł do nas kelner i zamówiliśmy coś do jedzenia.
- Długo już tu mieszkasz? - Jego pytanie wyrwało mnie z zamyślenia. Cicho westchnęłam.
- Około roku. - Odpowiedziałam krótko. Katem oka zauważyłam że Arthur i Luciviar przyglądają mi się. Już miałam coś powiedzieć gdy przyszedł kelner. Podał nam nasze zamówienia. W ciszy zjedliśmy wszystko.
- Widzę że Walhallia to dość spokojne miejsce. - Parsknęłam ze śmiechu.
- Spokojne? - Powiedziałam ze śmiechem.
- A nie jest?
- Jeśli jestem ja i pewna banda aniołów to na pewno zaraz będzie niezła bójka. - Powiedziałam te słowa z uśmiechem na twarzy.
Arthur?
- Długo już tu mieszkasz? - Jego pytanie wyrwało mnie z zamyślenia. Cicho westchnęłam.
- Około roku. - Odpowiedziałam krótko. Katem oka zauważyłam że Arthur i Luciviar przyglądają mi się. Już miałam coś powiedzieć gdy przyszedł kelner. Podał nam nasze zamówienia. W ciszy zjedliśmy wszystko.
- Widzę że Walhallia to dość spokojne miejsce. - Parsknęłam ze śmiechu.
- Spokojne? - Powiedziałam ze śmiechem.
- A nie jest?
- Jeśli jestem ja i pewna banda aniołów to na pewno zaraz będzie niezła bójka. - Powiedziałam te słowa z uśmiechem na twarzy.
Arthur?
Od Schulyer cd. Simon
- Co mam zrobić żebyś uwierzyła? - spytał już przetransformowany. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć więc tylko warknęłam. Skierowałam się do lasu, do najciemniejszej części lasu. Gdy uznałam, że to koniec wycieczki moje ciało zmieniło się w ludzkie, ale skrzydła pozostały. Wylądowałam na wielkiej ciemnej polanie a Simon pod postacią całkowicie
przetransformowanego człowieka. Czyli był zbyt młody aby posiąść tą umiejętność.
- Jak to zrobiłaś? - spytał wskazując na skrzydła, które dalej były szeroko rozłożone, aczkolwiek powoli się skurczały, aby w końcu wtopić się we mnie. Zmierzyłam go i odparłam przyglądając się swoim czarnym paznokciom, które jeszcze przed paroma minutami były długimi hebanowymi błyszczącymi pazurami.
- Jak byś był w moim wieku to byś wiedział jak. Nie mogę ci tego zdradzić kiedyś zrozumiesz...
Simon?
przetransformowanego człowieka. Czyli był zbyt młody aby posiąść tą umiejętność.
- Jak to zrobiłaś? - spytał wskazując na skrzydła, które dalej były szeroko rozłożone, aczkolwiek powoli się skurczały, aby w końcu wtopić się we mnie. Zmierzyłam go i odparłam przyglądając się swoim czarnym paznokciom, które jeszcze przed paroma minutami były długimi hebanowymi błyszczącymi pazurami.
- Jak byś był w moim wieku to byś wiedział jak. Nie mogę ci tego zdradzić kiedyś zrozumiesz...
Simon?
Od Arthur'a-CD Usagi
Nieznajomym okazała się dziewczyna. Była ode mnie znacznie niższa, miała czarne włosy oraz niebieskie oczy. Zaproponowała mi zwiedzanie miasta.
-Chodźmy. - Głos ducha jak zawsze brzmiał przerażająco. Dziewczyna była przeniosła swój zaniepokojony wzrok na Lucivara.
-Niech będzie, idźmy. - Usagi przytaknęła mi tylko i ruszyła przed siebie.
Pierwszym miejscem do którego zaszliśmy była biblioteka. Muszę przyznać naprawdę ogromna. Postanowiłem tutaj któregoś dnia zajrzeć.
-Jesteś głodny? - Zapytała.
-W sumie to nawet tak. - Powiedziałem.
-W takim razie zaprowadzę Cię do karczmy. - Zaśmiała się i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Kilka minut i już siedzieliśmy przy stole. Kelner wziął moje zamówienie i dziewczyny.
-Długo już tu mieszkasz? - Oparłem się wygodniej o oparcie i jej przyjrzałem.
Usagi?
-Chodźmy. - Głos ducha jak zawsze brzmiał przerażająco. Dziewczyna była przeniosła swój zaniepokojony wzrok na Lucivara.
-Niech będzie, idźmy. - Usagi przytaknęła mi tylko i ruszyła przed siebie.
Pierwszym miejscem do którego zaszliśmy była biblioteka. Muszę przyznać naprawdę ogromna. Postanowiłem tutaj któregoś dnia zajrzeć.
-Jesteś głodny? - Zapytała.
-W sumie to nawet tak. - Powiedziałem.
-W takim razie zaprowadzę Cię do karczmy. - Zaśmiała się i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Kilka minut i już siedzieliśmy przy stole. Kelner wziął moje zamówienie i dziewczyny.
-Długo już tu mieszkasz? - Oparłem się wygodniej o oparcie i jej przyjrzałem.
Usagi?
Od Lary- CD Theo
Uśmiechnęłam sie i zaczęłam chlapać chłopaka.
-Bedzie ciekawie.-Powiedział i również zaczął oblewać mnie wodą. Po paru minutach nie zostałna nas kawałek suchego futra. Wyszliśmy, ze strumyka i otrzepaliśmy sie z wody. Z powrotem stałam sie człowiekiem. Była cała mokra, jedynym pocieszeniem było, że nie tylko ja. Związałam włosy w kitke i spojrzalam na .... nawet nie wiem jak on ma na imie.
-Ekhmm...-Odchrząknełam, a blondyn spojrzał na mnie.-Jestem Lara.
Chłopak uśmiechnął sie.
-Theo.-Odparł, a kąciki moich ust poszły delikatnie do góry. Chłopak zdjął koszulke i wyżął ją. Muszę przyznać, że był nieźle zbudowany.
-Idziemy dalej?-Zapytałam, a Theo kiwnął twierdząco głową. Chłopak założył koszulke i zaczeliśmy iść dalej. W pewnym momencie usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Instyktownie spojrzałam w tamtym kierunku. Theo zatrzymał sie i spojrzał na mnie.
-Ktoś tu jest.-Szepnełam, a z krzaków wyskoczył zając.
-Spokojnie to tylko zwierze.-Powiedział, a ja pokręciłam głową.
-Theo tu jest ktoś jeszcze. -Powtórzyłam zdecydowaniej. Coś mi się tu niepodoba.
Theo
-Bedzie ciekawie.-Powiedział i również zaczął oblewać mnie wodą. Po paru minutach nie zostałna nas kawałek suchego futra. Wyszliśmy, ze strumyka i otrzepaliśmy sie z wody. Z powrotem stałam sie człowiekiem. Była cała mokra, jedynym pocieszeniem było, że nie tylko ja. Związałam włosy w kitke i spojrzalam na .... nawet nie wiem jak on ma na imie.
-Ekhmm...-Odchrząknełam, a blondyn spojrzał na mnie.-Jestem Lara.
Chłopak uśmiechnął sie.
-Theo.-Odparł, a kąciki moich ust poszły delikatnie do góry. Chłopak zdjął koszulke i wyżął ją. Muszę przyznać, że był nieźle zbudowany.
-Idziemy dalej?-Zapytałam, a Theo kiwnął twierdząco głową. Chłopak założył koszulke i zaczeliśmy iść dalej. W pewnym momencie usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Instyktownie spojrzałam w tamtym kierunku. Theo zatrzymał sie i spojrzał na mnie.
-Ktoś tu jest.-Szepnełam, a z krzaków wyskoczył zając.
-Spokojnie to tylko zwierze.-Powiedział, a ja pokręciłam głową.
-Theo tu jest ktoś jeszcze. -Powtórzyłam zdecydowaniej. Coś mi się tu niepodoba.
Theo
Od Usagi CD Arthur'a
Siedziałam właśnie na jednym z drzew i szkicowałam wiewiórki biegające po drzewach. Kiedy nagle usłyszałam męski głos. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam jakiegoś chłopaka, miał może 190 cm. Dało się wyczuć przy nim aurę demona. Zeskoczyłam z drzewa i stanęłam za nim.
- Kim jesteś? - Chłopak odwrócił się w moją stronę. Przyjrzał mi się badawczym wzrokiem.
- A co cię to obchodzi? - Powiedział to dość chamskim głosem. Jedynie cicho się zaśmiałam.
- Pierwszy raz cię tu widzę i pewno nie wiesz co gdzie się znajduje. - Odrzekłam dość spokojnym głosem.
- Jestem Usagi Shiro. Demon. - Lekko skłoniłam głowę na znak przywitania.
- Arthur Lovecraft, szaman, a to jest Lucivar. - Koło niego pojawił się duch. To od tego ducha biła aura demona.
- Chcesz żebym cię oprowadziła po mieście?
Arthur?
- Kim jesteś? - Chłopak odwrócił się w moją stronę. Przyjrzał mi się badawczym wzrokiem.
- A co cię to obchodzi? - Powiedział to dość chamskim głosem. Jedynie cicho się zaśmiałam.
- Pierwszy raz cię tu widzę i pewno nie wiesz co gdzie się znajduje. - Odrzekłam dość spokojnym głosem.
- Jestem Usagi Shiro. Demon. - Lekko skłoniłam głowę na znak przywitania.
- Arthur Lovecraft, szaman, a to jest Lucivar. - Koło niego pojawił się duch. To od tego ducha biła aura demona.
- Chcesz żebym cię oprowadziła po mieście?
Arthur?
Od Usagi CD Victorii
Miałam dość tego że anioły wyżywały się na mnie. Skoczyłam na tego, który znów nazwał mnie psem. Okładałam jego twarz pięściami. Poczułam jak ktoś z pozostałej czwórki kopnął mnie ale po chwili usłyszałam jak krzyczy z bólu. Kątem oka zobaczyłam że anielica ma poparzoną rękę. Po cichu podziękowałam Victori za tą interwencję.
- I kto tu jest słaby aniołku? - Powiedziałam złośliwym tonem. Miałam zamiar zadać ostatni cios kiedy usłyszałam jak ktoś coś woła.
- Usagi przestań! - Momentalnie powstrzymałam się przed ciosem. Anioł wykorzystał to i z całej siły kopnął mnie w brzuch. Poleciałam do tyłu i w tym samym czasie podbiegła do mnie Victoria.
- Co tu się wyprawia? - Spojrzałam na miejsce skąd dochodził głos. Stało tam dwóch mężczyzn. Byli to przywódcy. Michael Tenshi przywódca aniołów i Emil Akuma przywódca demonów. Patrzyli to raz na mnie raz na piątkę aniołów. Widać było że są wkurzeni na nas.
- Czy ktoś łaskawie wytłumaczy nam co tu się dzieje? - Dość łagodnym głosem spytał się Michael.
- To ten wredny pies zaczął. - Powiedział anioł, którego wcześniej biłam.
- Nigdy przy mnie nie nazywaj żadnego z demonów psem. - Warknął na niego Emil.
- To oni zaczęli. - Powiedziałam spokojnym głosem. Nagle podszedł do mnie Michael i pomógł mi wstać. Byłam tym wielce zszokowana.
- Może ty żywiołaku powiesz nam co tu się stało? - Przywódca demonów teraz spojrzał na Victorię.
Victoria?
Od Victorii
Obudziłam się z koszmaru. Tak. To był tylko koszmar! Ci ludzie na pewno się tu nie dostali. A ja żyję. Żyję! Właśnie umarłam we śnie.. Dziwne uczucie, tak umrzeć i się znowu obudzić. Wzięłam do ręki mój "Zeszyt snu". Zapisuje je sobie od kiedy pamiętam. Zapisywanie zawsze mi pomagało. Wyszło coś takiego:
Był słoneczny dzień. Jak zwykle (przynajmniej mi się tak wydawało,bo mimo,że na jawie tego miejsca nie znam,to we śnie jakbym była tam nie pierwszy raz) siedziałam na jakimś balkonie. W tedy usłyszałam syreny,które oznaczają alarm. Uniosłam się w górę,by zobaczyć, co do cholery się ty wyrabia. Zobaczyłam pełno ludzi. Normalnych ludzi. Stali na szczytach. Otoczyli nas. Było ich pełno. Zaczął się atak. Chciałam uciec,ale ktoś na mnie naskoczył. Była to moja ludzka przyjaciółka- Hellen.
-Hela, nie zabijaj mnie. To ja- Victoria!
-Jesteś potworem!-wrzasnęła i mnie zabiła.
Potem się obudziłam.To było dziwne....
Spojrzałam na zegarek. Była już dwunasta! Czas się gdzieś przejść. Pobyć w samotności. Może.. Las?Tam jest tyle cienia. Wzięłam pierwszą-lepszą książkę i wyszłam. Jako wiatr bardzo szybko znalazłam się w lesie. Znalazłam śliczną polankę, wyjęłam szkicownik i przeglądałam swoje rysunki. Rysowanie to "dar" rodzinny. Każdy z Lavertów umiał jako tako rysować. Mnie to też nie ominęło. Niby fajnie jest umieć rysować,ale przypomina mi to o mojej "rodzinie"... Nie no.. ja nie mam rodziny. Zawsze byłam wyrzutkiem i ciężarem. Teraz się od nich uwolniłam i cieszę się,że nikt tu jeszcze nie zawędrował... A co jeśli? Co jeśli przybędzie tu ciotka Charlotte? Wujek Emanuel? Kuzyni, którzy zawsze ze mnie drwili? A może oni nie żyją? Na te pytania raczej nie chcę znać odpowiedzi.. W tedy poczułam na sobie czyiś wzrok. Powoli się odwróciłam. Za mną stał ogromny niedźwiedź. Przyglądał mi się badawczo.
-Zmiennokształtny?- spytałam,ale nie zareagował.. Prawdziwy niedźwiedź. Powoli zaczęłam się wycofywać. Nie odpuszczał. Szybko rzuciłam mu kanapkę i uciekłam. Zawsze mam pecha co do zwierząt. Raz pogryzł mnie pies. Goniła mnie już chyba setka przeróżnych zwierząt. Dlatego za nimi nie przepadam.. Taki.. Uraz? Nie wiem jak to nazwać. I w tedy się potknęłam. Leżał tam wilk.
-Już po mnie-pomyślałam. I w tedy wilk się podniósł. Przyglądał mi się. Ja mu też. Był taki ogromny, a jego oczy takie... ludzkie. Patrzył na mnie z pretensją.
-Przepraszam,że na ciebie wpadłam, wilku.
Ten kiwnął łbem i skrył się w krzakach. Po chwili wyszedł z stamtąd chłopak.
-Gdzie on jest?-spytałam rozglądając się.
-Kto?-spytał zdziwiony chłopak.
-Ten wilk...-przyjrzałam się chłopakowi. Jego oczy były identyczne,jak tego wilka.- A.. to ty... Jestem Victoria.
-Theo.
Theo
Był słoneczny dzień. Jak zwykle (przynajmniej mi się tak wydawało,bo mimo,że na jawie tego miejsca nie znam,to we śnie jakbym była tam nie pierwszy raz) siedziałam na jakimś balkonie. W tedy usłyszałam syreny,które oznaczają alarm. Uniosłam się w górę,by zobaczyć, co do cholery się ty wyrabia. Zobaczyłam pełno ludzi. Normalnych ludzi. Stali na szczytach. Otoczyli nas. Było ich pełno. Zaczął się atak. Chciałam uciec,ale ktoś na mnie naskoczył. Była to moja ludzka przyjaciółka- Hellen.
-Hela, nie zabijaj mnie. To ja- Victoria!
-Jesteś potworem!-wrzasnęła i mnie zabiła.
Potem się obudziłam.To było dziwne....
Spojrzałam na zegarek. Była już dwunasta! Czas się gdzieś przejść. Pobyć w samotności. Może.. Las?Tam jest tyle cienia. Wzięłam pierwszą-lepszą książkę i wyszłam. Jako wiatr bardzo szybko znalazłam się w lesie. Znalazłam śliczną polankę, wyjęłam szkicownik i przeglądałam swoje rysunki. Rysowanie to "dar" rodzinny. Każdy z Lavertów umiał jako tako rysować. Mnie to też nie ominęło. Niby fajnie jest umieć rysować,ale przypomina mi to o mojej "rodzinie"... Nie no.. ja nie mam rodziny. Zawsze byłam wyrzutkiem i ciężarem. Teraz się od nich uwolniłam i cieszę się,że nikt tu jeszcze nie zawędrował... A co jeśli? Co jeśli przybędzie tu ciotka Charlotte? Wujek Emanuel? Kuzyni, którzy zawsze ze mnie drwili? A może oni nie żyją? Na te pytania raczej nie chcę znać odpowiedzi.. W tedy poczułam na sobie czyiś wzrok. Powoli się odwróciłam. Za mną stał ogromny niedźwiedź. Przyglądał mi się badawczo.
-Zmiennokształtny?- spytałam,ale nie zareagował.. Prawdziwy niedźwiedź. Powoli zaczęłam się wycofywać. Nie odpuszczał. Szybko rzuciłam mu kanapkę i uciekłam. Zawsze mam pecha co do zwierząt. Raz pogryzł mnie pies. Goniła mnie już chyba setka przeróżnych zwierząt. Dlatego za nimi nie przepadam.. Taki.. Uraz? Nie wiem jak to nazwać. I w tedy się potknęłam. Leżał tam wilk.
-Już po mnie-pomyślałam. I w tedy wilk się podniósł. Przyglądał mi się. Ja mu też. Był taki ogromny, a jego oczy takie... ludzkie. Patrzył na mnie z pretensją.
-Przepraszam,że na ciebie wpadłam, wilku.
Ten kiwnął łbem i skrył się w krzakach. Po chwili wyszedł z stamtąd chłopak.
-Gdzie on jest?-spytałam rozglądając się.
-Kto?-spytał zdziwiony chłopak.
-Ten wilk...-przyjrzałam się chłopakowi. Jego oczy były identyczne,jak tego wilka.- A.. to ty... Jestem Victoria.
-Theo.
Theo
Od Arthur'a
-A Ty znowu tutaj. - Usłyszałem za sobą znajomy głos. Był to głos mojego ducha stróża, jak zawsze mroczny oraz drwiący. Na mojej twarzy pojawił się bardzo delikatny uśmiech. Zatrzymałem bujający się worek treningowy, zdjąłem rękawice i spojrzałem na Lucivara. Usiadłem na macie, nie byłem zmęczony.
-Czego chcesz?
-Musimy ruszać. Ludzie zaczynają coś podejrzewać. - Duch zaczął krążyć po sali i rozglądać się. - Kiedyś nie było takiego sprzętu. - Zaśmiał się.
-Podejrzane jest to, że z Tobą rozmawiam. Ja Cię widzę oni nie. Zaraz przyjdą inni, nie strasz ich. - Podniosłem się i wróciłem do treningu.
Kilkadziesiąt minut później wyszedłem z budynku siłowni. Był już późny wieczór, poprawiłem torbę, założyłem kaptur na głowę i włożyłem dłonie do kieszeni. Ruszyłem do domu, nie miałem szczerze mówiąc na nic ochoty. Całą drogę ktoś nas śledził.
Wszedłem do mieszkania, od razu użyłem Jedności Ducha. Lucivar wszedł w moje ciało, dzięki temu stałem się niewidzialny. Sekundę później do środka wpadła grupa uzbrojonych po zęby ludzi. Zaczęli przeszukiwać mój dom, zdenerwowałem się. Nie mogłem patrzyć na to co się działo. Wyrzuciłem ducha stróża ze swojego ciała i zaczęła się rzeź. Napastnicy padali jeden po drugim, niczym muchy. W moich oczach była widoczna furia. Lucivar przyglądał się wszystkiemu z boku.
Ostatni mężczyzna stał przy oknie, nie wiedział co się dzieje. Był przerażony, chodź nie używałem żadnej mocy. Podchodziłem do niego powoli, aż złapałem go i szybko skręciłem kark. Odwróciłem się w stronę ducha.
-Przebierz się i wynosimy się stąd. Nie mam ochoty siedzieć z Tobą w więzieniu. - Lewitował nad ciałami ludzi.
***Kilka dni później***
-Jeszcze góry. K***a, czy coś jeszcze się przytrafi? - Warknąłem pod nosem, cały czas w drodze. Miałem już tego dość.
-Użyj Hyoui Gattai. - Szepnął mi na ucho duch. Jak powiedział tak zrobiłem. Po chwili Lucivar i ja byliśmy jednością. Użyłem jugo mocy przenikania i po prostu przeszedłem przez góry.
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tam zupełnie nikogo, a co dopiero miasta. Wróciłem do normalnej postaci. Ruszyliśmy przed siebie, nie mieliśmy najmniejszego celu.
-Kim jesteś? - Zapytał mnie nieznajomy głos. Odwróciłem się.
Ktoś?
-Czego chcesz?
-Musimy ruszać. Ludzie zaczynają coś podejrzewać. - Duch zaczął krążyć po sali i rozglądać się. - Kiedyś nie było takiego sprzętu. - Zaśmiał się.
-Podejrzane jest to, że z Tobą rozmawiam. Ja Cię widzę oni nie. Zaraz przyjdą inni, nie strasz ich. - Podniosłem się i wróciłem do treningu.
Kilkadziesiąt minut później wyszedłem z budynku siłowni. Był już późny wieczór, poprawiłem torbę, założyłem kaptur na głowę i włożyłem dłonie do kieszeni. Ruszyłem do domu, nie miałem szczerze mówiąc na nic ochoty. Całą drogę ktoś nas śledził.
Wszedłem do mieszkania, od razu użyłem Jedności Ducha. Lucivar wszedł w moje ciało, dzięki temu stałem się niewidzialny. Sekundę później do środka wpadła grupa uzbrojonych po zęby ludzi. Zaczęli przeszukiwać mój dom, zdenerwowałem się. Nie mogłem patrzyć na to co się działo. Wyrzuciłem ducha stróża ze swojego ciała i zaczęła się rzeź. Napastnicy padali jeden po drugim, niczym muchy. W moich oczach była widoczna furia. Lucivar przyglądał się wszystkiemu z boku.
Ostatni mężczyzna stał przy oknie, nie wiedział co się dzieje. Był przerażony, chodź nie używałem żadnej mocy. Podchodziłem do niego powoli, aż złapałem go i szybko skręciłem kark. Odwróciłem się w stronę ducha.
-Przebierz się i wynosimy się stąd. Nie mam ochoty siedzieć z Tobą w więzieniu. - Lewitował nad ciałami ludzi.
***Kilka dni później***
-Jeszcze góry. K***a, czy coś jeszcze się przytrafi? - Warknąłem pod nosem, cały czas w drodze. Miałem już tego dość.
-Użyj Hyoui Gattai. - Szepnął mi na ucho duch. Jak powiedział tak zrobiłem. Po chwili Lucivar i ja byliśmy jednością. Użyłem jugo mocy przenikania i po prostu przeszedłem przez góry.
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tam zupełnie nikogo, a co dopiero miasta. Wróciłem do normalnej postaci. Ruszyliśmy przed siebie, nie mieliśmy najmniejszego celu.
-Kim jesteś? - Zapytał mnie nieznajomy głos. Odwróciłem się.
Ktoś?
Od Mourder
Biegłam już 3 dni... Wciąż przed oczami miałam tyvh ludzi... Ich wrzaski, że ich zdradziłama, że jestem nic nie wartą bestią, że takich jak ja powinno zabijać się od razu, oraz te najgorsze z.nich, a przynajmniej dla mnie...Te gdy ciotka krzyczała:
-To pewnie ty ich zabiłaś! Na mnie też już pewnie czatowałaś! Zobaczysz znajdziemy cię i zabijemy! -Wypowiedziałam te słowa już szeptem, są to jedne z niewielu, które tak trafiają w moją psychikę...
Wbiegłam właśnie na jeden ze szczytów, z którego miałam doskonały widok, na wszystko co mnie otacza. Widziałam kilku takich jak ja, wyrzutków... Powoli już zmierzyć zmierzchało, lecz ja nie miałam zamiaru stąd schodzić. Przemieniłama się w postać ludzką i usiadłam na jedej ze skał. Moje nogi zwisały nad przepaścią, jednak ja po prostu beztrosko nimi machałam w powietrzu. Najpierw podpierałam się na łokciach, lecz potem po prostu opuściłama ręce i położyłam się na plecach i zamknęłama oczy, wsłuchując się w otaczający mnie świat.
Siedziałam tak już dobre 2 godziny, gdy poczułam czyjąś obecność. Jednak wyczułama także, że jest on niegroźny, więc po prostu olałam jego obecność...
-Też lubię tu przesiadywać... -Odezwał się po chwili przyjemnego jak dla mnie milczenia. Świetnie, na pogawędkę mu się zebrało
-Yhym... -Odparłam tylko cicho nie otwierając oczu...
Ktoś??
-To pewnie ty ich zabiłaś! Na mnie też już pewnie czatowałaś! Zobaczysz znajdziemy cię i zabijemy! -Wypowiedziałam te słowa już szeptem, są to jedne z niewielu, które tak trafiają w moją psychikę...
Wbiegłam właśnie na jeden ze szczytów, z którego miałam doskonały widok, na wszystko co mnie otacza. Widziałam kilku takich jak ja, wyrzutków... Powoli już zmierzyć zmierzchało, lecz ja nie miałam zamiaru stąd schodzić. Przemieniłama się w postać ludzką i usiadłam na jedej ze skał. Moje nogi zwisały nad przepaścią, jednak ja po prostu beztrosko nimi machałam w powietrzu. Najpierw podpierałam się na łokciach, lecz potem po prostu opuściłama ręce i położyłam się na plecach i zamknęłama oczy, wsłuchując się w otaczający mnie świat.
Siedziałam tak już dobre 2 godziny, gdy poczułam czyjąś obecność. Jednak wyczułama także, że jest on niegroźny, więc po prostu olałam jego obecność...
-Też lubię tu przesiadywać... -Odezwał się po chwili przyjemnego jak dla mnie milczenia. Świetnie, na pogawędkę mu się zebrało
-Yhym... -Odparłam tylko cicho nie otwierając oczu...
Ktoś??
Od Victorii-CD Usagi
Byłam zdziwiona zachowaniem anioła. W bajkach dla dzieci anioły były przedstawiane jako miłe, uczynne i... dobre... Ten anioł na pewno nie był dobry przynajmniej dla Usagi.
-One zawsze są takie?
-Nie znasz aniołów?-prychnęła.
-No... nie.
Dziewczyna westchnęła.
-Może dla ciebie anioły byłyby miłe, ale dla demona nigdy nie będą.
-To niby jak powstają nefalemy?-zażartowałam.
-Są wyjmowane z czarodziejskiego worka-zażartowała Usagi.
-To czyi nefalemy są tworzone przez czarodziejów?-spytałam. Usagi zaczęła się śmiać. Ja z resztą też. Ubrałyśmy się i wyszłyśmy z karczmy w dobrym humorze Tam ktoś na nas czekał. Było to pięcioro ludzi. Czterech chłopaków i dziewczyna.
-Anioły-wycedziła Usagi.
-Witaj,piesku-powiedzieli Usagi.
-Zostawcie ją-powiedziałam,trzymając dziewczynę jak najdalej od nich.
-Bo co?-podpowiedziała dziewczyna.-Bo grozi nam jakaś tam rasa?
-Tak.
-Nie bądź śmieszna. A ty demoniku,znalazłaś koleżankę,bo się nas boisz. wy-demony jesteście tacy słabi.
-Zobaczymy,kto jest słaby...
Dziewczyna nie wytrzymała i rzuciła się na jednego z chłopaków. Muszę jej pomóc. Dziewczyna anioł,broniąc swojego kolegi zaczęła kopać dziewczynę. Poparzyłam ją. Ale nie możemy krzywdzić ludzi. Oni po prostu chcieli się podroczyć z demonicą,a ona nie wytrzymała. Znając życie to zaraz przyjdą przywódcy i zrobią z tym porządek. W tym czasie dziewczyna dotkliwie pobiła drugiego chłopaka. Tego,co nazwał ją psem w karczmie.
-Usagi przestań!
Usagi?
-One zawsze są takie?
-Nie znasz aniołów?-prychnęła.
-No... nie.
Dziewczyna westchnęła.
-Może dla ciebie anioły byłyby miłe, ale dla demona nigdy nie będą.
-To niby jak powstają nefalemy?-zażartowałam.
-Są wyjmowane z czarodziejskiego worka-zażartowała Usagi.
-To czyi nefalemy są tworzone przez czarodziejów?-spytałam. Usagi zaczęła się śmiać. Ja z resztą też. Ubrałyśmy się i wyszłyśmy z karczmy w dobrym humorze Tam ktoś na nas czekał. Było to pięcioro ludzi. Czterech chłopaków i dziewczyna.
-Anioły-wycedziła Usagi.
-Witaj,piesku-powiedzieli Usagi.
-Zostawcie ją-powiedziałam,trzymając dziewczynę jak najdalej od nich.
-Bo co?-podpowiedziała dziewczyna.-Bo grozi nam jakaś tam rasa?
-Tak.
-Nie bądź śmieszna. A ty demoniku,znalazłaś koleżankę,bo się nas boisz. wy-demony jesteście tacy słabi.
-Zobaczymy,kto jest słaby...
Dziewczyna nie wytrzymała i rzuciła się na jednego z chłopaków. Muszę jej pomóc. Dziewczyna anioł,broniąc swojego kolegi zaczęła kopać dziewczynę. Poparzyłam ją. Ale nie możemy krzywdzić ludzi. Oni po prostu chcieli się podroczyć z demonicą,a ona nie wytrzymała. Znając życie to zaraz przyjdą przywódcy i zrobią z tym porządek. W tym czasie dziewczyna dotkliwie pobiła drugiego chłopaka. Tego,co nazwał ją psem w karczmie.
-Usagi przestań!
Usagi?
Od Theo-CD Lary
Po naszej małej sprzeczce, jeśli można to tak nazwać, postanowiliśmy przejść przez las do hotelu Grand. Szliśmy jednak jako ludzie. Dawno już nie widziałem kogoś takiego jak ja. Ostatnim wilkołakiem, który z nim porozmawiał został zaatakowany przez wampiry. Teraz jednak na to nie pozwolę. Co chwile spoglądałem na dziewczynę chcąc nawiązać rozmowę lecz nie miałem pojęcia o czym mielibyśmy rozmawiać. Wybrałem więc temat dosyć oklepany.
-Chyba będzie padać.
Dziewczyna lekko się zaśmiała i spojrzała na niebo a potem na mnie.
-Naprawdę chcesz gadać o pogodzie? Codziennie gonisz za innymi wilkami?
-Zdarza mi się -uśmiechnąłem się teatralnie-Słyszałem strzały z broni. Jesteś ranna?
-Nie udało im się trafić.
-Tutaj nie ma ludzi. Wszyscy są "nietypowi".
-Świetne określenie na takich jak my -prychnęła.
Zatrzymaliśmy się na chwilę przy strumyku. Kucnąłem przy zimnej wodzie zanurzając w niej obie dłonie. Dziewczyna natomiast zmieniła się w wilka i wskoczyła do strumyka. Zrobiłem to samo i już po chwili stałem tuż koło niej. Potrąciłem ją łbem przez co zamoczyła futro na grzbiecie. Uśmiechnąłem się zawadiacko.
Lara?
-Chyba będzie padać.
Dziewczyna lekko się zaśmiała i spojrzała na niebo a potem na mnie.
-Naprawdę chcesz gadać o pogodzie? Codziennie gonisz za innymi wilkami?
-Zdarza mi się -uśmiechnąłem się teatralnie-Słyszałem strzały z broni. Jesteś ranna?
-Nie udało im się trafić.
-Tutaj nie ma ludzi. Wszyscy są "nietypowi".
-Świetne określenie na takich jak my -prychnęła.
Zatrzymaliśmy się na chwilę przy strumyku. Kucnąłem przy zimnej wodzie zanurzając w niej obie dłonie. Dziewczyna natomiast zmieniła się w wilka i wskoczyła do strumyka. Zrobiłem to samo i już po chwili stałem tuż koło niej. Potrąciłem ją łbem przez co zamoczyła futro na grzbiecie. Uśmiechnąłem się zawadiacko.
Lara?
Od Simona-CD Schulyer
- Naprawdę dla nikogo nie pracuję - odepchnąłem ją lekko bo bałem się trochę że mnie udusi.
- Nie mogę ci wierzyć na słowo - odpowiedziała.
- Przecież nie mógłbym udawać że transformuję się w smoka.
- Ale może jesteś wynajęty? - Schulyer nie dawała za wygraną.
- Nie, no skąd. Na prawdę - zapewniałem. Dziewczyna z powrotem uniosła się w powietrze.
- Może i tak. Ale wolę być ostrożna.
Na prawdę nie byłem wynajęty ale przez tą jej minę poczułem się jakbym był.
- Ok, jak chcesz...
- No więc tak. Dla kogo pracujesz?
Westchnąłem:
- Co mam zrobić żebyś mi uwierzyła?
Schulyer?
- Nie mogę ci wierzyć na słowo - odpowiedziała.
- Przecież nie mógłbym udawać że transformuję się w smoka.
- Ale może jesteś wynajęty? - Schulyer nie dawała za wygraną.
- Nie, no skąd. Na prawdę - zapewniałem. Dziewczyna z powrotem uniosła się w powietrze.
- Może i tak. Ale wolę być ostrożna.
Na prawdę nie byłem wynajęty ale przez tą jej minę poczułem się jakbym był.
- Ok, jak chcesz...
- No więc tak. Dla kogo pracujesz?
Westchnąłem:
- Co mam zrobić żebyś mi uwierzyła?
Schulyer?
Od Theo-CD Katniss
Wybrałem się do lasu na polowanie. Spędzałem tam każdą wolną chwilę. Nigdy nie przepadałem za miastem, a przez wilcze zmysły hałas był jeszcze bardziej nieznośny niż mogłoby się wydawać. Moją pierwszą ofiarą stała się młoda sarna, która pasła się na łące. Jej matka oddaliła się na tyle bym zdołał ją zaatakować nim mnie zauważy. Przemieniłem się w postać wilka i delikatnie stawiając łapy by nie nadepnąć na gałąź zbliżałem się do mojej ofiary. Wbiłem zęby w szyje sarny przegryzając główną tętnice. Zjadłem mięso lecz zostawiłem odrobinę dla innych stworzeń z lasu. Nastawiłem uszy gdyż z pewnej odległości doszedł do mnie dźwięk. Z ciekawości pobiegłem w tamtą stronę. Pod drzewem siedziała brunetka, która notowała coś w swoim zeszycie. Nadepnąłem na jedną z gałęzi by zwrócić jej uwagę. Ta szybko wstała a z buta wyciągnęła różdżkę. Świetnie czarodziej. Wiedziałem co tacy jak ona myślą o moim gatunku. Nie zamierzałem zostać ani chwili dłużej więc uciekłem. Zmieniłem swą postać i skierowałem się z powrotem do Hotelu Grand. Wpadła na mnie dziewczyna, którą wcześniej widziałem w lesie. Byłem ciekawy czy zdoła mnie rozpoznać. Przedstawiła się lecz ja odpowiedziałem jedynie krótkim śmiechem.
-Co cię tak śmieszy?-spytała.
-Nie pytałem się cię jak się nazywasz.
-Chciałam być uprzejma.
-No tak czarodzieje dobrem tego świata- prychnąłem. -Ale ty nie jesteś jedną z nich. Różnisz się.
-A skąd niby to wiesz?
Uśmiechnąłem się i jednym palcem dotknąłem czubka jej nosa.
-Wilczy węch.
Katniss?
-Co cię tak śmieszy?-spytała.
-Nie pytałem się cię jak się nazywasz.
-Chciałam być uprzejma.
-No tak czarodzieje dobrem tego świata- prychnąłem. -Ale ty nie jesteś jedną z nich. Różnisz się.
-A skąd niby to wiesz?
Uśmiechnąłem się i jednym palcem dotknąłem czubka jej nosa.
-Wilczy węch.
Katniss?
Mourder O'hara
Imię: Mourder
Przezwisko: Mysz, Mycha, Myszka etc.
Nazwisko: O'hara
Płeć: Kobieta
Wiek: 19 lat
Rasa: Wilkołak
Mieszkanie: Hotel Grand- LINK
Zauroczenie: -
Charakter: Mourder na początku zawsze jest oschła, wredna i chamska, jednak z czasem ustępuje, poddaje się... A potem przychodzi punkt kulminacyjny, w którym zaczyna ufać drugiemu. Jednak nie na długo, ponieważ po bardzo krótkim czasie dochodzi do niej co zrobiła i wraca do zimnej i oschłej Mourder. Mysza jest bardzo waleczna i nie prędko się poddaje,pomimo tego ile wydarzyło się w jej życiu, ona nadal ma silną psychikę. Jest ona także bardzo nie ufna i zamknięta w sobie. Z nikim nie dzieli się swoimi odczuciami, a jeżeli chodzi o uczucia, skrywa je tak głęboko, że czasem gubi się w odnajdywaniu ich. Jest ona aspołeczna... Wszystkich trzyma na dystans, po prostu nie potrzebuje bliskości innych w swoim życiu. Mourder jest także bardzo sarkastyczna i ma specyficzne poczucie humoru. Swoje wypowiedzi ogranicza do wszelkich maści różnych zapytań, odpowiedzi jedno słownych, oraz sarkastycznych odzywek przepełnionych jadem i niechęcią do rozmowy.
Aparycja: Mourder jest wysoka (187 cm), szczupła (58 kg) oraz wysportowana. Jest strasznie blada, ma wręcz śnieżnobiałą cerę. Na bladych, pełnych ustach zawsze widnieje czarna szminka. Jej szare tęczówki nie oddają żadnych emocji, lecz wyglądają jakby Mourder mogła przeszyć czyjąś duszę na wylot. Oczy zawsze podkreśla czarnym lub szefem cieniem do powiek, eyelinerem oraz tuszem. Jej włosy osiągały już chyba wszystkie kolory znane ludzkości, teraz są to jednak szaro-białe dredy. Mourder posiada septuma (kolczyk w nosie) oraz kilka innych kolczyków w uszach, a także microdermal'a na lewym przedramieniu. Ubiera się na czarno, biało, szaro lub w jakieś subtelne pastelowe kolory. Na nogach zawsze widnieją czarne, stare, 15 dziurkowe glany lub czarne trampki.
Historia: Mourder urodziła się w małej wiosce. Była jedynaczką, lecz miała bardzo kochających rodziców. Jej ojciec pracował w tartaku, a matka w piekarni. Jednak pewnej nocy kościelne dzwony zaczęły bić alarmując o nadchodzącym niebezpieczeństwie... Mourder stała przerażona naprzeciwko drzwi wejściowych czekając na to co się stanie. Nagle drzwi z hukiem wyleciały z zawiasów, a do domu wparowały okropne, szpetne bestie. Ojciec Mourder starał się ją bronić, jednak zanim zdążył zrobić cokolwiek jedna z jest i poderżnęła mu gardło. Następnie druga zabiła matkę Myszki po prostu żywcem zjadając ją. Wszystko o działo się na oczach 7 letniego dziecka... Jedna z bestii ugryzła Mourder, a następnie wszystkie jak na zawołanie opuściły splądrowany dom. Mourder rzuciła się na kolana i zaczęła płakać w niebogłosy, lecz wiedziała że to nie pomoże. Przez następne 12 lat Mourder żyła pod opieką ciotki, udając że nic się nie stało, lecz tak naprawdę raz w miesiącu podczas pełni zmieniała się w krwiożerczą bestię. Nikt jednak o tym nie wiedział. Z czasem jednak coraz trudniej było jej utrzymać sekret w tajemnicy, aż pewnej nocy wydało się... Wtedy mieszkańcy wioski wyrzucili ją, a ona błąkała się szukając schronienia, aż znalazła je tu.
Zainteresowania:
-Motoryzacja
-Śpiewanie oraz gra na perkusji i gitarze
-Boks
Głos: LINK
Zwierzątko: -
Opiekun: uja2000
Upomnienia: 0
Po przemianie: LINK
Sterujący: Sad Mouse
Przezwisko: Mysz, Mycha, Myszka etc.
Nazwisko: O'hara
Płeć: Kobieta
Wiek: 19 lat
Rasa: Wilkołak
Mieszkanie: Hotel Grand- LINK
Zauroczenie: -
Charakter: Mourder na początku zawsze jest oschła, wredna i chamska, jednak z czasem ustępuje, poddaje się... A potem przychodzi punkt kulminacyjny, w którym zaczyna ufać drugiemu. Jednak nie na długo, ponieważ po bardzo krótkim czasie dochodzi do niej co zrobiła i wraca do zimnej i oschłej Mourder. Mysza jest bardzo waleczna i nie prędko się poddaje,pomimo tego ile wydarzyło się w jej życiu, ona nadal ma silną psychikę. Jest ona także bardzo nie ufna i zamknięta w sobie. Z nikim nie dzieli się swoimi odczuciami, a jeżeli chodzi o uczucia, skrywa je tak głęboko, że czasem gubi się w odnajdywaniu ich. Jest ona aspołeczna... Wszystkich trzyma na dystans, po prostu nie potrzebuje bliskości innych w swoim życiu. Mourder jest także bardzo sarkastyczna i ma specyficzne poczucie humoru. Swoje wypowiedzi ogranicza do wszelkich maści różnych zapytań, odpowiedzi jedno słownych, oraz sarkastycznych odzywek przepełnionych jadem i niechęcią do rozmowy.
Aparycja: Mourder jest wysoka (187 cm), szczupła (58 kg) oraz wysportowana. Jest strasznie blada, ma wręcz śnieżnobiałą cerę. Na bladych, pełnych ustach zawsze widnieje czarna szminka. Jej szare tęczówki nie oddają żadnych emocji, lecz wyglądają jakby Mourder mogła przeszyć czyjąś duszę na wylot. Oczy zawsze podkreśla czarnym lub szefem cieniem do powiek, eyelinerem oraz tuszem. Jej włosy osiągały już chyba wszystkie kolory znane ludzkości, teraz są to jednak szaro-białe dredy. Mourder posiada septuma (kolczyk w nosie) oraz kilka innych kolczyków w uszach, a także microdermal'a na lewym przedramieniu. Ubiera się na czarno, biało, szaro lub w jakieś subtelne pastelowe kolory. Na nogach zawsze widnieją czarne, stare, 15 dziurkowe glany lub czarne trampki.
Historia: Mourder urodziła się w małej wiosce. Była jedynaczką, lecz miała bardzo kochających rodziców. Jej ojciec pracował w tartaku, a matka w piekarni. Jednak pewnej nocy kościelne dzwony zaczęły bić alarmując o nadchodzącym niebezpieczeństwie... Mourder stała przerażona naprzeciwko drzwi wejściowych czekając na to co się stanie. Nagle drzwi z hukiem wyleciały z zawiasów, a do domu wparowały okropne, szpetne bestie. Ojciec Mourder starał się ją bronić, jednak zanim zdążył zrobić cokolwiek jedna z jest i poderżnęła mu gardło. Następnie druga zabiła matkę Myszki po prostu żywcem zjadając ją. Wszystko o działo się na oczach 7 letniego dziecka... Jedna z bestii ugryzła Mourder, a następnie wszystkie jak na zawołanie opuściły splądrowany dom. Mourder rzuciła się na kolana i zaczęła płakać w niebogłosy, lecz wiedziała że to nie pomoże. Przez następne 12 lat Mourder żyła pod opieką ciotki, udając że nic się nie stało, lecz tak naprawdę raz w miesiącu podczas pełni zmieniała się w krwiożerczą bestię. Nikt jednak o tym nie wiedział. Z czasem jednak coraz trudniej było jej utrzymać sekret w tajemnicy, aż pewnej nocy wydało się... Wtedy mieszkańcy wioski wyrzucili ją, a ona błąkała się szukając schronienia, aż znalazła je tu.
Zainteresowania:
-Motoryzacja
-Śpiewanie oraz gra na perkusji i gitarze
-Boks
Głos: LINK
Zwierzątko: -
Opiekun: uja2000
Upomnienia: 0
Po przemianie: LINK
Sterujący: Sad Mouse
Od Lary
Biegłam ile sił w łapach. Jeszcze kawałek, jeszcze trochę. Usłyszałam strzał, byli blisko. Byłam już tak blisko gór, wreszcie zaczęłam wspinać się. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy wreszcie udało mi się przekroczyć granice. Jeszcze tylko droga w dół. Na zboczach był jeszcze śnieg. Ostrożnie stawiałam łapy, które zanurzały się w śniegu. Usłyszałam wycie, odwróciłam się i zobaczyłam, że ktoś mnie goni. Dokładniej biało-czarny wilk. Zaczęłam uciekać. Ten ktoś był blisko. Praktycznie czułam jego oddech na plecach. W pewnym momencie potknęłam się i zaczęłam zjeżdżać się po zboczu. Musiałam uderzyć w jakiś kamień. Pisnęłam z bólu. Wreszcie upadłam na dole. Nie miałam siły się podnieść. Postać wilka zniknęła, znów byłam osiemnastolatką. Byłam ubrana, w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka, przez co od razu odczułam zimno. Podniosłam się i otrzepałam ze śniegu.
-Kim jesteś?-Usłyszałam i obróciłam się w tamtym kierunku. Blondyn wpatrywał się we mnie błękitnymi oczami.
-A jak myślisz?-Odparłam, a chłopak westchnął.
-Chodź ze mną.-Mruknął, a ja pokręciłam przecząco głową.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie sama. Już zrobiłeś swoje.-Stwierdziłam, a nieznajomy zrobił krok w moją stronę.
-Nie moja wina, że zaczęłaś uciekać.-Starał się usprawiedliwiać.
-Nie moja wina, że zacząłeś mnie gonić.-Odparłam, a chłopak uśmiechnął się.
-Jakie to dziecinne.-Stwierdził, w końcu ze śmiechem.
-Może masz racje.-Powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Theo?
-Kim jesteś?-Usłyszałam i obróciłam się w tamtym kierunku. Blondyn wpatrywał się we mnie błękitnymi oczami.
-A jak myślisz?-Odparłam, a chłopak westchnął.
-Chodź ze mną.-Mruknął, a ja pokręciłam przecząco głową.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie sama. Już zrobiłeś swoje.-Stwierdziłam, a nieznajomy zrobił krok w moją stronę.
-Nie moja wina, że zaczęłaś uciekać.-Starał się usprawiedliwiać.
-Nie moja wina, że zacząłeś mnie gonić.-Odparłam, a chłopak uśmiechnął się.
-Jakie to dziecinne.-Stwierdził, w końcu ze śmiechem.
-Może masz racje.-Powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Theo?
Lara Santiago
Imię: Lara
Przezwisko: -
Nazwisko: Santiago
Płeć: kobieta
Wiek: 18 lat
Rasa: wilkołak
Mieszkanie: Hotel Grand- LINK
Zauroczenie: -
Charakter: Lara ma bardzo zmienny charakter. W jednej chwili może być miłą i przyjacielska, a w drugiej oschła i wredna. Częściej przybiera tą złą sytuacje w stosunku do obcych. Nie lubi być w centrum uwagi. Kiedyś była bardzo towarzyska, ale ludzie ją zmienili. Zbyt wiele przeżyłam, żeby być obojętną na ludzką krzywdę. To jest praktycznie jedyny moment kiedy "zdejmuje maskę" wrednej szatynki i staje w obronie jako silna i odważna dziewczyna. Nigdy nie patrzy czy przeciwnik jest większy i silniejszy, co czasami źle się dla niej kończy, ale ona jednak woli cierpieć z bólu, niż mieć świadomość, że przeszła obok obojętnie. Lara woli wyjść do lasu, niż siedzieć w jakimś pomieszczeniu. Jest w miarę skromna, ale posiada poczucie własnej wartości. Jeżeli jest zdenerwowana - bez kija nie podchodzić. Jest przyjacielska, ale woli spędzać czas w gronie prawdziwych przyjaciół, niż wśród dużej grupy znajomych. Jest spontaniczna, przez co często pakuje się w kłopoty. Lara najpierw robi potem myśli.
Aparycja: Lara jest wysoką szatynką o ciemnych oczach. Ma średniej długości, lekko kręcone włosy o kolorze mlecznej czekolady. Dzięki szerokiej gamie zainteresowań jest wysportowana i wygimnastykowana. Jest szczupła, ale nie wychudzona. Nie boi się pracy fizycznej.
Historia: Lara miała przez pierwsze sześć lat wymarzone życie. Mama, tata i ona nic dodać nic ująć, aż do śmiertelnego w skutkach wypadku, kiedy zmarł jej ojciec. Matka szybko otrząsnęła się po tej tragedii i już rok później wyszła za mąż. Jakoś im się wiodło, ale Lara nie zaakceptowała ojczyma. Kiedy miała dziesięć lat na świat przyszła jej siostra. Pięć lat minęło, a w tym czasie Klaus (ojczym Lary) zaczął wracać pijany nad ranem, bić matkę dziewczyny oraz Lare. W dniu piętnastych urodzin szatynki Klaus wpadł do domu i zaczął bić matkę Lary i jej siostrę. Nastolatka odciągnęła od nich ojczyma, ale on wpadł w szał. Zaczął bić, szarpać, a kiedy dziewczyna upadła na podłogę ojczym kopał, uderzał różnymi przedmiotami i wyzywał od najgorszych. Kiedy Lara straciła przytomność Klaus myślał, że umarła. Wywiózł ją do lasu i ugryzł przemieniając ją w wilkołaka. Zmasakrowaną dziewczynę znalazł pewien mężczyzna. Zaopiekował się nią i nauczył kontrolować przemianę. Niestety tą sielankę przerwał atak wampirów. Mężczyznę zabili, a Lara uciekła.
Zainteresowania: Sport (bieganie, siatkówka, koszykówka, pływanie i wspinaczka), motoryzacja, książki.
Głos: LINK
Zwierzątko: -
Opiekun: uja2000
Upomnienia: 0
Po przemianie: LINK
Sterujący: olina1616
Przezwisko: -
Nazwisko: Santiago
Płeć: kobieta
Wiek: 18 lat
Rasa: wilkołak
Mieszkanie: Hotel Grand- LINK
Zauroczenie: -
Charakter: Lara ma bardzo zmienny charakter. W jednej chwili może być miłą i przyjacielska, a w drugiej oschła i wredna. Częściej przybiera tą złą sytuacje w stosunku do obcych. Nie lubi być w centrum uwagi. Kiedyś była bardzo towarzyska, ale ludzie ją zmienili. Zbyt wiele przeżyłam, żeby być obojętną na ludzką krzywdę. To jest praktycznie jedyny moment kiedy "zdejmuje maskę" wrednej szatynki i staje w obronie jako silna i odważna dziewczyna. Nigdy nie patrzy czy przeciwnik jest większy i silniejszy, co czasami źle się dla niej kończy, ale ona jednak woli cierpieć z bólu, niż mieć świadomość, że przeszła obok obojętnie. Lara woli wyjść do lasu, niż siedzieć w jakimś pomieszczeniu. Jest w miarę skromna, ale posiada poczucie własnej wartości. Jeżeli jest zdenerwowana - bez kija nie podchodzić. Jest przyjacielska, ale woli spędzać czas w gronie prawdziwych przyjaciół, niż wśród dużej grupy znajomych. Jest spontaniczna, przez co często pakuje się w kłopoty. Lara najpierw robi potem myśli.
Aparycja: Lara jest wysoką szatynką o ciemnych oczach. Ma średniej długości, lekko kręcone włosy o kolorze mlecznej czekolady. Dzięki szerokiej gamie zainteresowań jest wysportowana i wygimnastykowana. Jest szczupła, ale nie wychudzona. Nie boi się pracy fizycznej.
Historia: Lara miała przez pierwsze sześć lat wymarzone życie. Mama, tata i ona nic dodać nic ująć, aż do śmiertelnego w skutkach wypadku, kiedy zmarł jej ojciec. Matka szybko otrząsnęła się po tej tragedii i już rok później wyszła za mąż. Jakoś im się wiodło, ale Lara nie zaakceptowała ojczyma. Kiedy miała dziesięć lat na świat przyszła jej siostra. Pięć lat minęło, a w tym czasie Klaus (ojczym Lary) zaczął wracać pijany nad ranem, bić matkę dziewczyny oraz Lare. W dniu piętnastych urodzin szatynki Klaus wpadł do domu i zaczął bić matkę Lary i jej siostrę. Nastolatka odciągnęła od nich ojczyma, ale on wpadł w szał. Zaczął bić, szarpać, a kiedy dziewczyna upadła na podłogę ojczym kopał, uderzał różnymi przedmiotami i wyzywał od najgorszych. Kiedy Lara straciła przytomność Klaus myślał, że umarła. Wywiózł ją do lasu i ugryzł przemieniając ją w wilkołaka. Zmasakrowaną dziewczynę znalazł pewien mężczyzna. Zaopiekował się nią i nauczył kontrolować przemianę. Niestety tą sielankę przerwał atak wampirów. Mężczyznę zabili, a Lara uciekła.
Zainteresowania: Sport (bieganie, siatkówka, koszykówka, pływanie i wspinaczka), motoryzacja, książki.
Głos: LINK
Zwierzątko: -
Opiekun: uja2000
Upomnienia: 0
Po przemianie: LINK
Sterujący: olina1616
Subskrybuj:
Posty (Atom)